Rozdział 20

144 11 2
                                    

Perspektywa Alexis

Czułam jak mój oddech przyspiesza jeszcze bardziej. Ile to już lat ukrywam co do niego czuję? Sześć? Przeprowadziłam się tutaj siedem lat temu. Gdy poznałam dziewczyny w środku czułam, że właśnie przy nich jest moje miejsce. Niezależnie od tego jak to brzmi. Mając dziesięć lat niektóre przyjaźnie, które wydają się trwałe i na całe życie, nie zawsze takie są. Czasem przyjaźnie mają swój termin ważności i nie jest to nic złego, z niektórych z wiekiem wyrastamy, niektóre z nami zostają. W moim przypadku odkąd tylko je poznałam, wiedziałam że niezależnie od tego co się wydarzy, my nadal będziemy razem. Że nie poróżni nas żaden chłopak, ani tania, tleniona blondynka, chcąca tylko namieszać. Na dłuższą metę nie miałyśmy żadnych kryzysów. Nie kłóciłyśmy się nazbyt często, jeśli się kłóciłyśmy to o kompletne pierdoły. Chyba nigdy nie było tak, żeby którakolwiek z nas nie odzywała się do drugiej. Mimo tego że przez te lata nie wspomniałam ani słowem May o tym, że jestem zakochana w jej kuzynie... Sama nie wiem czy najpierw powinnam powiedzieć Kenji' emu, czy też May. Jeśli powiem najpierw jemu coś między nami może się bezpowrotnie zmienić. Jakby te wszystkie zbudzone mury między nami w jednej chwili miały się na nowo odbudować. May nie powinna mieć mi tego za złe. Jedyne o co mogłaby mieć do mnie żal, to o to, że milczałam przez tyle czasu. Mimo że May i Danielle są naprawdę blisko, i razem z Kath wcale się temu nie dziwimy, jedyne co mnie dziwi to, to że zaufanie Dan nie było błędem. Z początku myślałam, że nie mają między sobą sekretów, jednak jeśli chodzi o sekrety w naszej paczce... to te sekrety są w stanie przetrwać. A takie też się zdarzają. Ja i Kath również mamy swoje i mimo naszej więzi z May i Danielle, nie wszystkim się między sobą dzielimy. Jednak, mimo swoich sekretów, mimo swoich wad nadal jesteśmy razem. Niezależnie od wszystkiego.

Patrzyłam tak na Kenji' ego, w jego piękne orzechowe oczy. I biłam się z myślami. To co miałam powiedzieć, mogło o wszystkim zadecydować. Wiedziałam że to nie jest w stanie zniszczyć nieodwracalnie naszej więzi. Bo mimo tego że Kenji nie jest dziewczyną i nie należy do naszej czwórki rodem z Kubusia Puchatka( ja jestem Prosiaczkiem- mała słodzinka i takie tam, Danielle jest Tygryskiem- lubi pośmieszkować mimo że nie przejawia ADHD chyba że zaczyna się śmiać ze swojego chłopaka, May Puchatkiem w stu procentach- ma słabość do słodkiego, a Kath ku zdziwieniu większości Kłapouchym- mimo swojego charakteru i wyglądu też ma swoje ciemne strony). Kenji był takim Zającem, który mimo że nie był w wielkiej czwórce to i tak jest w tej bajce. Zawsze był. I przeszliśmy razem naprawdę dużo. Kenji może nie był w tym wszystkim najważniejszy. Ale ostatnie dni pokazały mi, że niezależnie od sytuacji, zawsze będę mogła na niego liczyć.

Krew mi dudniła w uszach. Wytarłam spocone dłonie o kanapę, by chłopak tego nie zauważył. Nadal cierpliwie czekał, aż w końcu to z siebie wyduszę. Wzięłam ostatni głęboki wdech i popatrzyłam na niego. Czekał. Cierpliwie czekał. W jego widziałam tylko szczere zaciekawienie. Ale dostrzegałam też strach. Obawiał się tego co powiem. No świetnie Lexi, przestraszyłaś chłopaka. Brawo!

- Słuchaj Kenji, jak już mówiłam...

- Spokojnie Lexi- przerwał mi a ja posłałam mu zdziwione spojrzenie- trzęsą ci się dłonie- zauważył pokazując głową na moje ręce, które faktycznie trzęsły jak małe pieski Chihuahua- Niezależnie od tego co powiesz nigdzie się nie wybieram- miał poważne spojrzenie, wiedziałam że w tej chwili nie żartuje- mimo że cholernie mnie wystraszyłaś- przyznał- ale nie sądzę by było to coś strasznego, powiedz. Ale spokojnie Lex- powtórzył wolniej jak do małego dziecka.

Troszkę się uspokoiłam, ale nadal czuję jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi.

- A więc, zmierzam do tego, że to co chcę ci powiedzieć, może nieco... skomplikować obecny stan rzeczy- powiedziałam ostrożnie odwracając od niego wzrok i skupiając się na ściegach na wyszywanej poduszce- Dlatego też zapytałam, czy obiecujesz że niezależnie od tego co teraz powiem, zostaniesz ze mną- kontynuowałam czując kluchę w gardle- Przechodząc do rzeczy- tym próbowałam skrócić swoje męki i niecierpliwość Kenji' ego- kocham cię- nie patrzyłam na niego- nie od dzisiaj, nie od wczoraj, od dawna, od bardzo dawna, niezależnie od tego co mi na to odpowiesz, to co do ciebie czuję, nie zmieni się, jeśli nie odwzajemniasz moich uczuć, wiedz że jestem na to przygotowana i jeśli zostaniesz ze mną mimo wszystko jako przyjaciel jak dotychczas to okej, nie chcę cię stracić. I właśnie z uwagi na to nigdy nic nie mówiłam- czułam jak moje policzki robią się czerwieńsze z każdym słowem, a moje oczy same wypełniają się łzami. Nie Lex, nie teraz Putain! nie teraz. Wdech, wydech- jeśli nie będziesz chciał już... utrzymywać ze mną kontaktu...- zamrugałam kilkukrotnie- również to zaakceptuję.

Cisza przeszywająca pokój była prawie tak bolesna jak cielesne tortury. Moje serce, mimo tego, że w końcu to z siebie wyrzuciłam, nadal biło jak szalone. Czułam jak robi mi się duszno. Nadal spoglądałam z zainteresowaniem na ściegi, które wydawały się bezpieczne w tym momencie. Jednak fakt, że jedynym odgłosem było jedno wielkie nic. Oderwałam wzrok z poduszki patrząc na Kenji' ego. Nie patrzył na mnie tylko na swoje splecione dłonie. O nie, o nie, o nie. Chce odejść.

- Proszę powiedz coś- mój głos się łamał, wiedziałam że im dłużej to się ciągnie tym bardziej tracę nad sobą kontrolę, mruganie nie odgoniło niechcianych łez, czułam okropne szczypanie, patrzyłam na niego wyczekująco. Nie chciałam wydawać mu się dziecinna. Niedługo będę dorosła. Radzę sobie ze łzami... Mhm nawet ja w to nie wierzę. Może z nimi sobie nie radzę, ale... mimo wszystko powiedziałam prawdę. A to chyba było choć trochę dojrzałe z mojej strony. Nadal panowała ogłuszająca cisza. Słyszałam tylko bicie swojego serca i przyspieszony oddech. Bum... bum... bum. I cisza. Zupełna cisza, która sprawiała że czułam się jeszcze gorzej. Nagle poczułam że kanapa się lekko podniosła. Kenji wstał gwałtownie nie odwracając się do mnie wyszedł mówiąc w pośpiechu „przepraszam Lexi". Dopiero kiedy drzwi się zamknęły zrozumiałam co się przed chwilą stało. Zamrugałam oczami. Na marne. Czułam jak z piersi wyrwał mi się wstrzymywany szloch. Nie mogłam już nad tym zapanować. Nawet nie było już sensu. Podkuliłam jeszcze bardziej nogi i schowałam twarz w dłoniach czując jak całe moje ciało ogarnia rozpacz. Krztusiłam się łzami. Ledwo mogłam złapać oddech. Zostawił mnie. Zostawił. Czego innego mogłam się spodziewać? Gdyby odwzajemniał to co do niego czuję, już dawno by mi o tym powiedział. Fakt, że przez tyle lat zachowywał się jak przyjaciel świadczy o tym, że już nie było widocznie żadnej szansy, żeby cokolwiek do mnie poczuł. Wiedziałam, że ta noc będzie najgorszą w moim życiu.

Wstałam chwiejnie z kanapy. Zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju. Mimo że było już dość późno a ja jadłam tylko śniadanie czułam, że nie będę w stanie nic w siebie wmusić. Weszłam pod kołdrę zwijając się w kłębek przykrywając się cała kołdrą. Nie miałam nawet siły na szlochanie, łzy po prostu same spływały po moich policzkach. 

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz