Najwidoczniej nie chcecie, bym kończyła to opowiadanie - jak sobie życzycie :) niemniej jednak w mojej głowie powoli rodzi się pomysł na coś nowego, ale na razie nie chcę zapeszać. Łapcie kolejną część, a ja wracam do słuchania nowej płyty Taco :)
***
- A pamiętasz, jak się wprowadziłam? - Iga obróciła się na fotelu pasażera obok kierowcy, by lepiej widzieć prowadzącego samochód Kubę.
- Nie da się tego zapomnieć - zaśmiał się, poprawiając na nosie okulary przeciwsłoneczne. - Klęłaś jak szewc na całą klatkę, bo nie było windy.
- Bo to jest straszne! - zmarszczyła brwi. - Jak w czteropiętrowym bloku może nie być windy?
- Widziały gały, co brały - mruknął Kuba.
- Trzeba było wyjść wtedy i mi pomóc - szturchnęła go w ramię. - A nie po fakcie, jak po całodniowym ciąganiu gratów ledwo na oczy patrzyłam.
- Oj, cicho - Kuba wywrócił oczami. - Ale wiesz co? Pamiętam, że miałaś na sobie wtedy tę bluzkę, co teraz.
Iga uniosła brwi i spojrzała na luźną, czarną bluzkę z kokardkami na rękawach.
- Dlaczego... - zaczęła zdziwiona. - Dlaczego ty pamiętasz takie rzeczy?
- Mam dość specyficzną pamięć - odparł, posyłając jej uśmiech, po czym zerknął na przymocowany do stojaka telefon, na którego ekranie wyświetlała się droga w GPSie. Właśnie dojeżdżali do Mińska Mazowieckiego, gdzie mieścił się rodzinny dom Igi. Kuba starał się nie denerwować spotkaniem, mając w pamięci to, że państwo Majewscy doskonale wiedzieli, jak wyglądał chłopak ich córki i czym się zajmował - pierwsze wrażenie mieli poniekąd za sobą. Ale mały stres i tak siedział gdzieś z tyłu jego głowy.
Jakby tego było mało, rano zadzwoniła do niego Aśka w sprawie sesji zdjęciowej Igi. Wspomniała o tym, że pomagać jej będzie Roksana i Kuba od razu rozwinął ten temat. Nie dowiedział się od koleżanki jednak niczego nowego. Aśka powtórzyła mu to, co powiedziała mu dzień wcześniej była dziewczyna - że jej powrót do QueQuality to po prostu tęsknota za ekipą i pracą, nie samym Kubą. On jednak w tę wersję nie do końca wierzył.
Siedzący na tylnym siedzeniu Gryzio wędrował z jednego fotela na drugi. Iga odwróciła się ze słowami:
- Już dojeżdżamy, już zaraz.
- Niecierpliwy ten twój pchlarz - skomentował Kuba.
- To nie jest żaden pchlarz - Iga wywróciła oczami, a raper posłał jej złośliwy uśmiech.
Po pewnym czasie zaparkował porsche pod niewielkim, aczkolwiek bardzo ładnym domem nieopodal centrum miasta. Na tle okolicy nie wyróżniał się zbytnio ze swoją szarą elewacją i ciemnym dachem. Dopiero gdy Kuba wysiadł z samochodu, za wysokim płotem zobaczył kolorowy ogród. Raper wygładził dłońmi granatową koszulę i wyciągnął z bagażnika butelkę whisky oraz bukiet kwiatów.
- Żeś się przygotował - skomentowała Iga, wypuszczając Gryzia z tylnego siedzenia. Kundelek błyskawicznie znalazł się przy furtce i oparł przednie łapy o drzwi.
- Muszę się przypodobać, no nie? - zerknął w kierunku wejścia. Iga minęła go i otworzyła furtkę. Pies wbiegł jak szalony na podwórko i rozpoczął obwąchiwanie każdego zakamarka ogrodu. Iga szła pierwsza, w połowie drogi odwróciła się do Kuby, który posłał jej niepewny uśmiech.
- Dzień dobry, dzieciaki! - w pewnym momencie drzwi wejściowe otworzyły się i stanęła w nich starsza wersja Igi o włosach w tym samym kolorze, jednak nieco dłuższych. - Zapraszam, kochani. Ojejku, jakie piękne kwiaty!
CZYTASZ
Kawa i xanax w hotelu Marmur | Taconafide
FanfictionNadzwyczajne życie zwyczajnych mieszkańców Warszawy.