Rozdział 35

309 18 11
                                    

* Bartek *

Nikt nie otwiera.. Hmm... Może jej nie ma? A może... - nie skończyłem swojej myśli, a nagle pod dom obok przyjechał jakiś samochód.

- No dobra, no to jeszcze raz ci dziękuję. Na pewno mi się to przyda. - słyszałem zamykające się drzwi pojazdu i jakąś kobietę. Szybko schowałem się za dom Emilii.

- Nie ma za co, jeśli jeszcze będziesz potrzebowała jakiejś pomocy, to wiesz co robić.

- Wiem, wiem. Ok, no to jeszcze raz dzięki. Paa!

- Pa! - usłyszałem, a po chwili zacząłem słyszeć jak grudki stopionego śniegu zaczęły wgniatać się w ziemię co raz bliżej mnie.

- Dam, dam dara dam, w końcu światło mam, dam duru duru di, nie będzie zimno mi! - usłyszałem nagle piękny śpiew. Ale ten głos był bardzo znajomy. Postanowiłem wyjść zza ściany...

- Emilia! - krzyknąłem uradowany, gdy ujrzałem właśnie ją. - Wiedziałem, że to ty!

- Umm... - nie wiedziała co się dzieje. Trzymała jakąś wielką torbę i stała jak słup. - Co ty tu... No nie... Czy ty to słyszałeś? - nagle się zarumieniła.

- No właśnie, słyszałem jak śpiewałaś. Masz naprawdę piękny głos!

- ...Dzięki. - uśmiechnęła się, po chwili zastanawiania.

- Akurat tu przyszedłem i wiesz stałem tu i stałem i nikt nie otwierał, no to już chciałem sam wejść aż tu nagle przyjechałaś ty. Chyba jakieś przeznaczenie, nieprawdaż? - zażartowałem (a tak naprawdę nie).

- Och... Szkoda, gdybym wiedziała, że tu przyjdziesz to bym nigdzie nie jechała, no ale trudno. A tak w ogóle to co się stało, że się tu zjawiłeś? I skąd ty wiesz, gdzie ja mieszkam?

- No sama mi to przecież powiedziałaś. - spojrzałem się na nią zabójczym wzrokiem, ale zaraz zaśmiałem się. - A przyszedłem tu bo... Emm no po prostu taką miałem zachciankę. A teraz ty mi może powiedz. Gdzie byś nie jechała? Czy co ty wtedy mówiłaś?

- No mówiłam, że gdybym wiedziała, że przyjdziesz to bym nie jechała do miasta.

Yhmm... Czyli woli mnie od zakupów!

- Ach, no dobra. A co sobie kupiłaś? - spróbowałem dać jakiś temat, który lubią dziewczyny.

- No w zasadzie nie ja, tylko mój przy... to znaczy... no dobra. Mój przyjaciel.

- Hę? - jaki znowu przyjaciel? - Ten Dawid? - wskazałem na jej wisiorek, który ponoć był od niego.

- Tak. On mi pomaga w trudnych chwilach. Dzisiaj zawiózł mnie do miasta i na dodatek kupił mi lampki, poduszki i koc, bo chcę zmienić mój dom, a mnie na to nie stać. - spojrzała na mnie trochę ponuro.

- Rozumiem.

- To może chcesz wejść do mojego domu? Ale nie zdziw się, bo ja naprawdę jakiejś willi nie mam. I żadnej kawy i herbaty też ci nie zrobię no bo nie mam jak coś. - uprzedziła mnie przed wejściem.

- Nie no co ty! Nic nie szkodzi, ja naprawdę rozumiem twoją sytuację. - wyjaśniłem i pomogłem jej wnieść zakupy.

* Emilia *

Bartek mnie zaskoczył. Bardzo długo nie było u mnie w domu żadnych gości. No może Dawid, ale Dawid to Dawid.

- Ok, to ja jeszcze pójdę po tą mniejszą, a ty sobie siądź przy stole. - powiedziałam i wróciłam się po najmniejszą torebkę, która pozostała na dworze.

Tajemnica | D.K.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz