Rozdział 3

891 30 5
                                    

Następny dzień..

* Dawid *

- Weedy! Przestań! - krzyczałem, śmiejąc się kiedy mój pies zaczął gwałtownie mnie budzić. - Zaraz pójdziemy na dwór, poczekaj.

Po dłuższym przeciąganiu się i uświadamianiu sobie, że właśnie rozpoczynam nowe życie w nowych okolicach, cudem wygramoliłem się z łóżka i od razu poszedłem do łazienki. Co do tego pomieszczenia to niespodziewałem się, że będzie ono tak piękne. No bo raczej starzy ludzie zazwyczaj nie dbają o siebie, jednak ta pani przeciwnie. Ogółem wszystkie pomieszczenia w tym domie są piękne i nowoczesne, ale jednak myślę nad zmianą wyglądu mojego pokoju no i może ganka... no i oczywiście lekkim przemeblowaniu gdzieniegdzie oraz odświeżeniu.

Ochlapałem twarz zimną wodą i jeszcze raz rozejrzałem się. Wanna była nieskazitelnie biała! Chyba właścicielka musiała ją jakoś wyczyścić... Podłoga była z marmurowych piaskowych płytek, które nawet były podgrzewane! Za to ściany ciemno - siwe. Wszystko łączyło się w bardzo ładną całość. I chyba najbardziej podobało mi się lustro, które było oświetlone i bardzo duże. Na dodatek światło z lamp w suficie dawało taki żółtawy kolor, co pasowało do wnętrza. Jednak chyba w miejsce śmiesznego kształtu ścian obok wanny, na której można coś postawić, wstawię jakąś małą zieloną roślinkę.

Potem udałem się do kuchni. Postanowiłem, że zrobię sobie dzisiaj zwykłe płatki.

Kiedy usiadłem przy stole i czekałem aż moje mleko nagrzeje się w mikrofalówce, dziwnym trafem zauważyłem, że na zewnątrz jest okropna pogoda. Wieje, pada i cokolwiek możliwe. Wszędzie fiurgają się listki, które opadły z drzewa... Niedługo ma być już ponoć śnieg. Ale to i tak nie zepsuje mi tego wspaniałego dnia.

Dzisiaj czułem się na prawdę wspaniale. Miałem ochotę zwiedzić tę całą wieś, no ale niestety tego nie uda mi się zrobić... Ale to nie zmienia faktu, że nadal mogę podziwiać piękno tych wnętrz. Czuję się jak w królestwie. Dosłownie.

Ding! - O, gotowe...

*Emilia*

Coś strasznie szurało, piszczało aż w końcu... obudziłam się. Spojrzałam szybko na stary zegarek na półce i myślałam, że zaraz zemdleję. Była godzina 5:30?! Mam dosłownie 30 minut, żeby zdążyć!

Gwałtownie ręką rozczesałam włosy, ogólnie ogarnęłam w łazience i nie zastanawiając się wzięłam jedno jabłko, z tych które nie wiadomo dlaczego były porozrzucane po całej kuchni i wybiegłam...

Zrobiłam krok i... już byłam cała mokra od lejącego deszczu. To jest po prostu katastrofa! Jak ja mam tam niby dojechać, jak przez ten deszcz nawet nie widać drogi?! W dodatku nie mam jeszcze nawet kurtki tylko jakiś cienki sweterek, bo nie kupiłam!...

Przez chwilę zastanawiałam się czy może jednak zostać w domu, kiedy nagle przypomniało mi się, że jest sobota.

Uradowana nie wierzyłam w te szczęście. Ale... Mój rower! - zobaczyłam jak mój pojazd odfruwa gdzieś w las. Bez zastanowienia pobiegłam za nim.

Kiedy próbowałam wyplątać go z gałęzi, które się zerwały, wiatr miotał we mnie od wszystkich stron. Byłam przesiąknięta wodą i w dodatku miałam na sobie tylko bluzkę na ramiączkach i spodenki. Było mi strasznie lodowato, ale lepsze już to niż zbieranie rok na nowy rower. Próbowałam go jak najszybciej wyplątać, ale tego po prostu nie dało się zrobić!

Ziemia pod moimi nagimi stopami zaczęła zamieniać się w błoto.

Nie no... - nie chciałam nawet wiedzieć jak wyglądam. I znów zmarnuję płyn na pranie!

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz