Rozdział 35

136 8 0
                                    

Perspektywa Danielle

Stwierdziłam, że jeden dzień zamulania w domu zdecydowanie mi wystarczy. Jestem pewna, że May nie wspominała dziewczynom co jest powodem mojej chwilowej izolacji. Sama im powiem. W domu nie było źle. Chłopcy się mną opiekowali, ale czułam że kurcze może jest mi ciężko i źle, ale nie mogę się załamywać. A już na pewno nie przez kompletnego dupka, który zmarnował mi dwa lata. Trzeba będzie odwołać wspólną imprezę urodzinową. A raczej nie odwołać tylko rozdzielić te imprezy. Nie miałam najmniejszego zamiaru znowu wchodzić do jego domu. Nie chciałam nawet chodzić do tej samej szkoły co on... ale tak dobrze to nie ma. Będą dziewczyny. Chris będzie czekał po lekcjach i zawiezie mnie do domu. Wszystko będzie okej.

Po wstaniu wyjątkowo przed budzikiem naszła mnie wena na to by założyć dziś spódnicę. Zdarza się to raz na ruski rok, więc jest to dla mnie naprawdę nietypowe. May chyba ze trzy razy w życiu widziała mnie w dziewczęcych ciuchach. Założyłam czarne rajstopy na bieliznę w tym samym kolorze. W następnej kolejności dobrałam cieniutką bluzeczkę na krótki rękaw z wycięciem na plecach. Dekolt był zakryty, a wycięcie na plecach nie było duże, więc nadal czułam się normalnie. Bluzka nie była moja rzecz jasna. Kiedyś Maya ją u mnie zostawiła. Co za ślepa koza, krzyczy że nie może znaleźć ciuchów a się okazuje, że u każdej z nas coś zostawia. Wyjęłam z szafy zieloną rozkloszowaną spódniczkę z wysokim stanem i od razu ją założyłam uważając by bluzka nie robiła fałdek. Umalowałam rzęsy i nałożyłam błyszczyk. Po tym czułam się wymalowana jak nigdy. Malowanie się nigdy nie należało do moich ulubionych czynności. Nie robiłam tego zbyt często, nie mniej jednak zdecydowanie częściej niż ubieranie się w sukienki i spódniczki czy koszulki, które mają dekolt. Włosy rozczesałam. Były krótkie i zdecydowanie krócej trwało zajmowanie się nimi. Narzuciłam na wierzch skórzaną kurtkę i na stopy założyłam czarne adidasy. Torbę spakowałam poprzedniego dnia, więc nie pozostało mi nic innego jak zarzucić ją na ramię i zejść na dół na śniadanie. Na dole czekał już na mnie Chris.

- Na śniadanie jajecznica- odparł przesuwając moją porcję, gdy usiadłam obok niego.

Podróż do szkoły minęła zbyt szybko. Nie czułam specjalnego zdenerwowania, ale było to dla mnie niewygodne. Siedzenie w domu z dala od problemów jest łatwiejsze. A teraz przyjdzie mi zmierzyć się z rzeczywistością. Chris powiedział na odchodne żebym na siebie uważała i trzymała się z dala od tego chuja stulecia i że przyjedzie po mnie po lekcjach.

Przy wejściu czekała na mnie May razem z Haydenem. Wyglądali razem przeuroczo. Mimo że przechodząc obok każdej pary mizdrzącej się ze sobą, to patrzenie na nich nie sprawiało że czułam się źle. Widziałam, że May jest szczęśliwa. Ja mogę ją tylko wspierać. Hayden wydawał się dobrym chłopakiem.

- Hej wam- rzuciłam do nich co sprawiło że spojrzeli na mnie. Na mój widok May od razu wyszczerzyła się od ucha do ucha i oderwała od chłopaka by móc mnie uściskać.

- Hej Dani, ślicznie wyglądasz- szepnęła mi do ucha zapewne bym nie czuła się skrępowana tym, że mówi takie rzeczy przy ludziach.

Hayden odpowiedział mi „hej" i uśmiechnął się przyjaźnie. Tak w sumie nigdy nie zdarzyło nam się rozmawiać, więc w zasadzie nie wiedziałam o nim nic, co by wykraczało poza to co opowiadała mi May. Weszliśmy razem do szkoły. Z podniesionym czołem. May wzięła mnie pod ramię a Haydena za rękę. Brakowało nam tylko jakiejś fajnej nuty, by dopełnić nasze wielkie wejście. Musiało to wyglądać zabawnie jak ja i May byłyśmy ubrane w skórzane kurtki. Starałam się nie skupiać na twarzach mijanych na korytarzu, ale gdy dostrzegłam Cole' a, żołądek podszedł mi do gardła. Niewiele myśląc ruszyłam w jego stronę. May pociągnęła mnie lekko ku sobie by mnie powstrzymać.

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz