Rozdział 12

6.7K 333 294
                                    

Alex

Obudziły mnie leniwe promienie słońca przedostające się do mojej sypialni, przewróciłam się na drugi bok i stwierdziłam, że coś jest nie tak. Otworzyłam energicznie oczy i spojrzałam na godzinę. Zegar spokojnie sobie tykał i wskazywał 10:20. „Ktoś tu zapomniał rano zadzwonić „ mruknęłam i wzięłam zegarek do ręki. Popukałam w małą szybkę mając cichą nadzieję, że zegar sam się naprawi. Jednak sprawdziłam baterię i wskazówki, wszystko było w porządku. Czułam się trochę winna, że nie wstałam na poranny trening, ale z drugiej strony czemu Bucky mnie nie obudził? Z tym nurtującym mnie pytaniem poszłam do kuchni.
Na blacie była złożona karteczka.

Wyszedłem rano na spotkanie, wrócę później. Zrobiłem na śniadanie shake z owoców, jest schowany w lodówce. Na płycie kuchennej jest owsianka, wszystko zrobione z twojej książki z przepisami. Smacznego.

P.S. Wyłączyłem ci budzik i nie, nie jest popsuty. Nie zapomnij dzisiaj potrenować na worku treningowym, ostatnio mi się skarżył, że dawno cię nie było. Miłego treningu.

Bucky

Miałam nadzieje, że kolejny dzień w biurze Tarczy nie zabierze energii Buckiemu. Wiem jak ważne było pozytywne zakończenie tych spotkań. Mocno trzymałam za niego kciuki, jednocześnie miałam świadomość, że sukces wiąże się z wyprowadzką Buckiego. Część mnie bardzo cieszyła się z jego sukcesu, wiedziałam, że musi się udać. Jednak moja druga część, ta bardziej egoistyczna, wiedziała jak przeżyje jego usamodzielnienie. Będę tu znowu sama, bez niego. Bez człowieka przez którego uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Czy Bucky stał się dla mnie kimś więcej? Jednak chyba nie chciałam narazie znać odpowiedzi. Poszłam potrenować, jednak nawet to nie odgoniło moich myśli od istniejącej sytuacji. Nie mogłam się tak łatwo przywiązywać, co jeśli Bucky będzie musiał gdzieś wyjechać na stałe? Praca w Tarczy wiąże się z takimi rzeczami. Mogłam tylko wzdychać z bezsilności i modlić się, żeby los się do mnie uśmiechnął. Postanowiłam nie siedzieć dzisiaj bezczynnie, po wzięciu prysznica i doprowadzenia się do normalnego stanu postanowiłam się przejść. Krążyłam po zatłoczonych ulicach mojego pięknego miasta, letnie słońce przebijało się przez wieżowce. Miałam zamiar poczekać aż Bucky wyjdzie z biura, chciałam spędzić z nim czas na mieście. Miałam jeszcze dużo czasu więc zaszłam do mojej ulubionej kawiarni, która znajdowała się naprzeciwko Triskelionu. Po drodze musiałam zahaczyć o moje ulubione sklepy, w końcu musiałam jakoś polepszyć ten dzień. Usiadłam przy oknie przy malutkim stoliczku czekając na mrożoną kawę. Otworzyłam gazetę, która leżała na parapecie i z nudów zaczęłam ją przeglądać. Znalazłam artykuł o całej działalności Tarczy, dziennikarz nie żałował niezbyt przyjemnych słów na Nicka Fury'iego twierdząc, że zbieranie mutantów i wariatów by walczyli ze złem to niezbyt dobry pomysł. Byłam całkowicie przekonana, że gdyby nie ta grupa wariatów zginęłoby 20 milionów ludzi w przeciągu paru sekund.

- Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę. - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam Lokiego stojącego przede mną.

- Loki? Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona jednocześnie się z nim witając. Był ubrany w czarny garnitur, co było zdziwieniem. Loki rzadko nosił coś w miarę normalnego.

- Fury zażyczył sobie mojej obecności w biurze, więc oto jestem - wskazał na siebie z dumą na co parsknęłam śmiechem. - Ale niestety razem z nim - wskazał ze znudzoną miną na Thora, który machał do mnie stojąc w kolejce do kasy. Jak na przybysza z innej planety Thor w ogóle się nie wyróżniał od normalnego człowieka. No, może poza tym wielkim młotem, który wszędzie taszczył.

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz