AlexW pokoju panował półmrok. Jedynym źródłem światła była mała lampa solna postawiona na stoliku obok kanapy, na której siedziałam. Obracałam w ręku kieliszek wina wpatrując się mglistym wzrokiem w jego zawartość. W pomieszczeniu panowała cisza, jedynie wskazówki zegara dawały o sobie znać wybijając monotonny rytm. Jeszcze pół godziny wcześniej temu dźwiękowi towarzyszył mój szloch, jednak teraz i on ustał.
Nie przyszedł.
Na początku myślałam, że zapomniał o naszym spotkaniu. Jednak nie odpisywał i nie odbierał. Obawiałam się, że coś się stało. Może powinnam pojechać i sprawdzić czy wszystko w porządku? Nie obchodziło mnie już, że się nie pojawił, najważniejsze było, czy jest cały. Wtedy będę spokojna.
Zabrałam swoje buty z podłogi i odłożyłam niedopite wino na stolik, w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł zaspany Steve.
- Alex? - powiedział przecierając oczy. - Jest środek nocy, czemu nie śpisz? - spytał podchodząc bliżej.
- Muszę jechać, zobaczyć czy z Bucky'm wszystko w porządku. - powiedziałam ubierając buty.
- Chwila.. Że co? - spytał zaspany. - Jest środek nocy, może lepiej, żebyś odwiedziła go o przyzwoitej porze?
- Nie - powiedziałam stanowczo.
- Nie możesz prowadzić, piłaś - wskazał na butelkę wina.
- Wezmę taksówkę. - oznajmiłam.
- Jadę z tobą. - powiedział już bardziej rozbudzony.
- Nie musisz, Steve. Trafię tam, spokojnie.
- Nie o to chodzi - mężczyzna pokiwał głową. - Co jeśli ktoś go zaatakował, tak jak ciebie niedawno?
- Tamci ludzie siedzą w więzieniu, nic mi nie grozi. - powiedziałam zdenerwowana.
- Alex - powiedział stanowczo a ja odrazu na niego spojrzałam.- Nie puszczę cię tam samej, nawet nie ma opcji. - Na jego twarzy był wypisany wyraz, który nie znosił sprzeciwu.
- Niech ci będzie - mruknęłam.
- Świetnie. Daj mi dwie minuty - powiedział i poszedł się przebrać.
Całą drogę praktycznie przebyliśmy w kompletnej ciszy. Bałam się, naprawdę się bałam. Tak niedawno go odzyskałam, nie byłam gotowa go stracić na zawsze. Starałam się być dobrej myśli, jedyne pragnęłam to otworzyć drzwi i zobaczyć, że Bucky beztrosko śpi w swoim łóżku.
Gdy w końcu podjechaliśmy na miejsce Steve zaparkował samochód, a ja wyskoczyłam z niego jak oparzona.
- Alex - zawołał Rogers na co odwróciłam się w stronę samochodu. Steve podał mi załadowany pistolet. Wzięłam go i schowałam do tylnej kieszeni spodni.- Poczekaj tutaj. - rozkazałam.
- Jesteś pewna? - spytał na co kiwnęłam głową i weszłam po schodkach do drzwi frontowych.
Wyjęłam klucz z kieszeni mojego płaszcza i najciszej jak potrafiłam otworzyłam drzwi. Nie zauważyłam żadnych śladów włamania, jednak postanowiłam przejrzeć pomieszczenia. Włączyłam urządzenie pokazujące osoby w pobliżu i zdecydowanie nikogo tu nie było. Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi od sypialni.- Bucky? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
Zapaliłam światło, łóżko było puste tak jak cała reszta domu. Jednak coś tu było nie tak. Było tu czysto. Za czysto. Pościel była idealnie ułożona, na podłodze nie było żadnych ubrań ani innych rzeczy. Otworzyłam drzwi od łazienki. Szafka, była cała opróżniona. Nie było tu żadnych rzeczy osobistych. Wyszłam energicznym krokiem z łazienki i podeszłam do garderoby by ją otworzyć. Połowa szafy była pusta. Druga połowa była wypełniona moimi ubraniami, których ze sobą nie zabrałam.- Nie - warknęłam przez zęby, a do moich oczu napłynęły łzy. - Nie może być .. - powiedziałam sama do siebie i szybkim krokiem opuściłam pokój.
Ile sił w nogach zeszłam ze schodów do kuchni połączonej z salonem. Moje serce waliło jak szalone, a oddech stawał się coraz cięższy.- Bucky? - wyjąkałam przeczesując pomieszczenie. Chciałam, żeby się tu nagle pojawił i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Chciałam jeszcze raz usłyszeć jego głos. Głos, który by mnie zapewnił, że nie zniknął.Na blacie kuchennym zauważyłam białą kartkę. Drżącymi rękoma podniosłam kartkę, odrazu rozpoznałam jego pismo.
Alex
Wiem, że nie mogłem dać ci prawdziwego szczęścia, na które zasługiwałaś.
Byłaś miłością mojego życia, jednak wierzę, że tego właśnie potrzebowałaś.
Obyś teraz była szczęśliwa.
Zrozum, w tej sytuacji nie pozostawiłaś mi wyboru.
Żegnaj.Po przeczytaniu wypuściłam kartkę z ręki i podpadłam się o blat. Zrobiło mi się słabo, moje kolana były teraz jak z waty. Nic nie rozumiałam. Co zrobiłam źle? Dlaczego?
Załkałam cicho i osunęłam się na podłogę.
Chciałam, żeby to był tylko zły sen. Chciałam się obudzić z tego koszmaru i wtulić się z niego. Chciałam poczuć jego cudowny smak ust, usłyszeć jego aksamitny głos raz jeszcze.- Jak mogłeś? - płakałam. - Obiecałeś, że mnie nie opuścisz. Obiecałeś! - krzyknęłam.
Po moich policzkach spływały parzące łzy. Moje serce krwawiło.Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, do kuchni wszedł Steve. Patrzył na mnie zdezorientowany.
- Alex, co się stało? - spytał podchodząc do mnie. Wziął mnie w ramiona i pogłaskał po głowie.
- On .. Odszedł.. - wyjąkałam wskazując na liścik przede mną. Mężczyzna szybkim ruchem go wziął i przeczytał zawartość. Steve tego w żaden sposób nie skomentował, jedynie objął mnie szczelnie ramionami.
- Tak bardzo mi przykro, mała - powiedział cicho. Zapłakałam jeszcze bardziej wiedząc, że teraz wszystko będzie inaczej. Moje szczęście się skończyło. Odeszło razem z nim. Szczęśliwe dni mojego życia minęły.
Bez niego umierałam.- Obiecałeś. - wyszeptałam cicho.
Obiecałeś.
*~*~*~*~*
Witam w kolejnym rozdziale!
Jak widzicie lubię znęcać się nad bohaterami ale taka już jestem 🤷🏼♀️
Dziękuje wam za tak duży odzew z waszej strony, cieszy mnie fakt, że podoba wam się to opowiadanie ♥️
Jeśli rozdział wam się podobał zostawcie po sobie komentarz i gwiazdkę. To zawsze motywuje 😇
Do następnego!
CZYTASZ
Winter Soldier • Bucky Barnes
FanficPo upadku Hydry Bucky pragnie powrócić do spokojnego życia, ma zamiar poznać swoją przeszłość. Steve z pomocą Alex chcą mu pomóc odzyskać wspomnienia. Gdy jego życie wychodzi na prostą coś co ciągnie się za nim od pół wieku upomina się w najmniej oc...