Rozdział 31

139 9 1
                                    


Perspektywa Chrisa
Powoli zaczynałem dostawać pierdolca siedząc na kanapie z Noelem, który w kółko nawijał o szamponie, który spuszył mu włosy. Kiedy byłem bliski przywalenia własnemu bratu zadzwonił telefon, który nieco zbił mnie z tropu. Danielle zazwyczaj była opanowana, nie histeryzowała z byle powodu. Naprawdę musiało się coś stać. Od razu zerwałem się z miejsca. Miałem złe przeczucia.
Kiedy dotarłem na miejsce Dan była w opłakanym stanie, odwiozłem ją do domu i przekazałem najgłupszemu człowiekowi na ziemi. Gdybym nie miał ważnej sprawy do załatwienia sam bym z nią został. Noel jest dobrym bratem dla Dani. Ale był okropnie niedomyślny. Kochamy go, ale nie należy mu powierzać ważnych spraw. Jednak wiedziałem, że dobrze zajmie się naszą siostrą, kochał ją tak samo mocno jak ja. Z bólem serca zostawiłem ich przed domem i pojechałem do tego dupka. Zakładałem, że będzie w swoim domu. Wezmę od razu wszystkie rzeczy Danielle, bo wiem że ma u niego połowę swojej szafy, a sama nie będzie w stanie do niego przyjść. Światła były zapalone. Szczęściarz ze mnie. Wysiadłem z samochodu i bez żadnych podchodów otworzyłem kopniakiem drzwi. Cole wyglądał na szczerze zdziwionego moim widokiem. Idiota. Myślał, że rzucam słowa na wiatr... nie żartowałem kiedy mówiłem, że jeśli zrani moją siostrę to mu się kurwa dostanie. Podszedłem do niego podnosząc go do pionu za koszulkę i rzucając nim o najbliższą ścianę.
- I co?- zapytał przyciśnięty do ściany patrząc na mnie pogardliwie- pobijesz mnie?- zapytał z kpiną w głosie. Co spowodowało, że ręce zaczęły mnie jeszcze bardziej świerzbić. Mam ochotę porządnie skopać mu dupsko.
- A żebyś kurwa wiedział- charknąłem i nie czekając na jego odpowiedź uderzyłem go z pięści w szczękę. Może i był wysoki, ale przy mnie wyglądał mizernie. Chłopak próbując się bronić wymachiwał pięściami na prawo i lewo trafiając mnie w twarz. Nie poczułem żadnego bólu. Ponownie go uderzyłem tym razem zbijając go tym z nóg. Zadałem mu parę solidnych kopniaków w żebra. Gdy już odwracałem się aby pójść po rzeczy Dan usłyszałem jego śmiech. Pieprzony chuj. Odwróciłem się na pięcie podniosłem go lekko z podłogi i przywaliłem mu swoją głową w jego. On stracił przytomność, a ja poczułem zawroty głowy. Było, kurwa, warto. Poszedłem po rzeczy Dan. Wziąłem jedną ze sportowych toreb tego wypierdka i spakowałem do niej wszystkie jej rzeczy. I tak miałem wrażenie, że nie ważne jak go pobije to i tak nie zapłaci za to jak bardzo zranił Danielle. Przygnębiło mnie to. Aby poczuć się nieco lepiej wyjąłem na odchodnym zgrzewkę piwa z lodówki i wziąłem ją ze sobą. Torbę wraz z zgrzewką włożyłem do bagażnika.
Kiedy dotarłem do domu westchnąłem. Powinienem być przy Dani, a nie brudzić sobie ręce. Wchodząc przez drzwi czułem na sobie spojrzenie Noela i mojej siostry. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jej włosy. Króciutkie, niektóre kosmyki były krótsze od reszty. I tak wyglądała ślicznie. Noel wyglądał na przestraszonego. Niewykluczone, że spodziewał się kary za złamanie obietnicy, że Dani nie spadnie ani jeden włos z głowy. Ahh co my mamy z tą Danielle.
Resztę wieczora spędziłem na oglądaniu jakiejś dennej komedii wraz z Dan. Noel spał jak suseł. Dani dorysowała mu wąsy i mono brew. Czyli powoli dochodzi do siebie. Przytuliłem ją mocno. Ta bez słowa objęła mnie jeszcze mocniej. Zawsze była samodzielna, ale mimo to zawsze chcieliśmy jej pomagać. Była naszą małą księżniczką. Mimo że stara się udawać obojętność to i tak widzę rozpacz na jej twarzy. Wkurza mnie to, że nie jestem w stanie zupełnie nic dla niej zrobić.
Następnego dnia Danielle nie poszła do szkoły. Kiedy sprzątałem salon, po którym walały się opakowania po pizzy i po lodach usłyszałem telefon. Dźwięk dzwonka zaprowadził mnie do stolika kawowego, na którym leżał telefon Dan. Na wyświetlaczu widniała skrzywiona twarz May i podpis *Głupia pinda*.  Odebrałem.
- Halo? Dani co się z tobą dzieje?- odparła May z szybkością karabinu maszynowego.
- Hej to ja Chris- zacząłem drapiąc się w tył głowy- Dan nie przyjdzie dziś do szkoły.
Zaśmiała się gorzko.
- Tego się domyśliłam skoro nie było jej już na trzech lekcjach... Co z nią jest? Stało się coś?- zapytała z czystym niepokojem w głosie. Zrobiło mi się szkoda May. Musiała się o nią okropnie martwić.
- Cole się stał- wiedziałem, że May jest najbliżej z Dani, więc nie sądziłem aby powiedzenie jej prawdy było złym pomysłem. Poza tym Maya była jak druga siostra. Od małego przychodziła do nas żeby bawić się z Dani. Częściej bawiły się z nami samochodzikami niż lalkami albo psociły razem zrzucając na ludzi balony z wodą.
Przez chwilę milczała jakby próbowała zrozumieć co przed chwilą powiedziałem.
- Czy Cole...- zaczęła jakby sama nie mogła w to uwierzyć- zdradził Danielle?- dokończyła sceptycznie.
W sumie jej się nie dziwie. Chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Dbał o Dani i nie dawał mi żadnych powodów abym interweniował. Przez myśl mi nie przeszło, że może zrobić coś takiego mojej siostrze. Okazałem się widocznie nie dość czujny. I to mnie doprowadzało do białej gorączki.
- Owszem- potwierdziłem ponownie wzdychając- spuściłem mu za to wczoraj łomot, nie próbował się nawet tłumaczyć- odparłem opadając na kanapę czując, że siły mnie opuszczają. Nosi mnie aby znowu do niego pójść i znowu sprać mu dupsko.
- O rany- wydusiła z siebie- Jak się trzyma Dani?- zapytała ciszej.
- Teraz śpi- powiedziałem- mam nadzieję że się nie załamię, wczoraj wieczorem jakoś się trzymała...
- Zrób jej dobre śniadanie- podsunęła- dużo jedzenia, naje się a potem znowu zaśnie- uśmiechnąłem się obie spały jak zabite, kiedy porządnie się najadły, o ile można się najeść po dwóch największych pizzach na grubym cieście.
- Dobry pomysł- pochwaliłem ją- przyjdź do nas potem, Dani ucieszy się na twój widok- powiedziałem zgodnie z prawdą. Danielle potrzebowała teraz osób, które ją kochają i wypełnią choć odrobinę pustkę po Cole' u. Na samą myśl o nim czułem jak moja szczęka mimowolnie się zaciska.
- Przyjdę od razu po zajęciach- obiecała- a ty?- zagadnęła po chwili- jak się trzymasz?- skubana zauważyła.
- Poza tym , że cholernie martwię się o Dani, i że jestem w luj wściekły na siebie, że nie jestem w stanie nic więcej zrobić- powiedziałem. Nie czułem oporu przed zwierzaniem się May, bo znamy się tyle lat, że chyba nie ma rzeczy, której byśmy o sobie nie wiedzieli.
- Robisz dla niej cholernie dużo- nie zgodziła się- założę się, że jest szczęśliwa, że cię ma i że może na ciebie liczyć, na Noela też, ale wiesz... Noel to Noel- powiedziała ze śmiechem a ja jej zawtórowałem- Serio, rób co robisz, nic więcej jej nie potrzeba... no może poza jedzeniem, zrób jej mega wypasione śniadanie to już całkiem zapomni o tym dupku- znowu się zaśmiałem.
- To może wezmę się do roboty- powiedziałem patrząc na zegarek, który wskazywał dwunastą, idealna pora na robienie śniadania. Księżniczka powinna się wybudzić lada moment... czyli mam na spokojnie pół godziny.
Zabrałem się za smażenie naleśników. Miałem sporą wprawę, bo gdy Dan była mała non stop kazała sobie robić naleśniki. A że ja byłem dobrym bratem poprosiłem mamę, żeby mnie nauczyła no i tak... do teraz robię jej naleśniki. Czuję się wykorzystywany. Ale teraz może wykorzystywać mnie do woli. Kiedy skończyłem smażyć ostatniego naleśnika, który wyszedł grubszy od pozostałych usłyszałem jak Dani schodzi ze schodów. Zauważyłem jasną główkę pełną blond włosów, które sterczały z każdej strony. Wyglądała na niewyspaną. Usiadła na stołku przy blacie patrząc co robię. Gdy zobaczyła stos naleśników od razu jej twarz się ożywiła. Podsunąłem jej talerz, na którym ułożone były zrolowane placki z czekoladą. Jeden udało mi się przemycić z dżemem. Pewnie nawet nie poczuje, że jeden jest bez czekolady. Przyglądałem się jedzącej Dani. Od razu wyglądała lepiej. Może nie lepiej, wyglądała obecnie jak wygłodzona bestia. Czyli wyglądała jak zawsze z rana. Wziąłem do ręki naleśnika i zjadłem go uśmiechając się widząc wybrudzoną Danielle pożerającą kolejne naleśniki.

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz