42. Bardzo mi przykro...

3.6K 86 47
                                    

Pow Mia
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Moje oczy musiały się przyzwyczaić do nagłej zmiany oświetlenia. W pierwszej chwili nie miałam pojęcia, co ja robię w tym jasnym pomieszczeniu. Jednak później wszystko sobie przypomniałam. Chciałam wstać, ale te piepszone kabelki mi w tym przeszkadzały. Zdałam sobie sprawę, że jestem w szpitalu.

Czyli Oscar też musi tu być.

Chciałam już uwolnić się od tego chujostwa, ale do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w białym kitlu.

Zajebiście przy lekarzu nie zwieje.

- Jak się pani czuje? - zapytał
- Gdzie jest Oscar? To mój chłopak! Chcę jak najszybciej do niego iść! NATYCHMIAST!... PROSZĘ... - zaczęłam chisteryzować i wiercić się jak opętana
- Czyli to pani jest tą ze strzelaniny... Niestety mam dla pani złe wieści... - podrapał się po karku, a mnie oblał zimny pot - Pani chłopak niestety nie przeżył postrzału w płuco... Zmarł na stole operacyjnym. Bardzo mi przykro... - zaczęłam płakać

To nie może być prawda... Nie teraz! Kiedy zaczęliśmy chodzić!... To wszystko przeze mnie... Gdyby nie ja... By żył...

Wyrwalam wszystkie kable jednym ruchem. Ból był okropny. Krew zaczęła spływać w miejscu wyrwanego wenflona. Wstałam na równe nogi i ruszyłam w stronę drzwi, mimo zakazów lekarza. Truchtałam (bo tylko na to miałam siłę) między korytarzami szukając sali, gdzie spotkam śpiącego chłopaka. Panika przeszła całe moje ciało. Czerwona ciecz oznaczała za mną drogę. Zauważyłam w końcu moich przyjaciół przy jednej sali. Płakali, chodź faceci próbowali zachować emocje dla siebie. Podbiegłam do nich potykając się o własne nogi. Wpadłam w ramiona Clay'a.

- Mia.. Tak mi przykro, ale Oscar.... - nie dokończył, bo zalał się łzami

Dostrzegłam przez ramie blondyna jak lekarze zakrywają jakieś ciało materiałem. Rozpoznałam w tym człowieku mojego ukochanego. Płakałam przy czym zdzierałam gardło. Próbowałam tam pobiec. Niestety Clay mi nie pozwalał. Odepchnełam go z całej siły. Uciekałam w głąb korytarzy. Po dłuższym biegu wpadłam w jakieś drzwi, które okazały się otwarte. Upadłam z impetem na podłogę. Znalazłam się w pokoju lekarzy. Nikogo nie było. Skorzystałam z okazji i ukradłam z szafki jakieś leki. Pobiegłam do łazienki. Nie miałam na nic siły, więc mocowałam się chwilę z drzwiami. Weszłam do pierwszej lepszej kabiny zamykając się w niej. Usiadłam na toalecie. Przyglądałam się przez chwilę opakowaniu w dłoni. Przeczytałam dokładnie skutki uboczne leku...

Po tym skończą się wszystkie moje problemy...

Czułam w sobie wzrastające załamanie nerwowe. Wiedziałam, że źle robię, ale nie umiałam inaczej walczyć z tym wszystkim. Połknełam odrazu połowę pudełka na raz. Siedziałam tam chwilę póki nie poczułam strasznego bólu brzucha. Upadłam na zimne płytki zwijając się z bólu. Po chwili ból zniknął, a mi opadły. Ujrzałam białe światło w ciemności. Podarzałam za nim. Z jasnej smugi powoli wyłaniała się jakaś postać. Kiedy byłam wystarczająco blisko rozpoznałam kim była ta tajemnicza postać. To był Oscar, ale tylko jego dusza. Podbiegłam do niego mocno się wtulając w jego tors. Już nic nie może się popsuć. Nasze duszę będą już wiecznie przy sobie...














































































( Hehe zaskoczeni?~a)
Gwałtownie usiadłam budząc się z tego koszmaru. Byłam cała spocona. Nigdy nie śniło mi się coś, aż tak strasznego. Przetarłam twarz dłońmi.

To wszystko było takie realne... A co jeśli to mnie dopiero spotka?...

Rozejrzałam się po pokoju. Podobny jak w moim śnie. Z wielkim wyjątkiem. Na łóżku obok spał spokojnie Oscar...

Skąd wiedziałam, że śpi?. Jego klatka piesiowa równomiernie się podnosiła.

Łzy szczęścia wylatywały z moich oczu. Moje ciało opanowała wielka ulga. Wpatrywałam się przez chwilę ma jego spokojną twarz.

Wygląda tak nie groźnie jak śpi.

Był przykryty od pasa w dół, więc widziałam, że miał pełno opatrunków na ciele. Odpiełam powoli wszystkie te, jakżeby inaczej pierdolone kabelki. Usiadłam na krześle między naszymi łóżkami. Złapałam go delikatnie za dłoń. Uśmiech sam wdarł się na moje usta. Nie siedziałam długo, bo po chwili mój mężczyzna się obudził. Spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek. Ścisnął moją ręką.

- Dzień dobry skarbie. - uśmiechnął się delikatnie
- Tak się cieszę, że żyjemy. - zalałam się łzami po czym rzuciłam się w objęcia rudowłosego.

***

Hejo 💕

Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale kompletnego wyleciało mi to z głowy.
Możliwe, że w sobotę też nie będzie aż do poniedziałku.
Jadę na przymusowy wyjazd z bierzmowania.
Podobno nie będzie wgl zasięgu, a i tak nie wolno brać telefonów.
Oczywiście przemyce, ale nie wiem czy uda mi się opublikować tam rozdział.
Teraz z innej beczki.
Podobała wam się niespodzianka?

Do następnego 💕

Buziaki xx

In The Light Of Love  ||| ZAKOŃCZONE |||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz