Rozdział 48

124 7 2
                                    

Perspektywa May

Po wszystkich rewelacjach ostatniego dnia, wróciłam do domu. Swojego domu. Hayden po naszej "kłótni" a moim omdleniu wyszedł a słuch po nim zaginął. Mason nie wie, co się z nim dzieje. Postanowiłam, że dopóki przestanie traktować mnie jak przedmiot, i zachowywać się jak kompletny idiota... nie wiem. Próbuję być stanowcza. Jest to naprawdę trudne. Bardzo chciałabym mu zaufać, co dzień budzić się przy nim, nie mieć żadnych wątpliwości co do jego uczuć, ale jak? Sama nie wiem, czy mam wierzyć w jego zapewnienia, że mnie nie zdradza. Nie wiem w co mam wierzyć. Jednak, jestem pewna, że powodem jego dziwnego zachowania nie jest jakaś tam praca. 

Najgorsze jest to, że nie wiem czy miałabym na tyle silną wolę by z nim zerwać. Kocham go. Zastanawiam się tylko co by bolało bardziej, trwanie w związku z osobą, która jest z tobą na pięćdziesiąt procent, czy skończenie tego związku. Na pewno nie jestem na to gotowa. Nasz związek z biegiem czasu stawał się po prostu związkiem. Nie byliśmy już kumplami, którzy mogą swobodnie rozmawiać o wszystkim i o niczym. Coś się w nas zmieniło. To szybko działo się zbyt szybko. Za wcześnie mu się oddałam? Na pewno. Za wcześnie poznałam jego rodziców. Oczywiście, że tak. Wszystko stało się zbyt szybko jakbyśmy już planowali wspólne życie. A on nie jest nawet w stanie być ze mną szczery. 

Na dodatek porwali moją najlepszą przyjaciółkę. Mogła jej się dziać teraz krzywda, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Czułam narastające przygnębienie. 

Otworzyłam drzwi, całe szczęście nosiłam ze sobą swój klucz. Dziadek i tata pojechali na działkę na obrzeżach miasta. Dziadek miał tam swój ogródek, tata wolał nie puszczać go tam samego. Kiedy był sam wpadał na szalone pomysły. 

Odetchnęłam z ulgą. Nie miałam ochoty na ich towarzystwo. Nawet nie miałam ochoty na towarzystwo dziewczyn. Chciałam znaleźć Dan. Tylko ona mogła mnie wysłuchać i kopnąć w dupę z mój debilizm. Była moim głosem rozsądku, a właśnie tego mi w tej chwili brakuje. Nie wiem co mam robić. Nie wiem czy to co czuję do Haydena, to miłość? Byłam pewna, że go kocham. Żadne z nas tego nie powiedziało na głos. Zwłaszcza, że nie opuszczała mnie obawa, że on mnie zostawi. Boję się tego zawsze niezależnie czy to będzie Hay, Kenji, któraś z dziewczyn, tata czy dziadek. 

Nim zdążyłam dojść do salonu rozległ się dzwonek do drzwi. Oby nie tata. Nie chciałam by mnie o wszystko wypytywał. A już na pewno nie teraz. Haydena tym bardziej nie chciałam widzieć. Chcę odpocząć. Nie wiem sama co mam o tym wszystkim myśleć. Od czego zacząć by jakoś pomóc Danielle? Najlepiej przestać być taką idiotką. Zamknij się wewnętrzna May. Czemu ta suka zawsze musi odzywać się nieproszona?

Wróciłam z powrotem do drzwi i otworzyłam je. Stanęłam jak wryta. Kogo jak kogo, ale jego się nie spodziewałam tu spotkać. Na ganku czekał przestępujący z nogi na nogę Mason. 

- Hej- odezwałam się- wejdziesz?- zapytałam otwierając drzwi chcąc go zaprosić do środka. 

Potrząsnął głową.

- Chodzi o Haydena- zaczął a ja mimowolnie przewróciłam oczami- nie wiem co się z nim dzieję, ale... mam zamiar się tego dowiedzieć- powiedział z determinacją w oczach. Widać, że on sam też miał dosyć swojego brata. Zawsze wykazywał się mniejszą dojrzałością i odpowiedzialnością od Haya, jednak w obecnej sytuacji miałam wrażenie, że to on jest starszym bratem martwiącym się o młodszego- chcesz się przyłączyć?- zapytał z nadzieją.

Uśmiechnęłam się do niego. Mimo że na chwilę obecną czułam się zraniona zachowaniem jego brata, to dzięki Masonowi całkiem nie ześwirowałam. Zawsze kochany. Zawsze troskliwy. Kto by pomyślał co? Lubi się czasem porządnie schlać, ale on chociaż nie kłamie.

Narzuciłam na t-shirt przydużą bluzę i wzięłam torebkę i zamknęłam drzwi. Wsiadłam do samochodu Masona na miejscu obok kierowcy.

- Właściwie... to gdzie masz zamiar go szukać?- zapytałam patrząc na niego. Był zaaferowany prowadzeniem pojazdu. Nie miałam zielonego pojęcia co kombinował, ani jakim sposobem chciał znaleźć swojego brata widmo.

- Spokojnie May- odparł nie odrywając spojrzenia od drogi- załatwiłem tego patafiana i wrzuciłem mu do bagażnika jego stary telefon. Kiedyś rodzice zainstalowali nam aplikacje namierzające- uśmiechnął się tajemniczo- więc bez problemu go znajdziemy. 

Uniosłam zaskoczona brwi. Zaskoczona, ale i godna podziwu. 

Nic nie mówiłam, kiedy Mason prowadzony przez nawigację mijając kolejne nieznane mi okolice. Jechaliśmy już ponad pół godziny. 

Wreszcie zatrzymaliśmy się. Rozejrzałam się. Zupełna pustka. Parę drzew i wielki budynek. Widać, że stary i opuszczony. Co miałby tu robić niby Hayden? Pewnie zauważył stary grat i podrzucił go po drodze obok... czegoś takiego. 

Mason otworzył drzwi chcąc wysiąść z samochodu zatrzymałam go ciągnąc lekko za jego ramię.

- Jesteś pewien, że on tu jest?- zapytałam sceptycznie patrząc na podniszczony budynek- co on miałby tu niby robić- ciągnęłam dalej- wracajmy, pewnie się zorientował, że mu podłożyłeś ten telefon- powiedziałam z szybkością karabinu maszynowego.

To miejsce bynajmniej nie wyglądało na przyjazne. Wyglądało mrocznie, nawet będąc z samochodzie czułam się dziwnie zagrożona. Miałam złe przeczucie.

- May, to na pewno tu jest Hay- powiedział wskazując na punkt oddalony od nas paroma rozłożystymi drzewami, przysłaniającymi tak dobrze mi znany samochód. 

- Ale...- chciałam powiedzieć coś, by go przekonać, że zaglądanie tam nie jest najlepszym pomysłem. Wiedziałam jednak, że jakbym się nie starała i tak nie dam rady odwieść go od tego pomysłu. 

- Nie bój się May- uspokoił mnie patrząc na mnie pocierając lekko dłońmi moje ramiona- Nic się nie stanie, to tylko zwykła opuszczona fabryka, jedyne co może się nam tam stać, to spotkanie tego chuja stulecia.

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz