Rozdział 50

111 7 0
                                    

Perspektywa Kenji' ego

Następnego dnia nie było to tamto, trzeba było się w końcu wybrać do szkoły. Zwłaszcza, że trener już jest wściekły, że ostatnio opuszczam treningi a niedługo szykuje się mecz. Wszyscy wydają się wyjątkowo spięci. Kath, Alexis i May. Początkowe postępy policji utkwiły w martwym punkcie. Wiadomo kto za tym stoi, ale nie wiadomo gdzie i jak i szukać. Poza tym, że są zabezpieczeni na każdym szczeblu. mogą mieć wtyki w policji, nawet nie wiadomo czy już jeden z nich nie wie, o tym że wiemy kto porwał Danielle, może sabotować jakiekolwiek działania policji. Westchnąłem na samą myśl o tym bajzlu.

Na dodatek Alexis wróciła do siebie mówiąc, że tak będzie lepiej. Nie mam pojęcia dla kogo. Nawet będąc u mnie miewała koszmary. Jest na mnie zła, i nie wiem czy dlatego że nie odnaleziono Danielle, czy dlatego że jest zazdrosna o inne dziewczyny. Nasz kontakt jest obecnie sporadyczny i ogranicza się praktycznie tylko do wspólnego przyjazdu do szkoły. Jeśli chce przestrzeni, to jej ją dam.

Po skończonym treningu ruszyłem do szatni. Wziąłem zimny prysznic i wytarłem się szybko ręcznikiem idąc do swojej szafki z rzeczami. Nikogo już nie było z drużyny. Trener zafundował mi niezłą pogadankę o tym, że jeśli ominę więcej treningów to przesiedzę następny mecz na ławce. Ubrałem się i schowałem resztę rzeczy do szafki i wyszedłem. Jedna rzecz mnie zastanawiała: gdzie się podziała May. Była leniwa, więc może została w domu, ale dziewczyny nic nie wiedziały o tym, że ma jej nie być. Nie ma co na zaś panikować. 

Ruszyłem do swojego samochodu na szkolnym parkingu. Stanąłem jednak jak wryty widząc ostatnio często spotykaną postać. On pewnie wie, dlaczego jej nie ma. Nie zaszkodzi zapytać. Podszedłem do niego. Z daleka nie widziałem, że miał limo pod okiem. Wow, nasz szkolny mięśniak oberwał. Nie to, że go nie lubiłem, dopóki nie zrobi nic mojej kuzynce, to nic do niego nie mam.

- Hej stary- przywitałem się zwracając tym na siebie jego uwagę. Wyglądał na lekko przestraszonego moim widokiem. Nie wiem co się tutaj dzieję...

- Hej- burknął.

- Wiesz czemu nie było dziś May?- zapytałem.

Hayden wydawał się jeszcze bardziej nerwowy. Nie zareagowałem na to. Nie wiem co się z nim dzieje, może jest chory, albo mu się w głowie popierdoliło do reszty...

- Nie wiem, skąd mam wiedzieć- odwrócił się bez słowa idąc szybkim krokiem do swojego auta.

Wkurzyłem się. Co go do jasnej ugryzło? Zachowuje się jak baba podczas okresu. Dogoniłem go szarpiąc jego bluzę i odwracając w swoją stronę.

- Gdzie jest May- zapytałem już nieco bardziej stanowczym tonem. Po tym co stało się z Danielle, chyba nic dziwnego, że martwię się o kuzynkę.

- Stary nie jestem jej opiekunką- odwarknął wyrywając się z mojego uścisku. 

- Hayden co się z tobą dzieje?!- wrzasnąłem czując narastający gniew- Pytam cię tylko, czy wiesz gdzie jest twoja dziewczyna, mieszkacie razem, więc to chyba nie powinno być takie trudne żeby odpowiedzieć- zmierzyłem go spojrzeniem. Zachowywał się ostatnio dziwnie, często znikał, często nie chodził do szkoły. To wszystko robiło się coraz bardziej pogmatwane. 

- May nic nie jest wyluzuj- powiedział. Czułem jak się we mnie gotuje. Mówił to takim tonem, że jeszcze bardziej rozjuszył tym moje obawy, że coś się jednak stało. 

Postanowiłem jednak zachować zimną krew. Jeśli mi nie powie. Sam się dowiem. 

Odpaliłem samochód i ruszyłem do domu May. Jedynym sposobem by się dowiedzieć, czy wszystko gra jest sprawdzenie we wszystkich możliwych miejscach. 

Zapukałem do drzwi. Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi po chwili jednak drzwi otworzyły się a w nich stał mój wujek. Jego niewyraźny wyraz twarzy świadczy o tym, że coś jednak było na rzeczy.

- Hej Kenji- przywitał mnie- wejdziesz?

Skinąłem głową wchodząc do środka. Czułem się jakbym wchodził tu po raz pierwszy. Do moich nóg rzucił się Duffy. On też wyglądał na przybitego. Na mój widok merdał ogonem patrząc na mnie z nadzieją. Nie wiem czy jest po prostu głodny, czy ten wyczuwa, że coś się dzieje. 

- Wszystko w porządku?- zapytałem.

- Tak, tak- odparł roztargniony siadając na kanapie.

- Wiesz gdzie jest May?- zapytałem. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.

- Jak to? Pewnie u Morganów- odpowiedział.

- Nie było jej dziś w szkole- powiedziałem. Nie było sensu tego przed nim kryć- myślałem, że tu będzie, Hayden dziwnie się dziś zachowywał.

Tata May wydawał się być wyższy i groźniejszy. Czasami bywał naprawdę przerażający.

- Chodź młody, odwiedzimy Morganów.

Nie sprzeciwiałem się. Bez słowa ruszyliśmy do samochodu. Jechałem dość szybko czując jak ręce pocą mi się na kierownicy. Dlaczego mam złe przeczucia. Może May też się coś stało. Może reszcie też grozi niebezpieczeństwo. Kiedy ta sprawa się wyjaśni sam zabiorę rzeczy Alexis jeśli nie będzie chciała tego zrobić po dobroci. Coś się tutaj działo, i bynajmniej nic dobrego. Wujek wyszedł zanim zgasiłem silnik i zaczął głośno walić do drzwi. Miałem ochotę się roześmiać. Był nadopiekuńczy. Zacząłem się zastanawiać, gdzie podział się dziadek. Pewnie jest na działce, a wujek wcześniej wrócił. 

Nim zdążyłem zamknąć drzwi auta drzwi skrzypnęły ukazując w nich Masona. Wyglądał jak trup. Był blady. Włosy miał przetłuszczone a ubrania pobrudzone. 

- Co jest?- zapytałem patrząc na niego.

- Pojechaliśmy za Haydenem- powiedział półszeptem. Wyglądał jakby przeraźliwie kogoś wypatrywał. 

- Ale z kim, z May?- zapytałem.

Tata pierwszy ogarnął się do porządku. Nieco się uspokoił kierując Masona do środka i sadzając go na kanapie w salonie. Poszedłem w ich ślady i usiadłem na fotelu naprzeciw młodszego Morgana. 

- Pojechałeś tam z May?- zapytał wujek.

Przytaknął przełykając ślinę, nadal rozglądając się po pokoju. Jego zdenerwowanie udzieliło się również mi. Wyglądał jakby oszalał.

- Tam b-b-była- zająknął się- ta blondynka...

Spojrzałem na wujka a ten na mnie. 

- I gdzie one są?- zapytałem- zostały tam? Mason powiedz nam gdzie to jest...

- O-o-oni tu są, wszędzie- wydukał- nie wypuścili ich- powiedział szeptem- nie mogłem nic zrobić- odparł spuszczając głowę kiwając się wprzód i w tył.

- A co z Haydenem?- zapytałem- Mason, czy twój brat ma z tym coś wspólnego?- zapytałem czując jak krew buzuje mi w uszach. Tata May również wyglądał na nieco mniej opanowanego niż przed chwilą. Wiem, że tylko udaje spokojnego by nie zwariować z niepokoju. Trzeba będzie budować formacje i złożyć wizytę Haydenowi.

- O-o-on był tam- powiedział- b-b-był zły- wydusił. Jego ręce trzęsły się a oczy latały we wszystkie strony. Nie wiem czy to na skutek szoku, czy tego że czymś go nafaszerowali.

- Co oni ci zrobili?- zapytałem.

- M-m-mnie nic- powiedział zatrzymując na nas swój wzrok- ale zabili Cole' a.


FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz