13. Wszystko będzie dobrze Milen...

6K 121 2
                                    

Pow Mia
Pędziłam do szpitala na złamanie karku. Czułam, że coś mnie do tego zmusza. Nie mam auta, więc pojechałam taksówką. Cały czas poganiałam taksówkarza przez co chciał się nawet zatrzymać i mnie wyprosić. Po tej groźbie już się nie odzywałam. Wparowałam do szpitala jak jakaś wariatka.

Pewnie tak teraz wyglądam.

Podbiegłam do recepcji, gdzie przywitała mnie starsza kobieta. Miała prześwitujące siwe pasma na głowie i dość sporo zmarszczek.

- W czym mogę pomóc? - zapytała nie odkrywając wzroku z nad papierów
- Przyjechał tu niedawno taki rudy chłopak bardzo wysoki, ma 9 kolczyków. - powiedziałam wszystko na jednym wydechu
- Imię i nazwisko pacjenta - w tej chwili dotarło do mnie, że nie znam jego nazwiska
- Oscar..... - starałam się coś wykombinować
- Nie zna pani nazwiska czyli nie jest pani nikim z rodziny. Nie mogę w takim wypadku podać pani jakich kolwiek informacji o pacjencie. - wkurzyłam się na te słowa
- Jak to pani nie może?! Ja muszę wiedzieć gdzie on jest! - wydarłam się na babe
-  Ale proszę nie krzyczeć bo wezwe ochrone - pogroziła mi

KIM ONA KURWA JEST, ŻE BĘDZIE MI ROZKAZYWAĆ?! NIE DAM SIĘ TAK TRAKTOWAĆ!

Już miałam wszystko wygarnąć tej poczwarze  ale usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się. Ujrzałam Ton'ego niedaleko siebie. Szybko podeszłam do niego.

- Chodź. - nie dał mi nawet dojść do słowa tylko złapał mnie za rękę i gdzieś się pokietował

Nie sprzeciwiałam się. Szliśmy naprawdę szybko. Można nawet to uznać za wolny bieg. Czas przez który przemierzaliśmy szpitalne korytarze dużył mi się niemiłosiernie. Kiedy w końcu dotarliśmy dostrzegłam zapłakane dziewczyny, ale nigdzie nie było Clay'a.

Dziwne...

- Ja już pójdę. - chłopak puścił moją dłoń i skierował się w stronę wyjścia

Stałam przez chwilę zdezorientowana. Szybko się otrząsnełam. Podeszłam do dziewczyn powolnym krokiem.

- Co się stało? - spytałam z bólem w głosie
- O-Oscar ma o-oper-operacje - wudukała przez łzy Milen

Jak mi żal tej istotki. Bardzo martwi się o brata którego za chwilę już może nie być....

Stop Mia! Nawet tak nie myśl!

- Wszystko będzie dobrze Milen... - prubowałam ją pocieszyć, ale bez skutecznie
- Nic nie będzie dobrze! Ty nic nie wiesz! Aggghh! Nie wiesz ile rady już wyrywałam włosy w tej poczekalni! - rozpłakała się na dobre i uciekła

Chciałam za nią biec, lecz jakaś ręką na moim ramieniu mnie powstrzymała.

- Musi ochłonąć... To dla niej za dużo... - Nathalie patrzyła na mnie wzrokiem wyprutym z jakich kółkiem pozytywnych emocji
- No dobrze, ale czy ktoś mi wyjaśni czemu on tu jest? - zdałam pytanie które dręczyło mnie od odebrania telefonu
- My nic ci nie możemy powiedzieć. Jeśli Oscar wyrazi zgodę to dopiero siedzi o wszystkim dowiesz. - tym razem odezwała się Caroline
- Dlaczego nikt mi nic nie mówi! - z moich oczu popłyneła pierwsza łza - Nie ufacie mi?! Uważacie mnie za wroga?! - rozpłakałam się
- Mia nie o to chodzi... On ma wiele tajemnic przez które grozi mu wielkie niebezpieczeństwo - odezwała się Caroline ledwo słyszalnym głosem

Poddałam się... Usiadłam na krześle pochłonietą łzami. Nie mogłam się opanować. To było silniejsze ode mnie.

Dlaczego ja płaczę? Znam go zaledwie 3 dni a już nie umiem się opanować jak grozi mu jakiś niebezpieczeństwo... Bardzo się martwię...

Uczucie bólu, strachu, paniki na raz to złe połączenie. Operacja trwała w nieskończoność. Dostałam nawet odruchy nerwowe. Moje myśli krążyły tylko wokół jednego...

Czy da radę?...

Nagle drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich starszy mężczyzna w kitlu. W mgnieniu oka podeszłam do lekarza.

- Doktorze co z nim? - mówiłam przez łzy
- Proszę nie płakać, przeżył - powiedział do mnie z uśmiechem na ustach a potem oddalił się w nieznanym mi kierunku
- Boże kamień z serca, przeżył - usłyszałam za sobą głos Nat

W tym momencie zdałam sobie sprawę, że przez ten czas nie wróciła tutaj Milen. Postanowiłam ją odnaleźć. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku gdzie wcześniej udała się dziewczyna. Szukałam ją dosłownie wszędzie lecz nigdzie jej nie było.

Kurwa Milen gdzie ty do cholery jesteś?!

Znalazłam w końcu nią za budynkiem szpitala. Paliła. Tak szybko jak błyskawica wyrwałam jej to gówno z ust.

- Czyś ty oszalała?! - wykrzyczałam w jej stronę
- Zamknij się i mi to oddaj - wyciągnęła w moją stronę dłoń by zabrać mi niedopałek

Widziałam w jej oczach wielki ból i smutek... Nie dawała rady...

Nie mogę jej na to pozwolić.

- Nie mam zamiaru ci tego oddawać - po tych słowach wrzuciłam papierosa na ziemię i zdeptałam go
- Coś ty zrobiła to był mój ostatni! - wydarła się
- Nie będziesz się tym świństwem truć - odpowiedziałam pewnym siebie głosem

Z oczu blondynki zaczęły lecieć pojedyńcze łzy. Upadła na kolana bezsilnie. Kucnełam przy niej i przytuliłam jej bezwładne cialo. Nastolatka od razu odwzajemniła ten gest. Nagle zaczęła cicho szlochać w moje ramię. Było mi jej naprawdę szkoda.

- To już dla mnie za wiele... Nie mogę go stracić... Tylko on mi został... Mamy tylko siebie... - rozpłakała się na dobre
- Milen twój brat przeżył i leży teraz w sali - zakomunikowałam spokojnym głosem

***

Siemanko💕

Wiem w sobotę powinien być rozdział, ale niestety była taka kolejka u alergologa, że co nie zrobiłam na telefonie to ktoś mi zaglądał w ekran telefonu.
Bądź co bądź to mnie rozpraszało i zniechęciło do pisana.
Dopiero teraz mam wolny czas na rozdział.

Do następnego 💕

Buziaki xx

In The Light Of Love  ||| ZAKOŃCZONE |||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz