Perspektywa May
Rano zdecydowałam, że skoro nie będzie mnie na dzisiejszym meczu to najrozsądniej będzie jeśli, w ogóle nie wybiorę się do szkoły... I tak było dziś tylko sześć lekcji. W czym dwie matematyki... Oczywiście rano i tak słyszałam narzekania mojego taty, jak to bardzo nie chce iść do pracy. Tata w tym domu jest jak drugi budzik. Zignorowałam tatę, który nadal demolował dom potykając się, o co drugi mebel w domu i wróciłam do spania...
Obudziłam się o dziesiątej. Naprędce ubrałam się w swój ulubiony czarny top i jeansy z wysokim stanem. Rozczesałam włosy palcami i zeszłam na dół. Otwierając lodówkę oczywiście natrafiłam na kompletną pustkę, więc niestety będę musiała ruszyć dupę do sklepu. Dziadek zapewne nadal śpi, a jak wstanie to pójdzie do swojej ulubionej biblioteki, aby wypożyczyć kolejne książki.
Koszyk miałam cały zapełniony, aż żałowałam, że nie zdecydowałam się na wózek na kółkach. Nie mogło mi zabraknąć mleka, płatków, które koniecznie musiały być kolorowymi kółeczkami, fluff'a, żelków w kształcie misiów, mrożonej pizzy, świeżego bochenka chleba, sera i mleka czekoladowego. Gdyby tata bądź dziadek poszliby ze mną na zakupy, nie byłoby połowy z tych rzeczy... Dodatkowo przy kasie dorwałam milky waya. Wyciągając z koszyka kolejne produkty poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się dookoła poszukując osoby, która tak mało dyskretnie mi się przygląda. Natrafiłam spojrzeniem na Hayden' a . Posłałam mu lekki uśmiech i powróciłam do kontynuowania poprzedniej czynności.
Szłam z torbą z zakupami, aż poczułam lekkie klepnięcie w ramię. Tak jak się spodziewałam, był to Hayden. Hayden Morgan chodził ze mną na hiszpański, matematykę i biologię. Często gadaliśmy, głównie dlatego, że siedzę obok niego na tych przedmiotach. Mamy niemal identyczny gust muzyczny, więc często dzielimy się opiniami o nowych kawałkach.
- Hej Sheridan- przywitał się posyłając mi uśmiech- a ty co nie w szkole- uniósł jedną brew.
- Siema Morgan- odpowiedziałam mu tym samym i posłałam kpiący uśmieszek- I kto to mówi? Zamiast uważać na zdublowanej matematyce to ty się szlajasz po jakichś supermarketach. Wstyd!- rzuciłam z niesmakiem na co ten lekko się zaśmiał.
- Dziś impreza po meczu- wskazał głową na dwie wielkie siaty, które trzymał w jednej ręce- A to dopiero początek... mój brat zapewne już ładuje cały bagażnik naszego vana... A właśnie! Mam nadzieję, że wpadniesz- powiedział uroczo się przy tym uśmiechając.
- Emm, no nie wiem, mam dziś sporo na głowie...
- Kupię ci słodycze- próbował mnie przekupić skubany.
Udałam że się zastanawiam i postukałam się z namysłem po brodzie.
- Hm... no dobra! Dla słodyczy wszystko. Mogę przyjść z dziewczynami?- zapytałam dla pewności- Dani by mi nie wybaczyła, gdybym nie zabrała jej na imprezę.
- Tak oczywiście- uśmiechnął się jeszcze szerzej, na co założyłam niesforny kosmyk za ucho, aby w jego oczach nie wyglądać jak totalny strach na wróble. Plułam sobie w brodę, że się jakoś nie umalowałam. Skąd miałam wiedzieć, że w sklepie spotkam Haydena? Mogłam chociaż założyć stanik pod ten top...
Hayden był wyższy ode mnie. Miał ciemne brązowe włosy, które ciągle były w nieładzie, oczy w kolorze soczystej zieleni i absolutnie zniewalający uśmiech. Skłamałabym mówiąc, że mi się nie podoba. Lecz prawda była taka, że wzdychała do niego większość lasek z naszej szkoły. Jedyne co czasem potrafiło irytować to, to że zadaje się ze szkolnymi playboyami... Co prawda, nie wiem, czy jest taki jak jego kumple. Plotek zawsze jest cała masa, a to co jest prawdą trzeba usłyszeć od samego zainteresowanego. Fakt, że lubił imprezować i odwalać różne dziwne akcje w klasie nie znaczyło od razu, że jest kompletnym dupkiem.
- To gitara- odparłam posyłając mu kolejny uśmiech- będziemy na pewno- obiecałam- Ja się zbieram- podniosłam zakupy do góry- muszę zrobić jakieś śniadanie.
Podniósł do góry brwi i uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach.
- Śniadanie z...- przyjrzał się moim zakupom- mnóstwa słodyczy, chleba i sera? Dość oryginalnie.
Prychnęłam przystępując z nogi na nogę. Trenuję aikido, więc mogę sobie pozwolić na to, by jeść na co mam ochotę i nie wyglądać przy tym jak szafa trzydrzwiowa. Mam dość szerokie biodra, które nie są spowodowane bynajmniej tym, że jem w zawrotnych ilościach.
- Tak. Dokładnie- potwierdziłam pokazując mu język- więc serio muszę się zbierać- odparłam.
Ten nic nie mówiąc wziął z mojej ręki torbę z zakupami i zaczął iść w stronę mojego domu. Ja stałam jak słup soli i się gapiłam jak głupia. Niewykluczone, że miałam otwartą buzię...
Ten odwrócił się do mnie przez ramię i zerknął na mnie.
- Idziesz Sheridan?- zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Hayden- Rusz dupcie bo mi rączki odpadną- udał, że ledwo jest w stanie udźwignąć te wszystkie torby.
Dogoniłam go i dałam kuksańca w bok, ten oddał mi tak, że o mało co nie wpadłam w pobliskie krzaki.
Zaniósł moje zakupy aż na sam blat w mojej kuchni. Posłałam mu kolejny dzisiaj uśmiech i podziękowałam. W tym też momencie do kuchni wpadł mój dziadek, który zatrzymał się w pół kroku na widok Haydena. O nie, o nie, o nie... Zaczyna się.
- O! Nie wiedziałem May, że zaprosisz dziś do nas jakiegoś przystojnego młodzieńca...- wyciągnął rękę do Haydena, a ten ją uścisnął rzucając mi orientacyjne spojrzenie.
Przeczesałam włosy ręką i poprawiłam top.
- Dziadku, to jest Hayden, mój kolega ze szkoły, Hayden to mój dziadek- przedstawiłam ich sobie by mieć już z głowy.
- To twój chłopak?- zapytał bezpośrednio dziadek na co ja prawie zakrztusiłam się czekoladowym mlekiem, które zaczęłam pić po drodze.
- Dziadku!- zganiłam go patrząc na niego zażenowana i zerknęłam ukradkiem na reakcję Haydena. Ten nie wydawał się być zirytowany. Też na mnie zerknął mrugając do mnie, wywołując u mnie rumieńce na policzkach.
- No już, już- dziadek podniósł ręce w obronnym geście- Staruszek już sobie idzie- odparł biorąc jakiś jogurt z lodówki- miło cię było poznać Hayden- rzucił do niego posyłając mu miły uśmiech i skierował się do salonu.
Uderzyłam otwartą dłonią w czoło. Spojrzałam się na Morgana, który siedział już przy kuchennym blacie uważnie mi się przyglądając.
- Skoro już u ciebie jestem... to zostanę żeby spróbować twojego oryginalnego śniadaniowego menu- oznajmił opierając twarz na dłoni.
Uniosłam jedną brew do góry, ale nie odpowiedziałam. Rozpakowałam zakupy nalałam mleko do dwóch misek wsypałam górę płatek do każdej z nich i włożyłam do nich łyżki. Jedną podałam chłopakowi a ja sama wskoczyłam na blat naprzeciwko niego i zaczęłam jeść swoje płatki. Ten się do mnie tylko tajemniczo uśmiechnął po czym również zaczął jeść.
Nagle podniósł głowę do góry i wskazał ręką na miskę.
- To najlepsze mleko z płatkami, jakie w życiu jadłem- odparł z ręką na sercu, na co ja się zaśmiałam omal nie wypluwając połowy tego co miałam w buzi.
- Nie nabijaj się Morgan- ostrzegłam go- trenuję aikido.
Ten dokończył swoją porcję po czym spojrzał na mnie posyłając mi wyzywające spojrzenie.
- Dobrze się składa Sheridan, bo ja trenuję boks.
- Chyba nie sądzisz, że masz jakiekolwiek szanse na pokonanie mnie Morgan- zażartowałam.
- Próbować zawsze można- odparł udając, że godzi się na przegraną, na co ja wybuchłam ponownie salwą śmiechu.
Chwilę po tym pożegnałam Haydena. Byłam nim zupełnie oczarowana. I nawet teraz oglądając Ricka i Mortyiego czułam wypieki na policzkach...
CZYTASZ
Four
Teen FictionJedna przyjaźń, cztery różne dziewczyny i cztery perspektywy. Danielle, May, Kath i Alexis tworzą zgraną paczkę, mimo że tak bardzo różnią się od siebie. Czy własne problemy, własne związki będą w stanie je od siebie oddalić? Czy niebezpieczeństwo...