**Pov Hayden ma miejsce równolegle do Pov May(rozdział czterdziesty drugi)**
Perspektywa Haydena
Kiedy Maya powiedziała, że mam jechać bez niej prostu do domu wyjaśniając, że widzi się dziś z dziewczynami, nieco mi ulżyło. Przez ostatnie dwa miesiące zaniedbałem pewne sprawy, by być z May. I tak było warto, uwielbiam tą dziewczynę, mimo że wszystko między nami rozwinęło się bardzo szybko to moje uczucia do niej są coraz silniejsze. Kiedy zaproponowałem jej poznanie moich rodziców zdawałem sobie sprawę, że to poważny krok. Dotąd żadnej dziewczyny nie przedstawiałem rodzicom. May lepiej się czuła rozmawiając z moim ojcem niż z matką. Jest to całkiem zrozumiałe, w jej domu są sami mężczyźni, dlatego pewnie nie wie jak odnosić się do mojej mamy. Ta jest dość wymagająca. W przeciwieństwie do ojca, dla którego najważniejsze jest to, że ją kocham. I tak jakie zdanie mojej mamy by nie było to i tak mnie ono nie obchodzi. Nigdy nie dam im za mnie decydować.
Wyszedłem ze szkoły od razu wsiadając do samochodu i odjeżdżając z piskiem opon. Trzeba się było pośpieszyć jeśli nie chcę żeby ten stary zgred na wstępie się wkurwił.
Od razu po dojechaniu na miejsce skierowałem się do jego „biura". Do którego trzeba było wejść do starej opuszczonej fabryki zjechać szybem na dół i potem kierować się najmniej oświetlonym korytarzem. Fabryka była tylko przykrywką. Nikt się tam nie zapuszczał. Wszystko co się tu działo, działo się na dole. I tak niełatwo było się tam połapać. Było mnóstwo różnych korytarzy, wszystkie monitorowane, zabezpieczone w pułapki, w które wpadali zazwyczaj wścibscy policjanci.
Nie czekając na pozwolenie wszedłem do środka. Starzec siedzący za biurkiem obrzucił mnie zimnym spojrzeniem. Miałem ochotę się roześmiać. Wujaszek wszystkich przerażał, a mnie ten jego srogi wyraz bawił do łez. Klapnąłem niedbale na fotelu naprzeciwko niego.
- To co masz dla mnie za robotę?- zapytałem patrząc na niego ze spokojem.
Nathaniel Morgan, był starszym bratem mojego ojca. Który poza tym światem jest martwy. Ojciec nie wie, że jego brat wcale nie został zamordowany. Żyje i ma się dobrze. Jak się w ogóle tutaj znalazłem? Kiedy Mason wpakował się w kolejne gówno, a mianowicie w narkotyki mając piętnaście lat. Ja jako jego starszy brat poczułem się do obowiązku, żeby go z tego wyciągnąć. Dupek zadłużył się u jakiegoś marnego dilerzyny. Ten chłopak był niewiele starszy od nas. Umówił się ze mną w tej właśnie fabryce żeby wyrównać rachunki. Był najuczciwszym dilerem jakiego w życiu spotkałem. Przyszedł sam wyzywając mnie do walki jeden na jednego. Nie był on tak zupełnie nieprzygotowany. Walka miała być na śmierć i życie. Ojciec od małego upierał się bym chodził na boks i kickboxing, co sprawiło że mogłem wykorzystać jego ślepe wymachiwanie nożem na prawo i lewo na swoją korzyść. Nie zabiłem go. Na skutek upadku stracił przytomność, ale żył. Od tamtego czasu, wiem że nawet stary budynek fabryki jest monitorowany. Chłopak pracował dla przełożonych mojego wuja. Nie chcieli brudzić tym sobie rąk, zamiast tego werbowali dzieciaki chcące zarobić. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ni stąd ni zowąd stanął przede mną mój wuj. Byłem wtedy gnojkiem wydawało mi się że się czegoś nawdychałem i mam halucynacje. Normalnie gdybym nie był jego bratankiem zostałbym pewnie sprzątnięty za straty. Przy rodzinnym stole nigdy nie byłem z nim szczególnie blisko. Ale to w jaki sposób go zapamiętałem a to co zastałem tutaj diametralnie się różniło. Tutaj ludzie bali się go, ja byłem zafascynowany.
Zostawił mnie tu chyba z czystego sentymentu. Poza tym dla takiego gówniarza, jakim wtedy byłem była to świetna zabawa. Pomagałem mu w papierkowej robocie, nie rozumiałem jej, wypełniałem dokumenty według wzoru nie patrząc nawet czego dotyczą. Czasem byłem chłopcem na posyłki. Czasem dawkowałem działki. Zajmowałem się wszystkim byle nie poważną pracą. Dopiero po jakimś czasie królestwo mojego wuja okazało się miejscową mafią. Nie zdawałem sobie sprawy jak byli groźni, no bo z mojej perspektywy wujek nie byłby w stanie nikogo zabić. Częściej wydawał wyroki na innych, ale to nie on ich zabijał. Mnie też nie pozwalał tego robić. Niby mówi do mnie wypierdku, ale na jakiś sposób mnie kocha. W obecności reszty zgrai traktuje mnie chłodno. Uczucia w tym fachu to najgorsze co może być, są słabością i takie tam.
Popatrzyłem na jego zmarszczoną twarz. Miał około czterdziestki. Parę zmarszczek, spora bruzda na szyi. Ciemnobrązowe włosy z pasmami siwizny. I te jego brwi rodem z japońskich gier. Krzaczaste i wiecznie groźnie unoszące się do góry. Ciuchy miał jak jakaś szycha. Wszyscy członkowie gangu w ramach przynależności mieli tatuaż za uchem przedstawiający żmiję. Był prawie niewidoczny bo niemal całkowicie zasłoniony włosami. Niby było to dla łatwiejszego rozpoznawania swoich a inni nie byli w stanie nas rozpoznać. Ten gość to ma łeb.
- Młody nie pogrywaj ze mną- spojrzał na mnie złowrogo.
- Staruszku przecież nikt nas nie słyszy- droczyłem się.
- Zamilknij wypierdku!- zagrzmiał.
Powstrzymałem się od śmiechu.
- To co dla mnie masz?- zapytałem.
- Kevin zaprowadzi cię na dół tam będzie czekał taki jeden, któremu ktoś musi ładnie zakomunikować, że z nami się nie zadziera- powiedział wracając do wertowania dokumentów.
- Czaję- odpowiedziałem wstając z siedzenia kierując się do drzwi- czyli rozumiem że rozmowa przy herbatce odpada?- zażartowałem czekając na wybuch wuja.
Ten jak na zawołanie zgromił mnie wzrokiem pokazując palcem na drzwi.
- Wynoś mi się stąd, ale już!
Nie było to nic nowego. Od kiedy przestał mnie uważać za dziecko zaczął powierzać mi nieco ambitniejsze zadania.
Kevin stał na końcu korytarzu w tym swoim welurowym garniturku. Nigdy nie wiedziałem czy nosi go dla żartu, czy na poważnie. Jego twarz była wyprana z emocji. Bez słowa poszedłem za nim do windy. Kliknął przycisk, którym winda zjechała na sam dół. Było tu parę pięter. Gdy drzwi windy się otworzyły dostałem od niego instrukcje by iść w prawo a potem prosto.
Przy wujku mogłem zgrywać żartownisia. Przy jego ekipie nie mogłem sobie na za dużo pozwalać. Miałem dalej grać chłopca do brudnej roboty. Wszedłem to pomieszczenia wskazanego przez Kevina. W tym momencie żarty się skończyły.
CZYTASZ
Four
Teen FictionJedna przyjaźń, cztery różne dziewczyny i cztery perspektywy. Danielle, May, Kath i Alexis tworzą zgraną paczkę, mimo że tak bardzo różnią się od siebie. Czy własne problemy, własne związki będą w stanie je od siebie oddalić? Czy niebezpieczeństwo...