James Barnes
- Odbiło ci? - warknął Rogers i popchnął mnie na ścianę. Nic nie odpowiedziałem, stałem pod ścianą patrząc jak Steve sprawdza puls dziewczynie. Zaniósł ją do sypialni, może rzeczywiście przesadziłem? Gdy zobaczyłem ten dziennik wstąpiła we mnie nieopisana złość. To jak przekleństwo. Podszedłem do blatu gdzie dziewczyna zostawiła dziennik. Podniosłem go i przyjrzałem się uważnie. Do mojej głowy nadeszły urywki wspomnień, laboratorium, walki, pranie mózgu. Do kuchni wrócił Steve, było mi wstyd więc nie podniosłem wzroku.
- Wybacz, ale jak zobaczyłem ją z dziennikiem, myślałem, że znów chcą mnie zaprogramować.
- Nie mnie powinieneś przepraszać, to ona się tobą zajęła, gdy przeleciały przez ciebie pociski - powiedział z lekkim zażenowaniem. - Chodź, coś ci pokaże - powiedział po chwili i wskazał na dwa wielkie pudła leżące na stoliku w salonie. Podał mi stos czarno-białych zdjęć, na każdym znajdował się Rogers, ale jakiś chudszy. I .. i ja. Tylko w krótszych włosach i mniej umięśniony. Powoli przypominałem sobie momenty z fotografii, jak mogłem zapomnieć o człowieku, który poszedłby za mną w ogień?
Steve nic nie mówił, dał mi w spokoju obejrzeć wszystkie pamiątki które przyniósł.- Przepraszam, że zapomniałem - wydukałem nadal przeglądając zdjęcia.
- To nie twoja wina, gdy wypadłeś z pociągu nawet nie próbowałem cię szukać, taki upadek był pewną śmiercią. - powiedział a ja spojrzałem na swoją stalową rękę. Przez głowę przeszły kolejne zaginione wspomnienia. Zima, pociąg, strzelanina, wybuch i twarz Steve'a.
- Śmierć to za mało, żeby się mnie pozbyć - spróbowałem zażartować jednak chyba bez skutku.
- Zawsze przy mnie byłeś. Gdy ciebie zabrakło strasznie się zagubiłem, nie miałem się do kogo wygadać, ani z kim robić największe głupoty. - zaśmiał się Steve. Ja też się uśmiechnąłem.
- Cieszę się, że mnie znaleźliście. - powiedziałem w końcu patrząc mu w oczy.
Steve opowiadał mi o różnych sytuacjach w Nowym Jorku i podczas atakowania baz Hydry. Rogers mówił, że gdy jednostka 107 została zabrana do obozu Hydry już wtedy doktor Zola zaczął się mną interesować. Podejrzewałem, że było to z powodu przyjaźni z Rogersem. Steve nie zabiłby przyjaciela. Ostatnio to udowodnił, gdy walczyliśmy na statku Hydry. „Ja kumpla nie zawiodę" odezwało się wspomnienie. Było mi wstyd. On był moją misją, celem do zabicia. On widział we mnie najbliższą osobę na świecie. Nie wiem kto był w tej sytuacji bardziej pokrzywdzony - On ze względu na moją rządzę mordu, czy ja tracąc wszystkie wspomnienia.
- Znałeś facetów, którzy cię ostatnio zaatakowali? To ludzie Hydry? - spytał kapitan.
- Kojarzę ich, odłamki hydry - powiedziałem ze zniesmaczeniem - W ciągu dwóch miesięcy paru się tu przewinęło. Chcą mnie odzyskać.
- Trzeba ich zabić, żeby do tego nie dopuścić.
- Od kiedy Super Żołnierz nakłania do zabijania? - zażartowałem.
- Od kiedy chodzi o życie Buckiego Barnes'a - powiedział i poklepał mnie po plecach. - Nie zapomnij przeprosić Alex - wskazał na zamknięte drzwi - Ale chyba w tym przypadku przeprosiny to za mało.
Miał rację, po chwili wszedłem do jej pokoju, był przestronny i jasny. Na łóżku leżała Ona. Steve zawinął jej kostkę, przypomniał mi się dźwięk łamania kości. Następnie spojrzałem na szyję pokrytą siniakami. „ Bucky ty idioto, mogłeś ją zabić „ pomyślałem.
Usiadłem na skraju łóżka i zacząłem obserwować jej miarowy sen. Na jej policzkach i nosie widniały piegi, pełne usta były ułożone w grymasie a pojedyncze kosmyki długich włosów przykleiły się do jej czoła. Dziewczyna otworzyła oczy, gdy mnie zobaczyła wiedziałem jej strach.
- Przepraszam za mój wybuch złości - powiedziałem patrząc na swoje splecione palce.
- Każdemu się zdarza - powiedziała cicho, jej głos był słaby i chropowaty. Najbardziej dręczyło mnie to, że było to przeze mnie.
- Jestem Bucky - powiedziałem nagle.
- Alex - powiedziała i podała mi rękę.
- Czegoś potrzebujesz, Alex? - spytałem nie widząc co robić. Widziałem u niej zmieszanie czy powiedzieć to, co miała na końcu języka. Dokładnie wiedziałem, że nie rozmyśliła czy chce herbaty czy zwykłej wody. Chciała wyjaśnień. Chciała wiedzieć czemu ją zaatakowałem i o mało nie zabiłem. Jednak ta dziewczyna nie wyglądała na głupią, powiem jej niedługo. Jak i ona i ja powrócimy do zdrowia.
- Nie dziękuje. Ty też powinieneś odpoczywać, poproś Steve'a, żeby ci dał nowy opatrunek, trzeba go już zmienić - powiedziała cicho. Alex zamknęła oczy wiec opuściłem jej pokój. Nie do końca wiedziałem jak mam się zachować. Od 70 lat nie miałem styczności z normalnymi ludźmi, trafiali się sami psychole. Musiałem się nauczyć wszystkiego od początku. Kultury, uśmiechania, ludzkich uczuć. Muszę przypomnieć sobie czasy gdy jeszcze byłem normalny, kiedy jeszcze byłem człowiekiem.
***
Witam w kolejnym rozdziale, jest nieco krótszy od pozostałych ale stwierdziłam ze wole zacząć nowy wątek już w następnym rozdziale. Jak narazie udało mi się przytrzymać codzienne publikowanie pomimo że pisze na spontanie😂 Mam nadzieje, że to docenianie i do zobaczenia!
PS Nie zapomnijcie pozostawić opinii w komentarzach i gwiazdkach jeśli wam się podobał rozdział. To bardzo motywuje.
CZYTASZ
Winter Soldier • Bucky Barnes
Hayran KurguPo upadku Hydry Bucky pragnie powrócić do spokojnego życia, ma zamiar poznać swoją przeszłość. Steve z pomocą Alex chcą mu pomóc odzyskać wspomnienia. Gdy jego życie wychodzi na prostą coś co ciągnie się za nim od pół wieku upomina się w najmniej oc...