A dzisiaj wstawiam zdjęcie mojej Igi i zapraszam na nowy rozdział :)
***
Kolejny dzień nie zaczął się dobrze dla mieszkańców Warszawy - od samego rana padał rzęsisty deszcz. Ulewa nie ustępowała ani na chwilę, a ten, kto zapomniał dziś parasola, wychodząc z domu, na pewno od razu tego pożałował. Wściekła na warunki atmosferyczne Iga na szybkiego zmieniała strój - dzień wcześniej pociła się w letniej, czarnej sukience, zaś dziś zmuszona była założyć długie, czarne spodnie i białą koszulę, na którą narzuciła jeszcze skórzaną kurtkę. Czuła się jakby szła na egzamin gimnazjalny. Tymczasem czekał ją najprawdopodobniej najgorszy egzamin w sesji - anatomia.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzała na wyświetlacz telefonu - dochodziła ósma. Kto to mógł być? Kuba z samego rana miał jechać do wytwórni, ale Iga przeczuwała, że coś mu odbiło i teraz ją nachodził. Gdy otworzyła drzwi, okazało się, że intuicja dobrze jej podpowiedziała.
- Cześć, mała - pocałował ją na powitanie i wszedł do środka.
- A ty nie miałeś być w wytwórni? - zdziwiona, zamknęła za nim drzwi. Kuba zaczął głaskać Gryzia po grzbiecie.
- Pojadę później - stwierdził. - Najpierw zawiozę cię na egzamin.
Iga zrobiła wielki oczy.
- Chyba żartujesz! Po tym, co...
- Przecież nie będę odprowadzał cię pod samą salę - spojrzał na nią. Dopiero wtedy Iga zauważyła, że jego włosy są lekko wilgotne, a szara koszulka ma ślady kropel deszczu. - Wysadzę cię pod uczelnią i od razu odjadę. Widziałaś, co dzieje się na zewnątrz?
Zerknęła przez okno. Przez ścianę deszczu widziała niewyraźne kontury drzew Saskiej Kępy. Iga westchnęła ciężko. Dlaczego akurat w tygodniu sesji jej samochód musiał wyzionąć ducha?
- Dziękuję, Kuba - podeszła do niego. Przytulił ją mocno. - Dziś będzie ciężko.
- Rozwalisz system, mała - pogłaskał ją po plecach, po czym odsunął się i zaczął ściągać z palca srebrny sygnet z dużym, czarnym oczkiem.
- Co robisz? - spytała zdziwiona Iga. Kuba założył jej sygnet na palec wskazujący lewej ręki.
- Powinienem był dać ci go wczoraj - powiedział. - Ale mam nadzieję, że nie jest za późno. Ten sygnet przynosi mi szczęście.
Spojrzała na niego z uniesioną brwią, po czym spuściła wzrok na sygnet rapera na swoim palcu.
- Dziękuję, ale nie wierzę w takie rzeczy - uśmiechnęła się krzywo.
- Słyszałem, że chcesz zdań ten egzamin? - droczył się z nią. Zmrużyła oczy. - Bierz swoje rzeczy i idziemy.
Iga zabrała torebkę, parasolkę i wyszli z mieszkania. Na korytarzu szum deszczu był jeszcze głośniejszy i żołądek Igi związał się w jeszcze ciaśniejszy supeł. Ten dzień jeszcze się nie zaczął, a ona już marzyła o tym, by się skończył.
- Kupiłem ci soczek - powiedział Kuba, kiedy wsiedli do środka. Iga obserwowała, jak sięga na tylne siedzenie i podał jej plastikową butelkę z pomarańczowym napojem. - Widzisz? To Kubuś.
Zaczęła się śmiać.
- Urocza zbieżność imion - powiedziała, biorąc od niego sok. To był bardzo miły gest. Niby nic nie znaczący, ale Idze jakoś od razu poprawił się humor. Kuba odpalił samochód i wyjechał z parkingu.
- Zapomniałam ci wczoraj powiedzieć - zaczęła Iga po tym, jak Kuba skończył narzekać na pogodę i kiepskie warunki na drodze. - Wczoraj dzwoniła do mnie mama. Widziała artykuł i...
CZYTASZ
Kawa i xanax w hotelu Marmur | Taconafide
FanficNadzwyczajne życie zwyczajnych mieszkańców Warszawy.