Przeciwnik niemal odrazu zablokował mój kontratak i jednym ruchem powalił na matę treningową w luksusowym domu Anthony'ego Starka na obrzeżach Nowego Jorku.
- Nie zapominaj o postawie nóg, Alex. Ale tym razem było o niebo lepiej - pocieszył mnie Steve Rogers podając mi rękę, żeby pomoc mi wstać.
Podał mi ręcznik bym otarła twarz pełną kropelek potu podczas gdy on nie miał nawet przyspieszonego oddechu. Właśnie odbyłam swój trening samoobrony z Kapitanem Ameryką, jak to możliwe? Powiedzmy, że bycie bratanicą Tony'ego Starka ma swoje zalety, od upadku Hydry minęło dwa miesiące, jednak Tony chciał, żeby ktoś nauczył mnie podstaw samoobrony. Padło na Rogersa, od jego powrotu do zdrowia wylewam na macie siódme poty pod okiem profesjonalisty. Jednak wiele osób powiedziałoby, że stulatek nie powinien się ruszać z łóżka, a co dopiero trenować innych i w wolnych chwilach ratować świat. Ale kto by się tym przejmował.
- Dzięki, Steve. Jeszcze kiedyś będą ze mnie ludzie - powiedziałam.
- Bez dwóch zdań - przyznał.
Po krótkiej rozmowie wzięłam swoją torbę i udałam się wziąć prysznic. Rozczesałam długie, brązowe włosy i zauważyłam, że od słońca znowu przybyło mi piegów. Umyta i zmęczona pożegnałam się z Rogersem i Starkiem, którzy znowu majstrowali w wielkim garażu.
- Nie zapomnij wziąć kawałka ciasta, Pepper wczoraj zrobiła - powiedział Stark na odchodne.
Poszłam na górę gdzie zastałam Pepper krojącą i chowającą dla mnie ciasto do pudełeczka.
- Mam nadzieje, że będzie ci smakować kochanie - powiedziała i ucałowała mnie na pożegnanie.
- Dziękuje Pepper, wpadnę do was w weekend. - powiedziałam i wyszłam z wielkiego domu w stronę mojego Mini Coopera, którego dostałam na Boże Narodzenie od Tony'iego.
Tony, Pepper i reszta drużyny Avengersów była dla mnie jak prawdziwa rodzina, razem spędzaliśmy urodziny, święta i niemalże każdy weekend. Tony zastępował mi ojca, który zginął lata temu, a Pepper traktowała mnie jak własną córkę. Tworzyliśmy małą, dziwną rodzinę. Byliśmy dla siebie wsparciem w każdej sytuacji.
Po dwudziestu minutach byłam już w swoim „skromnym" apartamencie. Zgadniecie kto podarował mi mieszkanie z okazji ukończenia liceum? Odpowiedź nie była trudna. Powtarzałam Tony'emu, że mogę znaleźć pracę, i wynająć coś na własną rękę. Jednak miliarderowi, który prawdopodobnie podcierał się studolarówkami nie sprawiło to żadnego obciążenia finansowego. Zawsze powtarzał, że jestem dla niego jak córka, której nigdy nie miał. Dlatego obdarowywał mnie najdroższymi prezentami na świecie. Ekskluzywny ekspres do kawy, zestaw najdroższej porcelany, czy telewizor na pół ściany to tylko nieliczne rzeczy którymi byłam obdarowywała. Pomimo, że miałam 21 lat pozostawałam ich małym pupilkiem, miało to swoje wady i zalety, jednak nigdy nie mogłam narzekać na nudę i brak rozrywki. Jednak nigdy w życiu nie przypuszczałam, że w moim życiu mogą nadejść jeszcze większe zmiany, oprócz dostania się na wymarzony uniwersytet, uważałam to za niemożliwe. Do pewnego momentu.
***
Witam w nowym opowiadaniu z serii Avengers, mam nadzieję, że Wam przypadnie do gustu pomimo, że to dopiero początek, do zobaczonka.
CZYTASZ
Winter Soldier • Bucky Barnes
FanfictionPo upadku Hydry Bucky pragnie powrócić do spokojnego życia, ma zamiar poznać swoją przeszłość. Steve z pomocą Alex chcą mu pomóc odzyskać wspomnienia. Gdy jego życie wychodzi na prostą coś co ciągnie się za nim od pół wieku upomina się w najmniej oc...