Rozdział 42

125 8 0
                                    


Perspektywa May

Po szkole od razu poszłyśmy z dziewczynami do naszej ulubionej kawiarenki. Nigdy nie było w niej tłumów, zwłaszcza w późno popołudniowej porze. Nawet Kath mimo że nie była dziś w szkole dołączyła do nas. Usiadłyśmy przy naszym stoliku z kanapami tuż przy oknie.

- No to co tam?- zapytała Danielle- Zacznijmy od naszej wagarowiczki Kath- spojrzała na nią, ta jak na zawołanie zdradziła się krwistoczerwonym rumieńcem. Wszystkie zgodnie wybuchłyśmy śmiechem.

Gdy wszystkie się uspokoiłyśmy Kath poprawiła się na fotelu.

- Całowałam się z Tristanem- oznajmiła jakby nigdy nic siorbiąc mrożoną kawę.

Nam wszystkim opadła szczęka ze zdziwienia. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno zapierała się, że Tristan to tylko przyjaciel.

- A to nie twój przyjaciel?- zapytała ze śmiechem Alexis. Kath szturchnęła ze śmiechem Ali przewracając oczami z uśmiechem.

- A jak tam u ciebie Danielle? Też się z kimś całowałaś?- zapytałam zmieniając temat widząc jak dziewczyna krztusi się swoją kawą. Zgromiła mnie wzrokiem.

- Nie tylko to- odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem. Danielle i te jej imprezowe życie singielki- A co z tobą Alexis?- popatrzyłyśmy na nią czekając na jakieś rewelacje.

- Ja w sumie nie mam wam czego powiedzieć- powiedziała- ja i Kenji mamy nieco gorszy czas.

- Z nim musisz rozmawiać jak z dzieckiem- podsunęłam- powoli i wyraźnie. Bo może nie zrozumieć.

- Do Noela nawet to nie dociera- wyżaliła się Dani.

- Została nam jeszcze Maya- wypaliła po chwili Danielle patrząc na mnie z tym swoim wyzywającym uśmieszkiem.

- Po staremu- odpowiedziałam pokazując jej język.

- Ty pewnie na całowaniu Haydena też nie skończyłaś- odgryzła się Dani. Ja ją kiedyś uduszę.

Wszystkie znały odpowiedź, więc tego nie komentowałam. Rozmowa z dziewczynami trwała do wieczora. Rozstałyśmy się tam, gdzie zawsze. Wybrałam numer do Haydena. Od poniedziałku do czwartku byliśmy u niego, więc stwierdziłam, że do niego zadzwonię, żeby się zapytać, czy chce po mnie przyjechać. Nie było nawet sygnału. Miał wyłączony telefon. Coraz częściej go wyłącza. Nigdy wcześniej tego nie robił. Wsiadłam do autobusu. Zastanawiałam się czy nie iść dziś do siebie. Zrezygnowałam z tego. Kiedy z nim byłam wszystko wydawało się w porządku. Schody zaczynały się, gdy próbowałam się do niego dodzwonić. Westchnęłam. Zdradza mnie? Wyłączanie telefonu to niewystarczający dowód. Czytaj: żaden dowód. Nie pachniał żadnymi damskimi perfumami prócz moich... W zasadzie będąc ze mną nie dawał mi odczuć, że powinnam się martwić. Wyszłam z autobusu i ruszyłam prostą drogą do jego domu. Otworzyłam drzwi. Na kanapie zastałam Masona.

- Hej- przywitałam się.

- Siemano May- odpowiedział. Trzymał pilota w ręce z niezadowoloną miną, dając tym do zrozumienia, że nie ma nic ciekawego w telewizji.

Zdjęłam buty i odłożyłam torebkę po czym usiadłam na fotelu.

- Wiesz, gdzie jest Hay?- zapytałam patrząc nieobecnie w ekran telewizora.

- Yyy nie, w sensie nic nie mówił, nawet nie miał, kiedy. Od rana go tu nie było- powiedział.

To już jest jednak jakiś dowód. Nie mówił gdzie idzie ani mnie ani swojemu bratu. Nie odbiera telefonu, ma wyłączony telefon jeden pies. Nawet jak mówiłam mu że dziś widzę się z dziewczynami, mógł mi powiedzieć, że wróci później bo coś tam. Nawet się nie zająknął, że gdzieś idzie po szkole. Moje ręce mimowolnie zacisnęły się w pięści raniąc przy tym dłonie paznokciami. Czekanie tu na niego wydaje się żałosne. Ale zanim cokolwiek zrobię wypadałoby z nim porozmawiać.

FourOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz