Rozdział 34

3.7K 197 49
                                    




Alex

Obudziłam się z lekkim bólem głowy, wczorajszy wieczór widziałam jak przez mgłę. Jedyna osoba, która się wczoraj trzymała był Bucky. Uśmiechnęłam się na wspomnienie o wczorajszych zabawach z Just Dance, nie miałam pojęcia ze James umie tak wywijać, byłam pod wrażeniem.
Bucky brał prysznic, więc stwierdziłam, że udam się do garażu zobaczyć co Tony wymyślił ze zbrojami.

- Bucky, niedługo wrócę - powiedziałam przybliżając się do drzwi łazienki.

- Okej, tylko nie zapomnij że o dziesiątej w siłowni. - powiedział.

Wszyscy wzięli na poważnie przygotowania do następnej misji, mieliśmy świadomość jak bardzo są niebezpieczni i nieprzewidywalni są Zimowi Żołnierze, więc treningi trzeba było zacząć od razu.

Zanim udałam się do garażu zahaczyłam o kuchnię po szklankę wody, wypiłam ją duszkiem i odstawiłam. Już schodząc po schodach słyszałam, że Tony skręca sprzęt, otworzyłam drzwi i miałam wrażenie, że nie spał całą noc. Za szybami były już gotowe ulepszone stroje Kapitana Ameryki, Zimowego Żołnierza, Wandy i Czarnej Wdowy, rzeczywiście mieliśmy geniusza pod dachem.

- Myślałam, że kac cię będzie trzymał. - powiedziałam powiedziałam podchodząc do stanowiska jego pracy.

- Musiałem się chwilkę przespać, potem całkowicie wytrzeźwiałem. - powiedział łącząc kable ze sobą.

- Dużo zrobiłeś, jestem pod wrażeniem. - powiedziałam z uznaniem wskazując na gotowe stroje pozostałych.

- Goni nas czas - przyznał. - Po świętach ma być wszystko przygotowane, łącznie z wami, więc nie będzie obżerania się w święta. - powiedział na co przewróciłam oczami.

- Damy rade, Tony - powiedziałam przytulając się do niego.

- Wiem kochanie - powiedział i odwzajemnił uścisk. - Leć się szykować, niedługo masz trening - ponaglił mnie.

- Wyganiasz mnie? - spytałam unosząc brew.

- Zdam o twoją sprawność fizyczną. - powiedział z uśmiechem.

Wyszłam z garażu posyłając mu ostatnie karcące spojrzenie i udałam się przebrać. Bucky wszedł do mojego pokoju i stanął w drzwiach, jeszcze raz musiałam przyznać, że w krótszych włosach wygląda lepiej, tak inaczej. Pomimo tego miał pozostałości sińców pod oczami, jak go widziałam na Syberii miał dwa razy widoczniejsze niż teraz. Nie miałam pojęcia co tam przeszedł, ale miałam wrażenie, że nie było to pięciogwiazdowe spa z basenem.

W tamtym momencie gdy go tam zobaczyłam na tamtym korytarzu ujrzałam zmęczonego człowieka dźwigającego ciężar świata, nosił ten ciężar przez trzy lata bez żadnego sprzeciwu. Było to tylko po to, bym mogła żyć, jednak co to było za życie, gdy jego brakowało obok?

- Dawno razem nie byliśmy na treningu. - uśmiechnął się chowając ręce w kieszenie wyrywając mnie z zamyślenia.

- Racja - odwzajemniłam uśmiech. - Ostatni raz kiedy byłam zielona w tym wszystkim.

- Nie mam pojęcia jakim cudem tak szybko doszłaś do takiej formy. - mówiąc to podszedł do mnie nieco bliżej. - Widziałem jak walczysz, muszę stwierdzić jesteś naprawdę dobra. Oczywiście nigdy nie przerośniesz mistrza ale próbować możesz. - zaśmiał się melodyjnie. Za te słowa oberwał łokciem w brzuch.

- Musiałam odciągnąć umysł od nieprzyjemnych myśli po twoim odejściu. - mruknęłam poprawiając kucyk.

- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę - przeciągnął swoimi palcami po moich bliznach na przedramieniu.

Spuściłam wzrok nie chcąc widzieć jego wyrzutów sumienia, to nie była jego wina. To była moja decyzja, by po niego pójść w ogień. Pomimo blizn, które po tym zostały nigdy tego nie żałowałam. Bucky westchnął podnosząc mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała.

- Przepraszam. - powiedział łamiącym głosem, w jego oczach widziałam ból i wyrzuty sumienia. Na jego smutną minę miękło mi serce. Pocałował z czułością miejsce moich blizn.

- Bucky, wiesz, że ci to dawno wybaczyłam. - uśmiechnęłam się lekko.

- Nie wiem czy zasługuję na wybaczenie. - wyszeptał. - Obiecuję, że już więcej nigdzie nie zniknę. Nigdy. - powiedział opierając swoje czoło o moje. Czułam jego ciepłą skórę i piękny zapach. Ujęłam jego policzek patrząc w jego zaszklone oczy.

- Kocham cię, James - szepnęłam i wpiłam się w jego usta składając na nich krótki lecz namiętny pocałunek.

Chciałam się odsunąć jednak Bucky miał inne plany, chwycił mnie za biodra i gwałtownie do siebie przysunął przez co wydałam z siebie ciche westchnięcie. Zarzuciłam mu ręce na kark, w tym samy momencie James pogłębił pocałunek i przywarł mnie do ściany, objęłam go nogami w pasie podczas, gdy jego dłonie jakby na nowo poznawały moje ciało. Bucky przeniósł swoje usta na moją szyje co chwila delikatnie przejeżdżając po niej swoim językiem, uwielbiałam to. Moje palce lekko szarpały jego włosy podczas gdy jego pocałunki dotarły do obojczyka, czułam jak moje ciało jest rozpalone pod jego wpływem, mój oddech się przyspieszył a serce biło jak oszalałe. Pragnęłam go całą sobą, moje usta go pragnęły, moje ciało, mój umysł. Był dla mnie jak narkotyk.

Nasze pocałunki przerwało pukanie do drzwi.

- Gołąbeczki, wiem, że tam jesteście, pora na trening. - powiedziała Natasha, która stała za drzwiami. - Za pięć minut na dole, nie będziemy na was czekać - powiedziała i usłyszeliśmy jak odchodzi.

Bucky warknął i niechętnie postawił mnie na ziemię i przetarł twarz dłonią.

- Chodź, żołnierzu. Pora się czegoś nowego nauczyć - powiedziałam ciągnąc go w stronę drzwi wyjściowych.

*~*~*~*

Witajcie w nowym rozdziale! Znowu udało mi się go dodać stosunkowo szybko.
😎
Rozdział jest krótszy ale już nie chciałam zaczynać nowego wątku bo byłoby to zdecydowanie za długie

Mam wrażenie, że rozdziały nie są w ogóle interesujące :( Myślę, że piszę coraz większą klapę i nic w tym nie ma sensownego.
😣😒
Napiszcie mi proszę szczerze co sądzicie bo już sama nie wiem 🤷🏼‍♀️

Do następnego!♥️

Winter Soldier • Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz