Rozdział 1

533 17 3
                                    


Perspektywa Alexis

Wstałam wcześnie rano. Nie mogłam spać. Postanowiłam wykorzystać dodatkowy czas na jogging. Ubrałam się pospiesznie w sportowe ciuchy( legginsy ¾, przylegający podkoszulek sportowy i czarne air maxy ze złotą łyżwą i białym podwyższeniem). Kiedy schodziłam na dół zauważyłam mamę krzątającą się po kuchni. Tu i ówdzie rozsypana była mąka. Mama robi naleśniki.

- Hej mamuś!- zawołałam do niej. Mama wolała, gdy mówiłam do niej po francusku, więc często w szkole 'tak trochę' mi się myli. Mimo że mieszkamy w USA od siedmiu lat.

Zwróciła swoją ubrudzoną mąką twarz w moją stronę uśmiechając się promiennie.

- Hej kochanie! Co tak wcześnie?- zapytała.

- Chciałam się przebiec przed szkołą- powiedziałam.

Mama wróciła do miksowania składników.

- Za dziesięć minut śniadanie będzie gotowe- zakomunikowała przekrzykując mikser.

Pokręciłam rozbawiona głową i wyszłam z domu.

Zaczęłam biec. Miałam już stałą trasę, od kiedy pojawiły się pierwsze problemy ze spaniem. Przyspieszyłam wciągając mroźne, poranne powietrze w płuca. Biegłam do momentu, gdy mój zegarek nie zaczął buczeć na znak, że moje dziesięć minut minęło, a śniadanie powinno być gotowe.

Weszłam do domu. Stwierdziłam z zaskoczeniem, że tata jeszcze nie wstał. Mama siłowała się z syropem klonowym. Podeszłam do niej i usłużnie wzięłam od niej syrop i go otworzyłam.

- Dziękuję kochanie- powiedziała biorąc ode mnie syrop i polewając moją a potem swoją porcję naleśników.

Wzięłam swoją i usiadłam przy stole, mama poszła w moje ślady siadając naprzeciwko mnie.

- Gdzie tata?- zapytałam biorąc do ust pierwszy kawałek.

- W pracy- powiedziała- musiał wcześniej wyjść.

Skinęłam głową zajadając się pysznymi naleśnikami.

Kiedy skończyłyśmy pozmywałam naczynia i poszłam do swojego pokoju na piętrze.

Poszłam do łazienki wziąć prysznic i umyć zęby. Ubrałam się w moją ulubioną przydużą kangurkę GAPA i czarne rurki z dziurami na kolanach. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż, który u mnie składał się z tuszu do rzęs i krwistoczerwonej szminki. Spakowałam się w plecak i wyszłam z pokoju zabierając z kuchni drugie śniadanie po czym ruszyłam pędem na przystanek.

Pierwszą osobą, na którą wpadłam był Kenji. Dosłownie. Wpadłam na niego uderzając przy tym głową o jego plecy. Odwrócił się patrząc kto na niego wpadł.

- O hej Ali!- powiedział zamykając mnie w uścisku na co zawsze automatycznie się rumienię- Co się tak śpieszysz skrzacie?- zapytał, kiedy z powrotem stał naprzeciw mnie.

- Em. W zasadzie to nigdzie- powiedziałam- miałam nadzieję, że dziewczyny już przyszły- powiedziałam patrząc na niego z dołu, co stanowiło rutynę zwłaszcza przy moim niskim wzroście- A ty co nie patrzysz jak chodzisz, dupku- rzuciłam do niego żartobliwie dając mu kuksańca w bok i mrużąc przy tym lekko oczy.

Kenji na mój gest zaśmiał się i lekko schylił przybliżając się w ten sposób bliżej mojej twarzy.

- Ty też byś mogła nieco bardziej uważać krasnalu- poklepał mnie po głowie na co zmrużyłam gniewnie oczy- No już, już rusałko nie gorączkuj się tak- posłał mi jeden z tych swoich zniewalających uśmiechów- Na pewno widziałem May i Kath- odparł- Będziesz na jutrzejszym meczu?- zapytał uśmiechając się do mnie jeszcze szerzej.

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz