Rozdział 53

3.8K 199 90
                                    




Bucky

Trzy dni zajęło ekipie ratunkowej wydostanie nas spod gruzów zawalonego budynku. Prawdopodobnie zajęło by im to o wiele więcej czasu, ale wtedy oczywiście do akcji wkroczył Stark. Wyciągnięcie nas stamtąd nie było proste, jeśli by źle ruszyli gruzy z pewnością by nas zabiły, a jeśli by tak się właśnie stało, to również cała ekipa byłaby martwa z powodu złości Tony'ego.

Proste? Proste.

Kiedy już udało im się nas wydobyć kazano mnie aresztować. Bo czego innego mogłem się spodziewać? Widziałem niezadowolone miny Fury'ego i Starka i już widziałem, że to nie oni wydali nakaz. Brunet spod byka patrzył na sekretarza stanu, który rozmawiał właśnie z agentami Tarczy. Czyli to jego robota. Jeden z mężczyzn właśnie wyjmował kajdanki jednak pewna uparta brunetka mu przerwała. Podbiegła do niego i wytrąciła kajdanki z jego rąk.

- Nawet o tym nie myślcie! - krzyknęła i odrazu się skrzywiła z bólu. Pęknięte żebra dawały siewne znaki. Zmarszczyłem brwi wiedząc, że to moja robota.

- Odsuń się młoda damo - powiedział łagodnym głosem Ross.

- On niczego nie zrobił, był pod działaniem Programu Zimowego Żołnierza. Nie zrobił tego umyślnie! - wykłócała się dziewczyna. Ross miał mocno zdziwioną minę na jej słowa.

- Dostałem wiadomość, że Program został usunięty. - przyznał.

- Bo tak było - powiedziałem, a wzrok wszystkich obecnych w pomieszczeniu padł właśnie na mnie. - Jednak, kiedy znowu trafiłem do Hydry robiono na mnie dużo eksperymentów. Zauważyli, że Program usunięto, więc znowu go wprowadzili. - wytłumaczyłem.

Po moich słowach Sekretarz, Tony, Fury i Alex udali się na drugi koniec pomieszczenia i żywo dyskutowali. Po około dziesięciu minutach cała gromadka podeszła bliżej. Ross głęboko westchnął i przekręcił oczami.

- Zdejmuję nakaz aresztowania pod warunkiem, że usuniecie Program, na stałe - oznajmił. Pożegnał się z resztą i odszedł razem z całą świtą.

Zmęczona dziewczyna podeszła bliżej i posłała mi lekki uśmiech. Te parę dni pod stertami gruzów jej nie służyło.

- Dziękuję, Alex. Zawsze ratujesz mi tyłek. - przyznałem.

- Od tego jestem - zapewniła.

- Chodźcie, musimy was doprowadzić do porządku - oznajmił Stark.

Podszedł do mnie i wziął mnie pod ramię ze względu na złamaną nogę.

- Dobrze cię widzieć z powrotem, Tony. - powiedziałem kiedy wsiadaliśmy do samochodu.

- Cóż, nie mogę tego samego powiedzieć. Sam wiesz..

- Tak, tak jesteś samowystarczalny i nie potrzebujesz towarzystwa. - dokończyłem lekko się śmiejąc.

- Czytasz mi w myślach. - uśmiechnął się Stark. - Witaj w domu.

**

Maszyna po prawej stronie mojego łóżka co chwilę wydawała z siebie cichy dźwięk potwierdzający bicie mojego serca. Dzięki szybszej regeneracji noga była prawie wyleczona, pęknięte żebra zrosły się prawidłowo.
Jedyne co mi jeszcze dokuczało to poczucie winy. Cholernie ciężkie poczucie winy.

Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili zza nich wyłoniła się Alex. Uśmiechnąłem się lekko jednak tego nie odwzajemniła. Przybrała bezuczuciową maskę i usiadła na krześle.

- Chyba musimy porozmawiać. - powiedziałem. Alex pokiwała głową i ciężko wypuściła powietrze.

- Jesteś idiotą, Bucky. - powiedziała chłodno. Powiedziałbym, że nie spodziewałem się takich słów jednak spodziewałem się czegoś gorszego. Zmarszczyłem brwi na jej słowa.

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz