Przed wami ostatni odcinek tego opowiadania. Dziękuję, że czytaliście, komentowaliście, wspieraliście. Niestety, nie miałam żadnych ciekawszych pomysłów na tę opowieść, zatem zakończenie jej było najrozsądniejszą opcją. Koniec jest jaki jest, mógłby być pewnie lepszy, ale to już ocenicie sami.
A na moim profilu pojawiło się nowe opowiadanie o Taco - Sto tysięcy książek. Właśnie wjechał pierwszy odcinek, na który serdecznie was zapraszam. Życzę miłego czytania!
***
Dwa lata później
- Jak tam, chłopaki? - Weronika poprawiła klapy granatowego żakietu, wchodząc do kuchni w restaurcji Casa Italia. Zmrużyła powieki, gdyż intensywne zapachy zaczęły szczypać ją w oczy.
- Świetnie, szefowo, świetnie - powiedział jeden z kucharzy. - Goście zadowoleni?
- Jak nigdy - odparła ucieszona Weronika. Smartwatch na przegubie zawibrował i zerknęła na zegarek. Westchnęła ciężko - pojawiło się powiadomienie o zbliżającym się spotkaniu z przedstawicielami pewnej prestiżowej firmy gastronomicznej, z którymi Weronika niesamowicie pragnęła nawiązać współpracę. Uważała, że od tego będzie zależeć przyszłość Casa Italia, którą zarządzała już ponad rok, po tym jak Iwona, poprzednia szefowa, najpierw mianowała ją zastępcą kierownika, aż w końcu niespodziewanie oddała restaurację. Od tamtej pory wszystko było na głowie Weroniki i, chociaż świetnie odnajdywała się na tym stanowisku, przybyło jej znacznie więcej nerwów. Na domiar złego, musiała wyjść najpóźniej za piętnaście minut, a do restauracji przyszła grupka menedżerów z pewnej korporacji, którzy co chwila zagadywali ją i chwalili zamówione potrawy. Oczywiście, to bardzo cieszyło dziewczynę, jednak w tym momencie nerwy przyćmiewały jej radość.
- Bu! - nagle obok niej pojawiła się Hania, również elegancko ubrana. Po tym, jak Weronika została szefową restauracji, po niezbyt dłuższym namyśle mianowała Hankę jako swoją zastępczynię.
- Jezu, pogrzało cię? - Weronika podskoczyła. - Nie strasz mnie tak.
- Przestań się spinać, będzie dobrze - Hanka klepnęła ją w ramię. - Nie ma opcji, żeby nie podpisali z nami umowy.
- Skąd u ciebie taka pewność? - zdziwiła się Weronika i skierowała się w stronę wyjścia. - Chodź stąd, bo będziemy śmierdzieć.
Po tym, jak zabrały z biura swoje rzeczy, wymknęły się z restauracji, starając się nie zwracać uwagi na pracowników korporacji, którzy, widząc je, na pewno zaraz chcieliby ponownie do nich zagadać. Udały się w kierunku parkingu, gdzie stało granatowe audi Weroniki. Samochód był prezentem od jej ojca z okazji zdania egzaminu na prawo jazdy. Nie chciała go przyjąć, uznała, że był to zbyt drogi prezent, jednak tata chciał wynagrodzić jej to, że przez długi czas odwrócił się od niej, będąc pod silnym wpływem jej matki. Niesamowicie cieszyła się, że obecnie utrzymywała z ojcem regularny kontakt.
- Może ja poprowadzę? - zaproponowała Hanka, gdy zapinały pasy. - W twoim stanie zawieziesz nas raczej do kostnicy niż na Mokotów.
- Cholernie śmieszne, Dobrzeniecka - mruknęła Weronika, a w torebce wyczuła wibracje. Nim odpaliła silnik, wyciągnęła z torebki telefon i odczytała SMSa od Filipa:
Powodzenia, myszko. Będzie dobrze, jestem tego pewien. Pamiętaj, że o czwartej twój przyszły mąż zabiera cię na obiad!
Uśmiechnęła się do telefonu i od razu przeniosła wzrok na skromny pierścionek z białego złota z niewielkim brylantem. Dzień, w którym Filip oświadczył się jej, dwa miesiące temu, przy stoliku w kawiarni Relaks, gdzie byli na pierwszej randce, będzie chyba pamiętała już do końca życia. Nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko i ta myśl często do niej wracała, jednak była pewna, że to właśnie Filip jest tym jedynym i nie wyobrażała sobie, że mogłaby spędzić życie z kimkolwiek innym. Po co mieliby czekać dłużej?
CZYTASZ
Kawa i xanax w hotelu Marmur | Taconafide
FanfictionNadzwyczajne życie zwyczajnych mieszkańców Warszawy.