Rozdział 25

407 22 9
                                    

* Dawid *

6:55

No idzie ona czy nie? - myślałem o Emilii. - Zadzwonię do niej.

A nie.

Przecież nie mam jej numeru. - walnąłem się w twarz. - Ale i tak mówiłem jej, że wyjeżdżamy o 7.

No dobra idę do niej.

* Emilia *

Ok, więc co on mi tam kazał jeszcze wziąć...

On mówił, że mam tylko się ciepło ubrać.

Dobra. Lepiej żebym o nim nie myślała. - chciałam się odkochać. Ale czy jest możliwe?

Nadal czułam ten zasrany ból w sercu i stres, że... to już koniec i musze się z tym pogodzić. I choć myśl, że on nadal jest moim przyjacielem powinna być pocieszająca, wcale tak nie jest. Bo będę musiała się na niego gapić jak będzie się obsciskiwał z tą... Ale czy powinnam od razu używać takich słów...? Nie mogę jej obrażać, ona mi nic nie zrobiła...

Tak w ogóle to... Przecież oni ,,znają się" dopiero tydzień. I już są parą? Ja znam się z nim więcej, a skoro...

Nie... To nie ma sensu. Znowu zaczęłam o nim myśleć.

Ok, idę. - otworzyłam drzwi i akurat zobaczyłam Dawida, otwierającego samochód.

I rzeczywiście miał rację. Było cieplej.

- O, akurat miałem po ciebie iść.

Ciekawe...

- To jedziemy już? - próbowałam wyostrzyć obraz jego twarzy, bo było jeszcze trochę ciemno.

- Tak, wsiadaj. - wsadził jeszcze ostatnią walizkę i wpuścił mnie do środka. Potem odpalił silnik i wyjechał.

Oczywiście jak zwykle zapadła krępująca cisza, ale za chwilę się to zmieniło.

- Mówiłem ci, że jedzie z nami jeszcze Alicja?

Że co...

Nie no jeszcze lepiej...

- Nie.

- No to już wiesz.

* Alicja *

Biegałam wszędzie po domu i zabierałam ze sobą wszystko.

Po tej cudownej rozmowie z moim Dawidkiem, która odbyła się po wróceniu z naszego spotkania nie mogłam zasnąć. Dlatego jestem teraz niewyspana. Ale to nic. Najlepsze jest to, że zobaczę jak on wygląda podczas swojej pracy, bo będę siedziała w tyle sceny!

- A! - krzyknęłam, bo zapomniałam o najważniejszym, czyli czekoladkach, które wczoraj piekłam specjalnie dla niego.

Brr - zawarczał slinik.

To Dawid! - otworzyłam drzwi, a w nich magicznie pojawił się on.

Zaraz, kto jest w... Ach, no tak. To ta Emilia...

Szkoda trochę, bo to miała być nasza wspólna romantyczna wycieczka, a ona ją zepsuła... No ale dobra już.

- Hej, Alicja. - pocałował mnie w policzek.

- Hej. To jedziemy? - spytałam się.

- Tak, wsiadaj. - zaprowadził mnie.

* Emilia *

Kiedy minęło już 30 minut, odkąd wyjechaliśmy od domu Alicji, niedość że musiałam słuchać ich jakże słodkiego nazywania siebie ,,żabkami, misiami" i niewiadomo czym, to jeszcze zrobiło mi się niedobrze. Ale coraz bardziej szło mi pogodzenie się z tym, że po prostu... Wybrał ją. I koniec tematu.

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz