Rozdział 41

324 17 15
                                    

Kilka godzin później..

- Babciu, ile jeszcze? - zapytałam, siedząc już w samochodzie. Przejechałyśmy już prawie całą drogę.

Przed wyjazdem jeszcze chwilę płakałam i rozmyślałam, uświadamiając sobie co się dzieje. Nawet na chwilkę przez głowę przyszło mi na myśl, że to może wcale nie jest taki dobry pomysł. No bo co z tego, że właśnie tego chciałam. Może babcia chce mi coś zrobić? Nie wiem przecież czy to jest wciąż ta sama osoba. Może jest teraz kimś innym? Ale to na pewno nie jest prawda! Choć minęła tylko chwila odkąd siebie odnalazłyśmy to ja już wiedziałam, że mój los się odmieni.

Jednak wciąż dziwi mnie to, że to wszystko stało się tak szybko... Już dzisiaj babcia wypisała się z domu starców, już wystawiła na sprzedaż mój dom i już teraz jedziemy do nowego domu. Trochę podejrzane. A co jeśli ona mnie teraz gdzieś wywozi? Niee... Na pewno nie. Ona przecież zawsze mnie kochała i wspierała, ja ją dobrze znam! Na pewno nie! A nawet jeśli, to i tak uda mi się uwolnić.

- Już prawie jesteśmy. Jeszcze może z 15 minut. - odparła.

Poza tym jeszcze przed wyjazdem, zdążyłam pożegnać się z panem Rutkiewiczem, czyli moim sąsiadem. Był trochę zawiedziony no bo już dawno mówiłam, że go odwiedzę no i co prawda, przecież to zrobiłam. Ale nie w ten sposób, jaki on sobie zapewne wyobrażał. Było to dosłowne: Dzień dobry, chciałam tylko powiedzieć, że wyprowadzam się, więc przyszłam pana pożegnać.

I później ścisnął mi ręce, życzył powodzenia na nowej drodze i koniec.

A jeziora, łąki i innych miejsc, nie zdążyłam już pożegnać, bo nie było czasu. Tak samo jak i Dawida. Ale nawet nie wiedziałam gdzie on był. A Bartek... Właśnie. Do niego sobie później zadzwonię i mu to powiem.

Ogółem przez całą drogę spoglądałam na widoki z okna. To wszystko wyglądało tak pięknie - w końcu to był prawdziwy świat, prawdziwe zewnątrz. A jak narazie moim światem były cztery ściany, jezioro i łąka. Tsa...

Właśnie najbardziej podobały mi się te wszystkie światełka z lamp, przepiękny zachód słońca, bo teraz było już popołudnie oraz głaskanie psa. Na dodatek kilka razy musieliśmy stawać na stacjach benzynowych, bo Reksio trochę źle znosił tę podróż, więc miałam okazję powdychać zupełnie innego powietrza.

* Dawid *

- Ale było cudownie! Bardzo ci dziękuję, że mnie tam wziąłeś. Te miejsce było tak piękne. - powiedziała Alicja, gdy wróciliśmy już z całodniowej randki nad ,,wodnym miastem". Było to wielkie jezioro i różne restauracje na pomostach. Cała podróż przebiegła fantastycznie, mamy nawet zdjęcia.

- Wiem, też mi się podobało.

- Ej, dobra. Biorę rzeczy i idę robić kolację. - rzekła, wyciągając swój ekwipunek. Zaraz po tym skierowała się do domu.

- Ok! Zaraz przyjdę, zapalę teraz fajkę.

Dawno nie paliłem. I raczej nie powinienem, bo nie chciałbym zrujnować mojej kilkumiesięcznej pracy nad rzuceniem tego, ale jeden nie zaszkodzi. - odpaliłem ogień i zacząłem rozglądać się na boki.

- Hmm... - podrapałem się po głowie. - Co to za tabliczka? - spojrzałem się na jakąś tabliczkę przed domem Emilii. Tak w ogóle to dawno się z nią nie widziałem, może teraz szybko wpadnę? Ale najpierw to przeczytam.

.
.
...
....

Jak to na sprzedaż? - oświetliłem napis latarką w telefonie.

Co do cholery?! - moje serce zaczęło tłuc jak oszalałe.

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz