Rozdział 14

437 19 4
                                    

* Przypomnienie *

- O to chodzi, że ja właśnie kasy nie mam.

- Czemu?

- Ta praca była bardzo tania. Chyba nawet nielegalna, bo tak mało chyba się nie da zarabiać nigdzie.

- Czyli?

- Dwieście złotych.

- PLYGH! - wypluł ślinę, zachrztuszajac się i spojrzał się na mnie zszokowanym wzrokiem. - ILE?!?!

Ech, już dawno zdradziłam swoją biedę, dlaczego nie zdradzić mu wszystkiego?

- A-ale... Ty żartujesz?

- A co? To mało czy dużo?

- Weź... Przecież z tego się nie da żyć! Ty powinnaś dawno umrzeć!... Ups... Sorry, nie miałem na myśli...

- Aj wiem, nie szkodzi, też mnie to dziwi.

.

.

.

- No ale... No to jest niemożliwe! Tak po prostu! Jak niby płaciłaś za prąd i wodę?

O nie... To już zaszło za daleko. Muszę coś wymyślić.

- Państwo za mnie płaci, więc o to już nie muszę się martwić...

- Serio? Całe szczęście. Ale tak w ogóle skoro nie miałaś pieniędzy to czemu nic mi nie mówiłaś? Napewno bym ci pomógł..

- No co ty! Tak po prostu dla jakiejś obcej baby, której nawet nie znasz?

- Jakiej obcej baby? Przecież ty jesteś moją przyjaciółką.

Zarumieniłam się. Na szczęście nie było tego widać, bo i tak już byłam czerwona od bólu głowy i łez. A no właśnie... dlaczego przestałam płakać i tak po prostu... EJ! - nagle wszystko do mnie dotarło. Czy ja właśnie wszystko mu zdradziłam? Czy ja właśnie siedzę w jego samochodzie i tak po prostu pozwalam mu na dowiadywaniu się o mnie nowych rzeczy? P o w a l i ł o mnie...

- Ej... Kontaktujesz? - zaśmiał się, widząc jak się gapię i pomachał mi przed twarzą.

- Nie... Ja muszę wysiąść... NATYCHMIAST! - ogarnęła mnie panika. Jakim cudem udało mu się ze mnie to wydusić! I co ja tu robię, zamiast być dwadzieścia metrów pod wodą?! CO SIĘ ZE MNĄ DZISIAJ DZIEJE?!

- E! Co ci się stało? - patrzył się na mnie. - Czy wszystkie kobiety mają takie impulsywne zmiany emocji?

Ale nie odpowiadałam. Za to patrzyłam się zszokowana, ponieważ dostałam schizofrenii. Złapałam się za głowę i nadal patrzyłam się tym pustym wzrokiem w jakieś drzewo. Nawet nie pisknęłam.

- Emilia... - złapał mnie za rękę.

CO?!?! Szybko ją zabrałam i ogarnęłam się.

- Ja nie mogę... Ty raz jesteś smutna, raz wkurzona... - zadrapał się po głowie.

- No wieeeeem... - przeciągnęłam literę ,,e" wielkim płaczem i drżącym głosem. Schowałam twarz w dłoń i chlipałam.

- A teraz płaczesz... No nie wierzę... A czekaj... To może przez tą ranę! No właśnie, zapomniałem! Ty już dostajesz omamy! - złapał się za głowę i odrazu wyruszył.

Kiedy dojechał do domu, wziął mnie do łazienki.

* Dawid *

O japier... Co się z nią dzieje?! - patrzyłem na jej skórę, która przybierała żółty kolor.

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz