41. Niech cierpi.

3.6K 85 10
                                    

Pow Oscar
Biegałem jak najszybciej umiałem. Nie miałem dużo czasu. Pół godziny na dotarcie do miejsca to o wiele za krótko. Sprawdziłem wszystkie kieszenie. Przez to wszystko zapomniałem zabrać ze sobą broń.

KURWA!

Dotarłem do miejsca cały zdyszany. Nie zamierzałem wchodzić głównym wejściem. Chyba bym musiał stracić rozum, by to zrobić. Poszedłem na tył posiadłości. Przede mną stał wielki mur, który już nie raz pokonywałem. Zaczęłem się wspinać. Wychyliłem głowę na wysokość nosa, aby się rozejrzeć. Przy wejściu byli 3 ochroniarze. Dwóch stało przodem do mnie, ale ten trzeci zaslaniał im widok na mnie. Był zwrócony do nich. Nie zauważyli mnie. Wykorzystałem to i szybko przeskoczyłem przez mur. Schowałem się za pobliskimi krzakami. Nie miałem czasu na strategie. Złapałem kamień i rzuciłem jak najdalej od siebie. Ci debile się wystraszyli i pobiegli w tamtym kierunku zostawiając jednego.

Z jednym dam sobie radę bez problemu.

Poczekałem chwilę, aż strachajła znikną. Wybiegłem z krzaków szybko nokałtując faceta. Ścisnąłem czuły punk na jego szyi. Upadł na glebę. Zabrałem jego broń i kartę. Otworzyłem nią drzwi. Wparowałem jak debil strzelając we wszystkich.

Skoro ja cierpie to oni też.

Jedna kula przeleciała mi przy samym ucho.

Kogo kurwa on zatrudnia?

Bez mniejszego skupiania się na celu strzeliłem prosto w jego dłoń. Upuścił broń. Szybko ją zabrałem. Pobiegłem po śnieżno biełych schodach na górę. Co i raz pojawiały się na nich plamy krwi. Bez mniejszego szwanku praktycznie zderzyłem się z drzwiami windy. Kliknąłem przycisk otwierania metalowych drzwi. Wparowałem do niej modląc się, by jak najszybciej się zamknęła. Odjechałem nią na górę. Przed tym zauważyłem zatrzymującą się kule w metalu na wprost mnie. Odetchnąłem z ulgą. Wjechałem na ostanie piętro. Nikt tu nie przychodzi oprócz paru osób. Chuj ma tu swój gabinet i ogólnie przestrzeń mieszkalną. Wywarzyłem drzwi jednym zamachem nogi.

Niby takie drogie, a w ogóle się nie trzymają.

Strzeliłem prosto w jego ramię. Później w drugie. Zrobiłem to wszystko z kamienną twarzą nie interesowały mnie jego geny.

- Witaj Oscar.... - posłał prawdziwy uśmiech psychopaty
- NIE ZROZUMIAŁEŚ OSTATNIO JAK CI TŁUMACZYŁEM, ŻE ZAJEBIE CIĘ WŁASNYMI RĘKAMI JAK JESZCZE RAZ TKNIESZ MOJĄ RODZINĘ I PRZYJACIÓŁ?! - nie planowałem nad agresją buzującą w moich żyłach
- Oscar mam dla ciebie pro.... Ssss... Propozycje... Przyłączysz się do... Mnie i nie ma problemu... - trzymał się kurczowo za rany

Niech cierpi.

- Za długo pozwoliłem ci na tą samowolkę. - oddałem strzał w jego serce

Upadł na ziemię wykrwawiając się powoli. Krzyczał z bólu. Chodź widok piękny nie miałem czasu na zachwycanie się nim. Ochrona zaczęła się dostawać na piętro. Uciekłem znowu do windy. Włączyłem przycisk - 1. Pojechałem do tak zwanej piwnicy. Usiadłem w rogu małego prostokąta uświadamiając sobie co przed chwilą zrobiłem.

- Boże zabiłem własnego ojca...-złapałem się za głowę

Pow Mia
Obudziłam się na czymś bardzo zimnym i twardym. Otworzyłam powoli oczy. Było kompletnie ciemno. Poczułam mocny ból na czole. Jak najdelikatniej dotknełam źródła bólu. Poczułam jakoś ciecz. Skrzywiłam się. Ostatnimi siłami usiadłam na podłodze.

Raczej betonie.

Małe pomieszczenie bez okien. Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Nutella, spacer, Jacob i porwanie... Usłyszałam huk. Wejście się otworzyło. Stał w nich nie kto inny jak mój oprawca pogrążony w cieniu.

Tej twarzy nigdy nie zapomnę...

Podkuliłam nogi trzęsąc się, że strachu. Błagałam Boga w myślach, by ujść z tego z życiem. Tak się bałam o kolejny gwałt. Z jednym już ledwo sobie dałam radę.

- Moja kochana musimy uciekać. Mamy nieproszonych gości. - powoli zbliżał się do mojej osoby

Zaczęłam się odruchowo cofać do tyłu dopóki nie zderzyłam się z mokrą ścianą. Dostałam gęsiej skórki. Łzy leciały z moich oczu. Kiedy już miał mnie brać na ręce po pomieszczeniu rozległ się dźwięk wystrzału. Upadł na posadzkę dzięki czemu mogłam zobaczyć mojego wybawiciela. To był Oscar. Tak bardzo się cieszyłam. Chciałam wstać, ale ból w nogach mi to utrudnił. Wziął mnie na ręce biegnąc przed siebie. Strzały,huki,krew, krzyki Oscar'a. Przez te wszystkie nerwy odpłynełam w krainę wiecznego szczęścia. W świecie moich marzeń jedyne co się liczyło to ostanie dni u boku mego mężczyzny.

***

Witam 💕

Zostawiam was z nowym rozdziałem i życzę miłego czekania.
Tsa powinnam to dać na początku xD

Do następnego 💕

Buziaki xx

In The Light Of Love  ||| ZAKOŃCZONE |||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz