Rozdział 22

358 16 8
                                    

Dzień później...

* Emilia *

Był mroźny, ciemny poranek. Wszędzie jeszcze było czuć świąteczne potrawy zachowane na później. Z tym moją reklamówkę pełną drożdżówek, od tej niesamowitej pani, dzięki której przez najbliższy czas nie będę musiała się martwić o przetrwanie.

Od tej pani, odeszłam wczoraj. Ona upierała się żebym tego nie robiła, ale musiałam bo bardzo obawiałam się o moj dom... W sumie to nie wiem czy ją jeszcze spotkam. Nie spytałam się jej, gdzie ten dom starców. Ale przynajmniej będzie mi o niej przypominał ten piękny naszyjnik, który mi dała. - przypomniałam sobie jak wtedy czułam się jak u siebie.

No to jest niemożliwe, po prostu! Ja nawet zapomniałam o wszystkich złych rzeczach! Czułam jakby to była moja babcia. Pierwszy raz od dwóch lat... Poczułam, że... wszystko tak jakby jest na swoim miejscu. Czułam, że... w końcu... ktoś mnie kocha!

Ale... Czy ja wiem czy ta pani myśli o mnie tak samo? Pewne, że nie! No ale...

Tak w ogóle to choć mam już jedzenie i nie muszę się o nie martwić, to i tak dzieje się coś ze mną złego. Mój stan ,,słabości" wcale się nie polepszył. A jakoś zawsze nic nie jadłam i było wszystko wspaniale... Za to, teraz źle sie czuję i dziwnie mnie ciśnie w oczach. - przekręciłam się na plecy i spojrzałam bokiem w okno. - Mogłam tam jednak zostać.

Dziwnie jest jakoś dzisiaj. Pada deszcz razem ze śniegiem, a na dodatek jest ciemno i zimno. - wtuliłam się bardziej w kocyk. - Chyba mam dzisiaj zły dzień.

Bolała mnie głowa, byłam słaba... W ogóle wszystko było okropne.

Wypłynęła mi łza.

Nie wiem czemu. Ale zawsze gdy mam zły dzień, nawet nie chce mi się płakać ale moje oczy dziwnie są czerwone i tak jakbym miała w nich większe ciśnienie? Mniejsza. Po prostu mnie szczypią. Ale w sumie, to czemu mam się nie rozpłakać na całego? Ulżyłoby mi.

* Dawid *

Ym... dy... - coś zaczęło mnie szarpać. Gwałtownie otworzyłem oczy. - Ej! Weedy!

Szybko wstałem.

- No tak. - od razu moje nogi zrobiły sie miękkie, przez co zbyt długo sobie nie postałem. Ale dzisiaj przecież miałem się spotkać z Alicją. - Która godzina? Yy... Dopiero 8:00? To po co ja tak szybko wstałem...

No ale jak już wstałem, to już to zrobię. - ubrałem się i zszedłem do kuchni. Zapakowałem jedzenie w reklamówki i ubierając się, wyszedłem z domu.

Opowiadałem mamie bardzo dużo o Emilii. Bo w końcu to jedna z niewielu osób, które tu poznałem. I przypadkowo natknąłem się na temat jej braku pracy. Przez to, mamie zrobiło się smutno i sama wepchnęła mi jedzenie, które się zostało. Chciała żebym jej to dał. No i w sumie miala rację. Na pewno jej ulży, bo zapewne teraz musi bardzo oszczędzać.

Przy okazji, na wigilii było naprawdę wspaniale. Rodzice zbytnio się nie kłócili i w ogóle wszyscy spędziliśmy miło czas.

No dobra. - zdjąłem kaptur, kiedy już stałem pod jej drzwiami. Podniosłem rękę i puknąłem dwa razy.

* Emilia *

Ten dzień jest naprawdę okropny. - zalewałam się łzami.

Jakoś miało mi ulżyć, a jedyne co mi dały te łzy to przypomnienie sobie o wszystkim złym! - kręciłam sie po pokoju bez celu.

Moje złe rzeczy mogłabym wymieniać do rana!

Rycząc i zgniatając ręce w pięści, chodziłam po ciemku i płakałam. W końcu aż uklęknęłam i spojrzałam na swoje dłonie.

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz