Rozdział 34

133 10 0
                                    

Perspektywa May

Coraz bardziej martwiłam się o Danielle. Wczoraj dzwoniłam do niej kontrolnie, gdy nie dostałam odpowiedzi na smsy. Kiedy odebrał Chris. Od razu wiedziałam, że jest coś nie tak. Zazwyczaj albo miała rozładowany telefon albo miała go przy sobie. Nie zawsze jej się chciało odbierać, ani tym bardziej oddzwaniać. Ale chyba jeszcze nigdy żaden z jej braci nie odebrał telefonu za nią. Danielle by im nogi z dupy powyrywała, miała świra na punkcie prywatności. A praktycznie wszystkie swoje mroczne sekrety skrywała w swoim telefonie... Muzykę która w niektórych przypadkach można by było uznać za... nietypową, albo memy których nikt oprócz nas nie rozumie, albo chociażby rozmowy ze mną, które w większości przypadków dotyczyło nieprzyzwoitych treści. Nie była taka spokojna jakby się mogło wydawać.

Po lekcjach Hayden już czekał na mnie pod moją klasą. To urocze, że zaproponował, że będzie mnie odwoził i przywoził do domu. Poza tym, w szkole między nami się zbyt wiele nie zmieniło. Nie chcieliśmy się z tym bardzo obnosić. Stwierdziliśmy, że w szkole ja spędzam czas z dziewczynami, a on czas z chłopakami z drużyny. Cmoknęłam go w policzek po raz drugi tego dnia na co ten się lekko uśmiechnął i poszliśmy na szkolny parking.

- Dziś muszę podjechać do Danielle- powiedziałam wsiadając na swoim miejscu obok kierowcy. Hayden tylko pokiwał głową. Ustawiłam stację w radiu, na którym akurat leciało Smack that. Śpiewałam razem z Akonem, na co brunet tylko rzucił mi szeroki uśmiech. Czyli mogłam śpiewać a moje skrzeczenie mu nie przeszkadza. To pocieszające.

Kiedy Hay zatrzymał się przed domem Danielle, odezwał się patrząc na mnie.

- Przyjechać po ciebie?- zapytał.

Uśmiechnęłam się.

- Nie, nie trzeba, Chris może mnie odwiezie jak go zwerbuję- zaśmiałam się na samą myśl jak Chris będzie kłócił się ze mną o to która piosenka ma grać w trakcie jazdy. Miał bzika na punkcie radia. Zawsze kłócił się o to z Danielle.

- Okej- powiedział zakładając mi kosmyk włosów za ucho- to daj znać jak już dotrzesz do domu- dodał całując mnie delikatnie w usta.

Przytaknęłam i poszłam do domu Dan ostatni raz machając Haydenowi zanim weszłam do środka. Tak się o mnie troszczył, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.

W salonie zastałam Danielle grającą w bierki z Noelem. Z tego co widzę, Dan przegrywała. Widziałam jej grymas na twarzy, to wystarczyło bym wiedziała, że za cholerę się nie spodziewała, że przegra. Moją uwagę przykuły włosy Danielle. Bardziej pasowały jej krótkie. Wyglądała w nich uroczo. Postanowiłam nie komentować jej nagłej metamorfozy.

- Hej wam- przywitałam się.

- Hej- odpowiedzieli chórem nadal maksymalnie skoncentrowani na grze. Stłumiłam śmiech. Widać, że Dani nie jest w formie.

Usiadłam na fotelu obserwując ich grę. W międzyczasie do domu wpadł zziajany Chris z torbami pełnymi zakupów. Biedak, jedyny odpowiedzialny w tym domu.

- Hej Chris- przywitałam się z nim podchodząc do niego- co tam kupiłeś- spojrzałam z zainteresowaniem na torby.

- Hej- odpowiedział zerkając na dwójkę grającą w salonie- ktoś musi robić zakupy- odparł- takie tam, słodycze dla Dan- spojrzał na mnie- dla ciebie mam jabłkowe żelki- szepnął do mnie konspiracyjnie na co uśmiechnęłam się pod nosem- zestaw: złamane serce i inne podstawowe produkty- odparł z westchnieniem- Noel odgrywa rolę błazna a ja muszę pełnić rolę gosposi- powiedział masując skronie.

- A jak z Danielle?- zapytałam.

- Wyliże się- odpowiedział Chris rozpakowując zakupy z toreb. Poszłam w jego ślady rozlokowując rzeczy do szafek z drugiej torby zostawiając na stole słodycze dla Dan- to może trochę zająć- powiedział ponownie patrząc na siostrę. Widać, że bardzo się o nią martwi- jest wkurzona, ale przede wszystkim zraniona... ale Cole za to jest pobity- powiedział jakby próbował pocieszyć sam siebie, był widocznie niezadowolony z siebie, że może zrobić dla niej tylko to.

- Nawet o tym nie myśl Chris- położyłam mu dłoń na ramieniu- widać, że bardzo ją wspierasz, to co dla niej robisz wystarcza, nie zadręczaj się, bo na resztę nie masz wpływu- rzekłam zastanawiając się nad każdym słowem, by zrozumiał co chcę mu przekazać- poradzimy sobie- powiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech, co odwzajemnił.

Poszłam zanieść niektóre słodycze do pokoju, Dan widocznie wyczerpana grą patrzyła ze znudzeniem w telewizor. Rzuciłam jej na kolana ciasteczka i parę batoników. Od razu rzuciła się na batoniki i zaczęła je bez słowa pożerać. Mówiłam, że jedzenie jej pomoże. Wspólnie zjedliśmy zamówione przez nas chińskie żarcie. Ich rodzice chyba wyjechali na przedwczesny urlop, albo na działkę. Nie pytałam czemu ostatnio ich ciągle nie zastaje w domu. Jak widać Chris dobrze sobie radzi. Później stwierdziłam, że Dani potrzebuje po prostu czasu. Nic nie da mówienie: wszystko będzie dobrze. Poza tym Dani zawsze sobie radziła. Jestem pewna, że teraz też. Pewnie obecnie ma do siebie żal, że była taka głupia że zaufała takiemu dupkowi i zmarnowała na niego dwa lata. Ale ona go kochała i być może niektóre rzeczy w jego zachowaniu ignorowała. Ale Dani jest silna, pewnie gdy wróci do szkoły to spuści Cole' owi niezłe manto. A ja jej w tym chętnie pomogę.

Przed siódmą Chris zawiózł mnie do domu. W domu panowała ciemność. Zakładam, że tata będzie do późna w pracy, a dziadek pewnie już śpi. Zapaliłam światło w kuchni i zamknęłam drzwi na klucz. Napisałam Haydenowi, że jestem już w domu. Wyjęłam moje ukochane mleko czekoladowe z lodówki. Przeszukałam szafki w poszukiwaniu jakiejś przekąski. Znalazłam chrupki duszki. Wsypałam trochę do miseczki i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i włączyłam laptopa by poszukać jakiegoś filmu. Zastanawiałam się czy mam ochotę na horror czy na coś innego. Batman z Christianem Balem czy Hostel? Zwyciężył Batman. Nie miałam nastroju do oglądania horrorów, gdy jestem sama. Zazwyczaj nie stanowi to dla mnie problemu, dziś jednak wolałam obejrzeć coś na czym nie będę musiała zwracać tych chrupków. Mój telefon nieoczekiwanie zaczął burczeć. Odebrałam go.

- Halo?- odezwałam się.

- Hej skarbie- po drugiej stronie odezwał się Hayden. Uśmiechnęłam się na sam dźwięk jego głosu- dojechałaś?- upewniał się. Przewróciłam oczami.

- Tak, co tam porabiasz?- zapytałam ustawiając film i szykując chrupki, mleko i zapasowe żelki obok laptopa, żebym miała co jeść podczas filmu.

- Gram z przygłupem na konsoli- w tle słyszałam odzew jego brata- a ty?

Wyobraziłam to sobie, powstrzymałam śmiech.

- A ja będę oglądała Batmana z Balem- odpowiedziałam kładąc się na plecach.

- Którą część?- zapytał z zainteresowaniem.

- Z Jokerem- odpowiedziałam. To była chyba moja ulubiona część, głównie dlatego że był w niej Joker. W dodatku przyzwoicie zagrany. Zdecydowanie ten Joker był lepszy niż ten w wersji Legionu samobójców...

- Dobry wybór- odparł z aprobatą- kotek ja kończę, bo muszę skopać dupsko Masonowi- powiedział.

Zaśmiałam się.

- Okej, to lepiej żebyś wygrał Morgan- odpowiedziałam żartobliwie.

- A co ukażesz mnie?- nie mogłam się nie zaśmiać.

- A żebyś wiedział- przegryzłam wargę chcąc powstrzymać kolejny wybuch śmiechu.

-To może spróbuję przegrać- odpowiedział ze śmiechem- pa kochanie.

- Pa- odpowiedziałam.

Oglądając film nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Tak cudownie było mieć go w końcu dla siebie. 

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz