- Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę, w końcu mam swój czas, to chyba dobry moment... - podśpiewywała Weronika, zbierając talerze z pustego stolika w restauracji. Był poniedziałek, dochodziła osiemnasta i dziewczyna zaraz miała skończyć pracę. Była w świetnym humorze, bo w tym tygodniu pracowała tylko cztery dni - udało jej się załatwić wolny piątek, by pojechać z Filipem, Kubą i resztą na festiwal hip hopowy w Giżycku na Mazurach.
Kiedy skończyła sprzątać, powędrowała na zaplecze, gdzie przebrała się w czerwony crop top i jasne, podarte dżinsy. Nie mogła dziś spotkać się z Filipem, ponieważ znów miał jakieś plany, więc napisała wcześniej do Igi, czy nie miałaby ochoty wyjść na jakąś kawę. W sobotę świetnie razem się bawiły i chciała ją lepiej poznać, skoro ich partnerzy razem współpracowali. Dziewczyna Kuby zgodziła się bez wahania, toteż umówiły się po pracy Weroniki w kawiarni Cava w Złotych Tarasach. Chciała wyciągnąć jeszcze Hankę, ale okazało się, że ta umówiła się na swoją pierwszą randkę z Krzysztofem. Weronika była szczerze zdziwiona, że spotykają się we dwoje, a także podchodziła do tego spotkania sceptycznie, aczkolwiek miała nadzieję, że Krzysiek nie będzie próbował wykorzystać Hani.
Wjeżdżając schodami ruchomymi na górę, przeglądała jednocześnie swojego instagrama. Odkąd była z Filipem, przybyło jej mnóstwo followersów. Zawsze wmawiała sobie, że na tym portalu społecznościowym nieważne są lajki, lecz ładne zdjęcia, jednak miło jej było, gdy pod swoimi selfie czytała setki komentarzy dotyczące swojej urody, zaś pod zdjęciami z Filipem życzenia, aby im się układało i tego typu rzeczy. Jej instagram składał się głównie ze zdjęć jedzenia i odkąd zaobserwowwało ją znacznie więcej osób, musiała w opisie wstawiać przepisy na przygotowywane przez siebie potrawy, bo zaczęły pojawiać się o to pytania. Pod zdjęciami z siłowni pojawiały się też pytania o to, w jaki sposób ćwiczy i jakie ciuchy poleca na siłownię. Czuła się trochę jak gwiazda, ale nawet jej się to podobało.
Iga już na nią czekała - siedziała przy drewnianym stoliku i majstrowała coś przy zapięciu bransoletki. Miała na sobie wąskie spodnie w biało-czarne paski i niebieską bluzkę hiszpankę. Na jej nogach tkwiły delikatne, beżowe sandałki.
- Hej - Weronika rzuciła czarną torebkę na fotel naprzeciw. Iga podniosła głowę.
- Cześć, Werka - przywitała się z uśmiechem.
- Długo czekasz?
- Chwilę, ale przyjechałam za wcześnie, bo musiałam kupić parę rzeczy - odparła Iga.
- Ok, to szybko idę coś zamówić i wracam - Weronika wyciągnęła z torebki portfel i poszła w kierunku baru. Nie chciała za bardzo rozbudzać się na wieczór, toteż wybrała lekkie cappuccino, do tego ciastko czekoladowe i wróciła do koleżanki.
- Zaskoczyła mnie twoja wiadomość - powiedziała Iga, skubiąc białą serwetkę, leżącą na stole. - Myślałam, że coś się stało, ale...
- Nie, po prostu w sobotę fajnie nam się gadało i pomyślałam, że skoro Filip z Kubą są dziś zajęci, ty masz wakacje, to może będziesz miała chwilę, by się spotkać - wyjaśniła Weronika. - Jak tam po sobocie?
Zaczęły rozmawiać o imprezie urodzinowej Kuby, a w międzyczasie kelnerka przyniosła zamówienie Weroniki. Bardzo miło im się rozmawiało, najpierw były same wspomnienia z udanej imprezy, aż w końcu rozmowa o tym, jak ogromnego kaca miały w niedzielę. Czas leciał niesamowicie szybko - ani się obejrzały, a zamawiały już po kolejnej kawie, natomiast rozmowa zeszła na poważniejszy temat - Roksanę.
- I ona serio będzie z nami na tym festiwalu? - skrzywiła się Weronika.
- Tak - Iga pokiwała głową, mieszając łyżeczką w wysokiej szklance. - Jest stylistką, ponoć zanim zerwali, jeździła z nimi wszędzie.
CZYTASZ
Kawa i xanax w hotelu Marmur | Taconafide
FanfictionNadzwyczajne życie zwyczajnych mieszkańców Warszawy.