Rozdział 11

1.4K 105 66
                                    

   Chwila... co? Ten Orfiel? Anioł o szkarłatnych włosach i zimnych srebrnych oczach? Ten z owej czwórki zdrajców? W dodatku żąda spotkania z Radą... Nie zaatakował, tylko przyszedł pogadać? To bez sensu. Może to jakiś podstęp? Pułapka, dywersja... sam nie wiem.

   Nagle z korytarza na prawo od nas wyłonił się Lucyfer i pozostała trójka upadłych. Najwidoczniej ich też poinformowano o niespodziewanym gościu i właśnie tak jak my zmierzali do Sali Narad.

- Witajcie moi drodzy. Ciekawe rozpoczęcie dnia nieprawdaż?

   Lucyfer zrównał swój krok z moim i posłał mi szeroki uśmiech. Usłyszałem też, że Ariel zaczął rozmawiać z Belzebubem. Ja natomiast postanowiłem przycisnąć Lucyfera.

- Wiecie, o co chodzi?

- Wiemy najprawdopodobniej tyle, co wy. Orfiel przybył z wizytą. Interesujące. Zdecydowanie niespodziewane.

- Czego może chcieć?

- To niezwykle trafne pytanie. Zapewne za chwilę się przekonamy.

   Zapewne tak, bo właśnie doszliśmy do ogromnych wrót Sali Narad. Gdy przekroczyłem ich próg, od razu wyczułem, że atmosfera jest... cóż dość sporym niedopowiedzeniem byłoby powiedzenie, że jest ciężka. W pomieszczeniu stał tuzin Virtui ustawionych w równych odstępach przy ścianie. Anielska część Rady zajęła już swoje miejsca, a upadli ruszyli, by zająć swoje. Jednocześnie z ciekawością przyglądali się osobie stojącej pośrodku.

   Orfiel miał dłonie zakute w potężne kajdany. Najprawdopodobniej był też związany niezwykle silnymi zaklęciami. Nie wyglądał na zbytnio zestresowanego. Wręcz przeciwnie. Wyglądał jakby był tu tylko po to, by załatwić jakieś formalności. Z miejsca, w którym stałem, nie mogłem jednak przyjrzeć mu się zbyt dokładnie.

   Zauważyłem, że Lucyfer przywołuje mnie gestem ręki. Niepewnie zerknąłem na Ariela, a ten jedynie skinął lekko głową. Podeszliśmy więc do mężczyzny, a ten odezwał się do nas na tyle cicho, że najprawdopodobniej jedyne siedzący obok Mammon i Belzebub mogli to dosłyszeć. A więc żaden anioł.

- Stańcie przy mnie. Nie pozwolą wam tu usiąść, ale jeśli się przyczepią, możecie powiedzieć, że czujecie się bardziej komfortowa za moimi plecami. Sam powątpiewam co do skuteczności ich systemu ochrony.

- I chcesz, aby wyglądało to tak jakbyśmy byli całkowicie po twojej stronie.

- To również. Jednak pamiętaj też o tym, że teraz będą cię dostrzegać. Poza tym... kiedyś omówię z nimi kwestie umeblowania. Mam kilka ciekawszych pomysłów.

- Nie wątpię.

   Stąd mogłem przyjrzeć się aniołowi. Moje pierwsze wrażenie jedynie się umocniło. Nie odczuwał lęku. Ponadto... im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej byłem przekonany o tym, że jest jakoś związany z mężczyzną, którego kilka miesięcy temu widziałem w domu wampirzycy. Twierdziła, że jest tu gdzieś jego ojciec... i byłem przekonany, że to Orfiel. Ciekawe czy ta wiedza jakoś mi pomoże. Lucyfer w końcu przerwał ciszę i przeszedł od razu do sedna.

- Więc? Jak nasz stary przyjaciel do nas trafił?

   Michael nie odrywał oczu od szkarłatnowłosego anioła. Wyglądał, jakby próbował go rozszyfrować. Chociaż... pewnie tak właśnie było. Niemniej jednak udzielił odpowiedzi.

- Orfiel przyszedł do jednego z punktów strażniczych, poddał się aresztowaniu i kazał poinformować nas o swoim przybyciu. Natychmiastowo zwołałem naradę i mam nadzieję, że za chwilę rzuci nieco światła na tę sytuację. Tak więc... Orfielu jesteś oskarżony o zdradę, uczestnictwo w spisku przeciwko władzy i udział w próbie zabójstwa... oraz pośredni udział w zabójstwie. Co chcesz nam powiedzieć?

Alexis IVWhere stories live. Discover now