Perspektywa Danielle
Weekend minął bardzo miło. W zasadzie nie wróciłam do siebie nawet w niedzielę. Poszłam z Cole' em do szkoły i od tamtego momentu widziałam się z nim trzy razy na przerwie. Dziewczyny były tak zamyślone, że nie zauważyły, że się wymykałam. May wydawała się tak nieobecna, że nie dało się do niej dotrzeć. Kath chociaż odpowiadała na pytania, a ta nic. Zbudziła się z transu dopiero po lekcjach.
Alexis była w gorszym stanie niż przypuszczałam. Kiedy do niej jechałyśmy nie wydawało mi się, że zastaniemy coś takiego. Pomyślałam, że może się przeziębiła, źle się poczuła. Bo przecież Kenji z nią był. Więc nie miałam się o co martwić. Ale dziś po dowiedzeniu się co się stało. Dziwne było to, że ani razu nie zauważyłam Kenji' ego, a zazwyczaj witał się chociaż z nami albo czasem przychodził, żeby pogadać z May albo posprzeczać się z Ali.
Obecnie siedziałyśmy w kółku na miękkim dywanie w pokoju Al. Grałyśmy w karty i zrobiłyśmy popcorn. Kupiłyśmy największy kubełek lodów jaki znalazłyśmy. Zajadałyśmy się jedzeniem grając i śmiejąc się do rozpuku. Ali nie wydawała się już taka przytłoczona. Musi być jej dodatkowo ciężko, bo nie ma jej rodziców i zostaje w domu sama na noc. A noce są dla niej wyjątkowo ciężkie. Postanowiłyśmy zostać z nią dziś tego dnia i razem przyjść do szkoły.
- Idziemy jutro do szkoły- ogłosiłam zgarniając kolejne karty od dziewczyn, były beznadziejne w wojnę, nawet Noel jest lepszy.
- Ja nigdzie się stąd nie ruszam- nie zgodziła się Lexi kręcąc głową, nadal wyglądała na zmęczoną.
- Idziesz- zawtórowała mi May- pokażesz Kenji' emu, że nie udało mu się cię złamać- powiedziała- jest kompletnym dupkiem jeśli cię tak potraktował- zmarszczyła czoło jak by się nad czymś zastanawiała.
Wydawało mi się, że May będzie ostatnią osobą, która powie coś złego na Kenji' ego. Kochała go jak brata. Ale widać, że jeśli miałaby wybierać wybrałaby nas. Uśmiechnęłam się pod nosem. Co ona zauważyła i posłała mi złośliwy uśmiech, który jeszcze bardziej poszerzył mój.
Kath spała dziś na łóżku z Ali, bo zawsze jej lepiej wychodziło uspokajanie jej jak miała koszmar. Ja i May w ogóle nie budziłyśmy się w nocy. Miałyśmy twardy sen i aby nas obudzić potrzeba trzech budzików. Miękki dywan i rozłożone na nim koce wystarczyły abyśmy błyskawicznie zapadły w sen.
Obudziłam się dziwnie rano. Dziewczyny jeszcze spały. Delikatnie się podniosłam i wzięłam leżący obok telefon i wyszłam z pokoju wybierając numer do Cole' a.
- Halo?- usłyszałam po drugiej stronie jakiś kobiecy zaspany głos.
Serce zaczęło mi być szybciej. Cole mieszkał sam. Nie miał rodzeństwa, tylko masę kuzynostwa. Samych kuzynów.
- Halo, kto mówi- podjęłam, kiedy w końcu się nieco ogarnęłam.
Ta zaśmiała się lekko jakby mój lekko zdenerwowany ton sprawił jej satysfakcję. Od razu poczułam napinające się mięśnie.
- Natalie- odpowiedziała- pewnie się zastanawiasz czemu odebrałam telefon twojego kochasia- mogłam się założyć, że uśmiechała się usatysfakcjonowana. Mimo że nigdy w życiu nie słyszałam o żadnej Natalie. Była Cole' a nazywała się Valery, ale ich drogi rozeszły się bardzo dawno temu i do teraz nie utrzymują kontaktu.
- Jestem bardzo ciekawa- odpowiedziałam sarkastycznie mając coraz bardziej wkurwiony wyraz twarzy.
- Leżę teraz w jego łóżku, więc chyba już nie jest... TWOIM kochasiem- zaśmiała się po raz kolejny co sprawiło że zacisnęłam dłoń w pięść, kręciłam się w kółko po salonie, aby to sobie jakoś poukładać.
- Podaj mi Cole' a- zażądałam.
- A co jeśli nie?- zapytała nadal wydając z siebie ten okropny dźwięk przez, który mam ochotę coś rozpieprzyć.
- Jeśli miałabym ochotę rozmawiać z dziwką zadzwoniłabym do burdelu!- wydarłam się mając już serdecznie dość tego, że się zabawia moim kosztem. A mnie do śmiechu bynajmniej nie było. Bo nie wykluczone, że mój chłopak mnie zdradza.
Po drugiej stronie usłyszałam szum.
- Skąd ty to masz?- zapytał jakiś głos po drugiej stronie. Był przytłumiony i mało co było słychać.
- Zostawiłeś go tutaj- tłumaczyła się ta ladacznica mówiąc do tego kogoś.
- Oddaj i wyjdź- odparł zirytowany głos. Kolejny szum.
- Halo?- odebrał. To Cole!
- Cole- wychrypiałam.
Westchnął z ulgą.
- Jezu, przepraszam cię za nią. Nic się nie wydarzyło po prostu wczoraj ta wariatka dosłownie wparowała do mojego mieszkania i zapytała czy może u mnie przenocować. Była tak cholernie natrętna, że nie miałem jak się jej pozbyć. To moja sąsiadka. Zabrała mi telefon. I podejrzewam, że cię zdenerwowała, do niczego nie doszło- tłumaczył się na jednym wdechu. Odetchnęłam z ulgą.
- Wiem, wiem Cole- westchnęłam padając na kanapę- Przez chwilę naprawdę miałam zawał- odparłam cicho.
- Pff nie masz się o co martwić. Zaspokajasz mnie w stu procentach- powiedział na co ja wybuchnęłam śmiechem- Ale serio, wiesz że nigdy bym cię nie zdradził- odparł czule na co miałam ochotę go jak najszybciej wyściskać i wycałować.
- Wypieprzyłeś ją?- zapytałam z nadzieją.
Zaśmiał się.
- Tak, teren czysty- zapewnił.
Odetchnęłam z ulgą.
- Przyjechałbyś po mnie zaraz? Bo jesteśmy u Ali, ale ona ma maleńki rozmiar w który się nie zmieszczę...
- Przyjadę po was od razu i wezmę dla ciebie swoje rzeczy- odparł błyskawicznie.
- Kocham cię bardzo- cmoknęłam wyszczerzona do telefonu.
- Twoje ubrania też mam u siebie więc jakieś z twoich też mogę ci przywieźć, będę za godzinę, bądźcie gotowe- ostrzegł.
- Oczywiście misiu- powiedziałam słodko. Zaśmiał się. Nie był przyzwyczajony do mojego przymilania się.
- To narka żabko- odpowiedział tym samym.
- Siema ropuszko- rozłączyłam się słysząc śmiech Cole' a.
Dziewczyny pewnie nadal spały. Postanowiłam wykorzystać czas na zrobienie dla nas wszystkich śniadania. Założę się, że Alexis nic nie jadła od soboty. Lodówka jak się spodziewałam była pełna. Wyjęłam produkty do zrobienia naleśników. Związałam włosy do góry i wzięłam się do roboty.
Kiedy byłam w trakcie smażenia ostatniego naleśnika do kuchni zeszła May. Wyglądała na niewyspaną, mimo że spała dłużej ode mnie.
- Hejka kuchareczko- przywitała się zerkając na to co robię- naleśniki!- krzyknęła radośnie. Jak dziecko...- to ja dorobię tosty- podsunęła od razu się za nie biorąc. Jeśli chodziło o robienie jedzenia była wyjątkowo pomocna. O sprzątanie nie miało się co na nią liczyć.
Nic nie odpowiedziałam uśmiechając się rozbawiona na skupienie May, kiedy wykładała kromki i wstawiała je do tostera. Za każdym razem jak wyskakiwały ta łapała się za serce, mimo że pokrętło wskazywało, kiedy można było się ich spodziewać.
Kath i Ali dołączyły po chwili. Lex wyglądała w dalszym ciągu na zmęczoną. Tak samo jak z resztą Kathie. Pewnie Al nie dawała jej zasnąć. Wszystkie wzięłyśmy się do jedzenia. Jedynie Lexi pokusiła się tylko na jednego naleśnika, ale lepsze to niż nic. Ja i May miałyśmy po stercie naleśników polanych płynną czekoladą. Kath zadowoliła się kilkoma tostami, kiedy zjadła zaparzyła nam wszystkim kawę. Pracowała kiedyś w kawiarni, więc wśród nas była specjalistką.
CZYTASZ
Four
Roman pour AdolescentsJedna przyjaźń, cztery różne dziewczyny i cztery perspektywy. Danielle, May, Kath i Alexis tworzą zgraną paczkę, mimo że tak bardzo różnią się od siebie. Czy własne problemy, własne związki będą w stanie je od siebie oddalić? Czy niebezpieczeństwo...