Rozdział 39

119 7 0
                                    


Perspektywa Danielle

- Noel skarbie, czego szukasz w moim pokoju?- zapytałam w progu patrząc jak chłopak gorączkowo czegoś szuka. Gdy usłyszał mój głos zaprzestał poszukiwań i spojrzał na mnie nieco speszony.

- Skończyła mi się odżywka do włosów- wydusił z siebie.

Spojrzałam na niego jak sroka w gnat.

- I myślisz, że w moim pokoju znajdziesz coś, co ci ją zastąpi?- zapytałam unosząc do góry brwi. Myślałam, że nieco zmądrzał, ale to chyba nigdy nie nastąpi.

- No, przecież jesteś dziewczyną, na pewno masz jakieś duperele do włosów- odezwał się skonsternowany nadal lustrując mój pokój wzrokiem.

Jedynymi rzeczami do włosów, które mam to szampon, szczotka i ewentualnie suszarka, która i tak jest Noela, nie moja.

-Ja bym na twoim miejscu poszła sprawdzić, czy Chris, coś ma.

- Ale on jest łysy.

- Były czasy, kiedy miał włosy, być może w rzeczach na strychu znajdziesz jakąś odżywkę, która przestała być mu potrzebna, kiedy zgolił się na łyso- starałam się nie roześmiać patrząc na jego zawiedzioną minę.

Noela to przekonało i wyszedł z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Uprzątnęłam od razu ten pierdolnik, który powstał za sprawą mojego niemożliwego brata. Można powiedzieć, że z Cole' em niemal całkowicie mi przeszło. Jeszcze kilka razy próbował się do mnie dodzwonić, raz nawet dobijał się do mojego domu. Miesiąc temu słuch o nim zaginął. Dosłownie. Nie ma go w szkole. Trener jest wściekły, bo nikt nie może się z nim nawet skontaktować. Ale cóż. To już nie jest moja sprawa.

Mój stan poprawił się nawet do tego stopnia, że poprzedni miesiąc mijał mi od imprezy do imprezy. Ogólnie alkohol lał się strumieniami, więc dużo z nich nie pamiętam. Dziewczyny nie były zadowolone, dowiadywały się po fakcie od mojego (mądrzejszego) brata, który zazwyczaj musiał mnie z nich siłą wynosić. Ubrałam się szare spodnie dresowe i luźny t-shirt z nadrukiem. Postanowiłam pójść do sklepu, mama niby zrobiła zakupy, ale w ich skład nie weszły ani chipsy, ani żelki. Nie brałam telefonu, który i tak się ładował. Włożyłam jedynie banknot do kieszeni i wyszłam nie zamykając drzwi. Noel jest dużym chłopcem na pewno sobie poradzi.

Na dworze było już całkiem ciemno, jedynym oświetleniem były latarnie. Które i tak w niektórych miejscach nie działały. Ulice były opustoszałe. Weszłam do sklepu, w którym jedynym klientem był facet przeglądający lodówkę z piwem. Poszłam do działu ze słodyczami. Wybrałam kwaśne żelki, jabłkowe kable i standardowo miśki haribo. Zrezygnowałam z kupna chipsów. Złapałam promocyjną butelkę z zieloną herbatą i ruszyłam do kasy. Kasjer chciał mi wmusić reklamówkę, ale zapewniłam go, że sobie poradzę. Jedne żelki do jednej kieszeni, drugie do drugiej, picie pod ramię, a trzecie żelki jako prowiant. I tak minęła mi droga do domu. Kiedy byłam w trakcie jedzenia czwartego kabla usłyszałam kroki za mną. Na próbę postanowiłam przyśpieszyć. Mogło mi się wydawać, ale zaledwie chwilę temu odwracałam się, ale nikogo nie było. Tajemnicza postać również przyśpieszyła. Poczułam jak moje serce bije szybciej. Rany, Danielle kiedy się z ciebie taka miękka klucha zrobiła, co? Przecież nie każdy gość idący za tobą jak cień chce cię porwać i zgwałcić. Puknij się w ten twój pusty łeb dziewczyno. Z tego całego zamyślenia poczułam jak butelka z piciem ląduje na chodniku. Ja i ten mój refleks. Gdy miałam podnieść napój poczułam ręce na biodrach. Szybko się wyrwałam i odwróciłam się w stronę tego kogoś. Niestety ten ktoś, widocznie nie chciał być rozpoznany, gdyż ponownie mnie odwrócił trzymając mocno za ramię i przyciskając mi coś do twarzy. Zrobiłam zamach łokciem trafiając go w brzuch. Napastnik poluźnił uścisk, a ja wykorzystałam to i powaliłam go na ziemię kopiąc go z całej siły w klejnoty. Zdjęłam kaptur z jego twarzy, by wiedzieć kto jest na tyle głupi, żeby mnie atakować. Nie ukrywałam zdziwienia widząc całkowicie obcą twarz. Kiedy chciałam odejść, nieznajomy pociągnął mnie za nogę. Utrzymałam jakoś równowagę wyrywając nogę z uścisku chłopaka i kopiąc nią w jego twarz. Pociągnęłam go za jego bluzę podnosząc do pozycji siedzącej. Na jego twarzy widniał grymas bólu.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- zapytałam trzymając drugą dłoń w górze szykując się na przywalenie mu w nos.

Chłopak zaśmiał się z trudem mierząc mnie obleśnym spojrzeniem.

- Następnym razem nie uda ci się uciec Sheeran, szef cię w końcu znajdzie.

Nie powstrzymywałam już dłużej świerzbiącej ręki pozwalając jej uderzyć chłopaka łamiąc mu tym samym nos. Moja ręka pulsowała i czułam, że jest cała zakrwawiona, ale nie wiedziałam, czyja jest to krew. Dupek stracił przytomność. Zabrałam z ziemi butelkę z herbatą i pognałam sprintem do domu. Czułam jak krew szumiała mi w uszach. Cała byłam nabuzowana, nie wiem czy ze strachu, czy z podniecenia tym, że zlałam jakiegoś faceta.

Wpadłam od razu jak burza do domu wpadając w ramiona zaskoczonej mamy. Zmierzyła mnie przestraszonym spojrzeniem.

- Córcia co ci się stało- zapytała patrząc na moje zakrwawione ręce i brudne ciuchy. W zasięgu wzroku od razu pojawili się bracia i mój tata. Którzy tak samo jak mama podlecieli do mnie zatroskani.

- Nie wiem, jakiś facet mnie zaatakował- przyznałam wiedząc, że kłamanie w tej sprawie nie ma sensu.

- Ale jak to, kto, gdzie, kiedy- zapytała mama przyglądając się badawczo mojej twarzy.

- Jak wracałam ze sklepu...

- Sama nigdzie nie wychodzisz- wtrącił tata- Chris albo Noel będą z tobą chodzić- jest za późno na chodzenie samemu- powiedział z przyganą tato.

Powstrzymałam się od komentowania czując narastającą irytację. To Noela powinni puszczać z opiekunem. Ja umiem sobie poradzić, a on? Mając wybór między spluwą, granatem a bananem, wybrałby to ostatnie.

- Wiesz kto to był i czego chciał?- zapytał jedyny normalny Chris.

- Nie wiem kim był, mówił coś, że następnym razem nie uda mi się uciec. Dziwne jest to, że on wie kim jestem.

Wszyscy domownicy wydawali się zszokowani moimi słowami. Ja będąc w domu nie czułam już lęku. Kurcze przecież jestem cała i zdrowa, no i heloł, przyniosłam żelki!

- Zatem postanowione, Chris będzie cie odwoził i przywoził ze szkoły, nigdzie nie wychodzisz sama, okna na noc zamykasz i żadnego wymykania się na imprezy- wyliczała mama przybierając ten swój stanowczy ton.

Super, przez to że zachciało mi się żelków mam szlaban na imprezy...

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz