Perspektywa May
Reszta dnia minęła mi zwyczajnie. Po pożegnaniu Haydena nadal czułam jak szybko bije mi serce. Było to też spowodowane morderczym treningiem, który sobie zaserwowałam. Trener mówił „May, nie ma potrzeby żebyś to robiła, zwłaszcza że nie trenujesz już regularnie baletu. Ani też nie rozciągasz się w domu". Ale ja zawsze wiem swoje. Jestem głupia i uparta. Obecnie czuję ból przy każdym kroku, ale jestem z siebie dumna, że mi się udało.
Mecz trwa, ominęłam już pewnie część Ali, więc nie miałam się po co śpieszyć. Wiele razy widziałam jak spocony Kenji lata w tą i z powrotem, więc nie czułam potrzeby oglądania tego po raz kolejny.
Dziś miałyśmy iść na imprezę, a ja ledwo chodzę. Jaka ja jestem mądra. Mimo to postanowiłam wybrać na dzisiaj coś, przez co Hayden zaniemówi z wrażenia. Niby nie robię nic żeby komukolwiek zaimponować. Ale chciałam się mu pokazać z tej lepszej strony. Bo rano ukazałam mu się z tej gorszej...
Otworzyłam szafę. Nic nie wydawało mi się na tamtą chwilę odpowiednie. To nie, bo w tym mnie już widział. To też. I tamto też. Ugh! Postanowiłam wybrać coś z górnej półki, do której bardzo rzadko zaglądam, bo jest mega wysoko. Pewnie częściej pająki odwiedzają tamto miejsce niż ja. Przekładałam wszystkie rzeczy z miejsca w miejsce. Aż wreszcie, natrafiłam na czarny komplet składający się z obcisłej czarnej spódniczki z wysokim stanem i krótkiego obcisłego topu na ramiączkach. Do tego dobrałam czarne adidasy z białymi paskami. Nienawidzę butów na obcasie.
Spakowałam rzeczy do mojej skórzanej torby na ramię i z trudem wepchałam tam jeszcze kosmetyczkę. Schodząc na dół widziałam dziadka i tatę oglądających telewizję.
- Co oglądacie?- zagadnęłam podchodząc do nich patrząc na ekran telewizora.
Dopiero teraz zauważyłam, że dziadek zasnął w fotelu. Pewnie czytał i zasnął w trakcie. Tata odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- W sumie nic, przełączam kanały i sprawdzam, gdzie nie ma reklam- tak jak zwykle z resztą.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na godzinę w telefonie. Kurczę, trzeba się pośpieszyć.
- Tato?- odwrócił się ponownie w moją stronę z pytającym wzrokiem- Podwieziesz mnie?- zanim odpowiedział dokończyłam- Proszę.
Ten westchnął wiedząc, że nie ma wyboru i ruszył po kluczyki do samochodu. Droga minęła nam na słuchaniu Nirvany, którą grali akurat w radiu.
Nawet ze szkolnego parkingu słychać było wrzawę na trybunach. Pożegnałam tatę i poszłam na boisko. Zdążyłam na końcówkę, kiedy robili pamiątkowe zdjęcie. Zaśmiałam się widząc małą Ali przy Kenjim. Pewnie ta prukwa Ashley nie przyszła. Kiedy wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia poszłam do szatni, gdzie spotkałam Kath i Dani czekające na Lexi.
Gdy Lex już się przebrała poszliśmy wszyscy do auta Chrisa. Był nie mały ścisk. Chris i Dan z przodu. Z tyłu ja i Kath plus Noel z Ali na kolanach.
Noel i Chris nie wybierali się na imprezę, byli już absolwentami naszej szkoły i zapewne nie bawili się w imprezy dla małolatów. Tylko imprezy dla studentów...
Poszłyśmy do pokoju Dan i wszystkie się przebrałyśmy. Kiedy przyszedł czas na makijaż poszłam do łazienki a dziewczyny zostały w pokoju robiąc sobie paznokcie. A że ja miałam hybrydy nie musiałam tracić na to czasu.
W łazience Dan widziałam całą stertę męskich kosmetyków. Jedyną rzeczą tam należącą do Dan była szczoteczka do zębów i gąbka do mycia. Zapewne wszystkie te duperele należały do Noela...
Nałożyłam korektor żeby przykryć małe przebarwienia na twarzy. Nałożyłam jasnobrązowy cień na powieki po czym wytuszowałam dokładnie rzęsy przed tym robiąc cieniutkie kreski eyelinerem. Usta pomalowałam matową pomadką w ciemnoczerwonym kolorze. Popsikałam się perfumami, które spakowałam i wróciłam do dziewczyn. Które patrzyły się na mnie jak sroka w gnat.
- No co?- zapytałam nie wiedząc o co im chodzi.
Pierwsza ogarnęła się Dani która aż poderwała się z miejsca.
- Hayden' owi kopara opadnie- powiedziała na co ja poczułam niechciane rumieńce na twarzy.
- Dani!- krzyknęłam ganiąc ją i rzucając w nią najbliższą poduszką.
Wszystkie zgodnie się zaśmiały. Nie musiałam im mówić, że mi się podoba. Moje reakcje były dość jednoznaczne. Mimo że starałam się jak mogłam żeby to ukryć... to i tak niewiele to dawało.
Dani jak zwykle ograniczyła swój makijaż do tuszu do rzęs i malinowego błyszczyka, z resztą nawet bez makijażu wyglądała perfekcyjnie. Kath jak zawsze zabójczo, krwistoczerwona pomadka podkreślała kolor jej włosów, które skręciły się bardziej niż zwykle. Ali prezentowała się przeuroczo (gdybym jej to powiedziała to by było po mnie). Miała leciutki makijaż, pomalowane rzęsy, delikatne kreski i jak zwykle czerwoną matową pomadkę.
- Chris nas zawiezie?- zapytałam Danielle siadając obok niej na jej łóżku.
- Mhm, Chris się przyzwyczaił do bycia naszym szoferem- odparła opierając się na jednej ręce.
- Ej Noel też ostatnio się nieźle sprawdził w tej roli- odezwała się Kath z rozbawieniem.
Danielle zaśmiała się na uwagę dziewczyny.
- Noel? Mój Noel?- zapytała udając niedowierzanie- To jakbyś powiedziała, że zmywarka potrafi piec ciasteczka.
Danielle zawsze na niego narzekała, w zdecydowanej większości z resztą słusznie. Ale mimo to było widać, że uwielbia swoich braci. Chris jest dla niej wzorem a Noel... Noel może wzorem nie był, ale i tak go kochała. Kochała go denerwować. Miała wrażenie, że wcale nie ma tych dziewiętnastu lat tylko siedem.
Tak jak mówiła Dani, Chris zawiózł nas wprost do Haydena. Już z końca ulicy słychać było głośną muzykę. Dom Morganów był ogromny, mieli nawet wielki basen w ogrodzie. Nawet na zewnątrz była spora grupa ludzi. Chcieli złapać oddech na świeżym powietrzu. Wyszłyśmy z samochodu i pożegnałyśmy Chrisa, który powiedział, że mamy dzwonić w razie co.
Pierwszego zauważyłyśmy Cole 'a z Dylanem, którzy szli w naszym kierunku już mając ze sobą drinki. Dani podeszła do chłopaka i przywitała go buziakiem a ten objął ją ramieniem w pasie. Weszliśmy wszyscy do środka. Panował zaduch. Wszędzie czuć było alkohol. Dziewczyny od razu poszły w tłum ludzi do piwnicy, gdzie był parkiet, tak samo jak i w salonie, ale tam był już niezły tłum. Ja poszłam do kuchni po piwo. Przecisnęłam się przez ludzi, którzy podrygiwali w rytm muzyki trzymając swoje kolorowe kubeczki z drinkami. W kuchni o dziwo nie było takiego ścisku. Otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu piwa, którego smak toleruję. Kiedy w końcu znalazłam jabłkowe od razu je otworzyłam i wzięłam dużego łyka. Poczułam jak ktoś otacza mnie ramieniem.
- Siema Morgan- wzięłam kolejnego łyka patrząc na niego spod długich rzęs.
Uśmiechnął się.
- Hej Sheridan. Skąd wiedziałaś, że to ja a nie jakiś napalony zboczeniec?- zapytał biorąc łyka swojego drinka nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zgadywałam- odparłam ze śmiechem. Przybliżyłam twarz do jego ucha- Gdzie są moje słodycze Morgan?- zażartowałam.
On odwrócił do mnie twarz, przez co stykaliśmy się prawie nosami.
- Dostaniesz jak zasłużysz- odpowiedział. Kiedy to mówił czułam jego oddech na twarzy. Pachniał swoją wodą kolońską i alkoholem. Patrzyłam mu w oczy. Przygryzłam wargę. Cholera. Mogłabym utonąć w tym spojrzeniu. Czułam jak przybliża swoją twarz do mojej. Poszłam w jego ślady i po chwili po czułam jego usta na swoich.
CZYTASZ
Four
Ficção AdolescenteJedna przyjaźń, cztery różne dziewczyny i cztery perspektywy. Danielle, May, Kath i Alexis tworzą zgraną paczkę, mimo że tak bardzo różnią się od siebie. Czy własne problemy, własne związki będą w stanie je od siebie oddalić? Czy niebezpieczeństwo...