Rozdział 26

144 10 0
                                    

Perspektywa May

Dzisiejszy dzień minął raczej spokojnie i bez rewelacji. Poza tym oczywiście, że Kathie ma jutro randkę z naszym nowym nabytkiem. Cieszę się, że w końcu widzę ją taką rozpromienioną. Dotąd mówiła tak tylko i wyłącznie o Nate' cie. Kiedy była z Colinem też była szczęśliwa. Ale wiedziała, że nic więcej do niego nie poczuje. Mam nadzieję, że nigdy nie zobaczę jej w tym okropnym stanie jak tamtego dnia. Było z nią wtedy naprawdę źle. Czasem mam wrażenie, że nic się nie zmieniło od tamtego czasu, tylko teraz potrafi to maskować. Jednak widząc ją mówiącą o Tristanie wszelkie bezsensowne przeczucia znikają i na ich miejsce pojawia się szczera radość. Na dodatek Alexis. Musiało być jej dziś ciężko.Zwłaszcza, że siłą wyciągnęłyśmy ją z domu.  Ale chyba najgorsze jest to, że musiałam okłamać Kenji' ego. Pewnie dla niektórych to *nic takiego*, ale ja nigdy nie kłamię, znaczy nigdy to duże niedopowiedzenie, ale na pewno nie okłamuję ludzi, na których mi zależy. Nie sądzę aby celowo zranił Lexi, bo on taki nie jest. Nawet dziś widziałam, że nie jest sobą i serio się przejmuje jej stanem. Kenji, tata i dziadek są dla mnie jedyną rodziną. Z moją mamą nie mam od bardzo dawna kontaktu, odkąd zostawiła nas wyjeżdżając do RPA. Jako dziecko pamiętam, że się dogadywałyśmy. Kochała mnie i tatę. Ale to chyba już nieaktualne. Poza Kenjim, tatą i dziadkiem mam jeszcze dziewczyny, które także należą do mojej małej rodzinki.

Dotarłam do domu. Tata był dziś w pracy do późna, a dziadek wziął sobie dyżur w bibliotece. Otworzyłam lodówkę. Mleko czekoladowe uśmiechało się do mnie, więc nie opierając się wzięłam je i upiłam łyk. Czułam się zmęczona, mimo że lekcji wcale nie było aż tak dużo. Ponadto odczuwałam absurdalną tęsknotę za Hayden' em. Boję się, że zacznie udawać, że wcale nic się nie wydarzyło, albo co gorsza wszyscy się o tym dowiedzą. Mimo że zdanie innych mało mnie interesuje, to plotki które są prawdą jednak by mi trochę przeszkadzały. W zasadzie jedynie dziewczyny i Kenji, wiedzą o mnie prawdę. Reszta może sobie tylko dopowiadać. Jest jeszcze Hayden. Nie wie o mnie nic. A za razem wie wszystko. Wie co lubię, czego nie lubię, czyta z mojej twarzy jak z książki i na dodatek niemal czyta mi w myślach. Ale może za dużo sobie wyobrażam po tych kilku dniach.

Włączyłam telewizor przygryzając paluszki, które były w kubeczku na stoliku kawowym. Co chwilę coś jem. Kiedy wszystko w telewizji wydawało się kompletnie bez sensu włączyłam kanał muzyczny i poczłapałam do kuchni po lody. Mówiłam. Ja co chwilę coś jem.

Kiedy byłam w trakcie opróżniania lodów rozległ się dzwonek do drzwi. Tato znów zapomniał kluczy serio?

Podniosłam się niechętnie z kanapy otwierając na oścież drzwi nadal mając lody w ręce.

- Czemu zawsze zapominasz kluczy?- powiedziałam z pretensją w głosie zajadając się lodami patrząc na etykietkę. Nikt nie odpowiedział. Podniosłam głowę do góry a moim oczom ukazał się Hayden. Poczułam jak pąsowieję. Przełknęłam lody- co tu robisz?- zapytałam patrząc na jego twarz. Był nieco czerwony i miał na sobie czarny t-shirt i ciemne jeansy. Nie poprawiałam nawet włosów, bo pewnie i tak byłam cała utytłana lodami, więc niczego by to nie zmieniło.

- Wróciłem właśnie z zawodów- oznajmił z uśmiechem.

- I jak poszły?- zapytałam biorąc kolejną łyżkę lodów nie mogąc się powstrzymać. Widzę lody jem lody, proste.

- Spoko. Niedługo będzie następny etap- widziałam, że jest tym faktem podekscytowany. Musiał przyjechać prosto stamtąd.

- Nie jesteś zmęczony?- zapytałam zmartwiona- Może idź do domu odpocząć- zaproponowałam wbrew sobie, bo chciałam żeby został.

Pokręcił głową z uśmiechem.

- Wolę pobyć z tobą- powiedział a ja poczułam, że po raz kolejny oblewam się rumieńcem.

- Chodź zrobię ci coś do jedzenia- powiedziałam ciągnąc go za rękę do kuchni.

Głupek. Co on tu robił. Musiał być zmęczony. Nawet widać, że jest jeszcze rozgrzany po walce. Otworzyłam lodówkę. Stwierdziłam, że nie mam zbyt dużo możliwości. A moje umiejętności też na zbyt wiele nie pozwalały. Postanowiłam przygotować spaghetti. Jak w każdej historii miłosnej z resztą. Zawsze ktoś komuś robi spaghetti. Wyjęłam mięso, sos pomidorowy, który sama robiłam i wyjęłam makaron z szafki. Podsmażyłam mięso i dodałam sos z przyprawami. Mieszałam i w między czasie wstawiłam makaron. Nie wiem ile mi to zajęło, ale na pewno na tyle długo, że sama zrobiłam się głodna. Wyjęłam dwa talerze nakładając na oba makaron i polewając przygotowanym mięsem mielonym z sosem. Na koniec posypałam serem. Byłam dumna. Nie spaliłam kuchni.

Postawiłam Hayden' owi talerz przed nosem ten jakby dopiero teraz się otrząsnął spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.

- Dziękuję skarbie.

Usiadłam obok niego i od razu wzięłam się za jedzenie. On poszedł w moje ślady. Kurde, dobre wyszło. Muszę koniecznie pochwalić się Danielle, że wyszło mi coś poza płatkami z mlekiem.

W mniej niż pięć minut talerz był opróżniony. Hayden też już skończył. Wzięłam chusteczki i jedną dałam chłopakowi. Wytarłam się bo czułam sos na całej twarzy.

- I ty mówiłaś, że nie umiesz gotować?- zapytał z niedowierzaniem.

Spojrzałam na niego.

- Bo nie umiem- zapewniłam.

- A to co było? Potrawa rodem z Masterchefa- powiedział na co ja zaczęłam się śmiać.

- Nie mówiłbyś tego gdybyś zobaczył jak spaliłam parówki w piekarniku- odparowałam nadal się śmiejąc. Ten się przyłączył.

- Założę się, że i tak były to najlepsze spalone parówki- powiedział gładząc mnie po policzku.

Czułam, że robi mi się cholernie gorąco, a w moim brzuchu lata stado motyli. Żałowałam, że przebrałam się w swoje szare dresowe spodnie i męską koszulkę z „Pory na przygodę".

- Czemu wolałeś spędzić czas ze mną niż odpocząć w domu?- zapytałam zrezygnowana zupełnie nie rozumiejąc tego co go kieruje. Daje mi sprzeczne sygnały, a ja czuję się jeszcze bardziej zagubiona.

Spojrzał się na mnie marszcząc czoło.

- Jak to czemu?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Po jego minie wiedziałam, że nawet nie przychodzi mi do głowy o co mi może chodzić. Faceci...

Westchnęłam nieco się odsuwając by móc przez chwilę pomyśleć. Wzięłam oba talerze i wsadziłam je do zmywarki, a patelnie włożyłam do lodówki przykrywając ją papierem, tak samo z resztą zrobiłam z makaronem. Odwróciłam się do Morgana, który tak jak się spodziewałam bacznie mnie obserwował.

- Zapytam wprost- zaczęłam czując jak mój głos mnie zdradza i zaczyna drżeć. Nigdy nie mówiłam, że należę do osób odważnych. Jeśli chodzi o wyznawanie uczuć, byłam bardzo skryta i liczyłam, że ludzie się domyślą. Może to przez to mama nas zostawiła?- Czy coś się zmieniło miedzy nami?- zapytałam nadal patrząc mu w oczy. Jego twarz złagodniała. Wstał ze stołka i podszedł do mnie otaczając moją twarz dłońmi.

- A chciałabyś?- zapytał uśmiechając się.

Żadne z nas wprost nie mówiło o co nam chodzi. Gdyby ktoś przysłuchiwał się z boku, z pewnością by nie wiedział. Spodziewałam się, że zacznie się śmiać i powie coś w stylu „chyba nie myślałaś że to było na poważnie". Poczułam jak łzawieją mi oczy. Nie mając siły już nic więcej mówić po prostu skinęłam głową. Ten uśmiechnął się jeszcze szerzej i złożył czuły pocałunek na moim czole. Czy to mi się śniło? Jedynie to, że oparzyłam się smażąc mięso do spaghetti świadczyło, że jednak nie.

Wtuliłam się w niego z całej siły poczułam jak niechciane łzy spływają mi po policzkach. Hayden objął mnie ciasno ramionami opierając brodę na mojej głowię. Poczułam narastający lęk, że przyjdzie czas, kiedy on również mnie zostawi. 

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz