40. Madagaskar

1.1K 77 10
                                    

Impreza urodzinowa Kuby trwała w najlepsze. Raper bardzo ucieszył się z prezentów - poza drogim zegarkiem, do którego dorzucili się prawie wszyscy goście, książką kucharską od Weroniki, sygnetem od Igi, dostał od Krzysztofa i reszty ekipy starannie wykonany album ze zdjęciami, które powstały w czasie ich wszystkich podróży, a także mnóstwo innych drobiazgów. Wszyscy świetnie się bawili, dobrze się ze sobą dogadywali, alkohol lał się strumieniami, a parkiet cały czas był zapełniony ludźmi.

- Nie mogę się napatrzeć na twoją sukienkę - powiedziała Weronika, gdy zostały z Igą same na kanapie. Filip poszedł na papierosa, a Kuba nie miał spokoju, odkąd tylko wjechał windą na dach wieżowca. Dziewczyny postanowiły wykorzystać tę okazję i lepiej się poznać.

- A dziękuję - Iga strzepnęła niewidzialny pyłek z czarnego materiału. - Kuba wybierał.

- Serio ma taki dobry gust? - Weronika uniosła brew.

- Jak widać - dziewczyna dopiła resztkę szampana, zostawiając czerwony ślad po szmince na kieliszku. Obie były już trochę wstawione i zaczęły rozmawiać chyba na wszystkie możliwe tematy - ważne lub mniej ważne. W pewnym momencie Iga spytała:

- Wera... a nie myśleliście z Filipem o wspólnym mieszkaniu?

Weronika uśmiechnęła się znad szklanki z kolorowym drinkiem i pokręciła głową.

- No coś ty - odpowiedziała. - Jesteśmy ze sobą dopiero od jakichś dwóch miesięcy.

- A kochasz go?

- Oczywiście, że kocham - stwierdziła stanowczo. - Ale wiesz, dwa miesiące to nic. Zarówno ja, jak i on, możemy pięć razy zmienić zdanie. Poza tym - westchnęła z uśmiechem. - Uwielbiam jego mieszkanie, ale nie wyobrażam sobie gotować w innym miejscu, niż u siebie.

Iga słuchała jej z uwagą. Weronika miała dużo racji - mimo iż byli w sobie z Filipem cholernie zakochani, to jednak trzeba było przyznać, że na wspólne mieszkanie trochę za wcześnie. Iga i Kuba spotykali się jeszcze krócej, ale znali się ponad pół roku. Tylko co z tego, skoro przez większość czasu toczyli wojnę?

Choć dobrze się bawiła na imprezie, to jednak momentami wciąż miała wizję potencjalnego spotkania z byłym chłopakiem. Miała cichą nadzieję, że do niego nie dojdzie, jednak podejrzewała, że na jej miejscu każdy by się o siebie bał. Mimo iż na tym etapie mieszkanie z Kubą nie do końca się jej uśmiechało, to jednak uznała, że to jedyne wyjście, by mogła czuć się w miarę bezpiecznie.

Tymczasem Filipowi wreszcie udało się dorwać Kubę, by w spokoju z nim wypić kilka shotów i porozmawiać. Rozmowa zaczęła się od komentowania prezentów, rozmawiali też o weekendzie, który Filip spędził z Weroniką w Trójmieście, aż w końcu stanęło na trzydniowym festiwalu hip hopowym na Mazurach, który miał odbyć się już w przyszłym tygodniu.

- Roksana jedzie? - spytał delikatnie Filip. Kuba westchnął.

- Wczoraj się dowiedziałem, że tak - odpowiedział. - Jakbyśmy, cholera, nie mogli sami się ubierać na koncerty.

- Przecież wiesz, że tu nie chodzi tylko o ciuchy - Filip spojrzał na niego ze współczuciem i zniżył głos. - Nie mów Werce, ale kto jak kto, tylko Roksana potrafi ułożyć mi włosy tak, żebym na zdjęciach nie wyglądał, jakbym dopiero co wstał z łóżka.

Kuba zaśmiał się gorzko. Nie chciał rozmawiać, ani nawet myśleć o Roksanie - odkąd wróciła, była dla niego niczym denerwujący kamień w bucie. Nie robiła nic złego, ale sama jej obecność doprowadzała go do szału. Tym bardziej, gdy przypominał sobie, jak bardzo go zraniła.

Kawa i xanax w hotelu Marmur | TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz