Rozdział 48

1K 93 55
                                    

[Takie krótkie info przed rozdziałem. Oficjalnie skończyłam pisanie tej części. Nie powiem ile konkretnie ma rozdziałów, ale będzie jeszcze rozdział dodatkowy podzielony na trzy części po około 2000 słów każda. ^^

No i zaczęłam pisać część piątą. Mam już cały prolog i kawałek pierwszego rozdziału... jeeej...

Najprawdopodobniej w V części będzie więcej akcji, bo już sobie mniej więcej rozpisałam, co się tam będzie wydarzać i... to będzie trudna część. Dla mnie. Do pisania XD. W sensie... dużo rzeczy, których nie potrafię opisywać i ogólnie... fabuła, którą muszę jakoś posklejać do kupy... Dlatego zrezygnowałam z częstszego dodawania rozdziałów, by dać sobie jak najwięcej czasu na pisanie tej kolejnej części, bo już czuję, że to mi będzie szło jak krew z nosa.

W każdym razie... w tej części też się jeszcze sporo wydarzy więc... MIŁEGO CZYTANIA! ^^]



   Nie umiem pływać. Lodowate zimno wyrwało mi z płuc resztki powietrza. Woda dostała się do środka, gdy w panice próbowałem oddychać. Z desperacją próbowałem utrzymać głowę nad powierzchnią, jednak nie byłem w stanie. Nie mogłem nawet krzyknąć.

   W końcu panika ogarnęła mnie całkowicie. Nie wiedziałem już, gdzie jest góra a gdzie dół. Młóciłem rękoma i nogami w wodzie, lecz było to bezcelowe.

   Nagle ktoś złapał mnie i wyciągnął nad powierzchnie. Łapczywie łapałem powietrze, a już po chwili ta sama osoba układała mnie na brzegu. Zakaszlałem i zwymiotowałem wodę, której się nałykałem. Całe moje ciało trzęsło się ze strachu i zimna.

- Sky?!

   Ariel wziął moją twarz w dłonie i zwrócił w swoją stronę. Był cały przemoczony... więc to on mnie wyciągnął.

- Sky na bogów co się stało?

- Nie potrafię pływać...

- ... To co robiłeś na środku rzeki!?

- Ja chciałem...

- Cicho. Chodź, musisz się ogrzać.

   Anioł pomógł mi wstać i zaprowadził do jednego z ognisk we wnętrzu namiotu. Wziął skądś krzesło i kazał mi na nim usiąść. Jak można było się domyślić, zebrał się spory tłumek gapiów. Po chwili jednak zaczęli się rozchodzić.

- Coś ty sobie myślał?!

- Ja... ja chciałem tylko przejść na drugi brzeg...

- Po co?!

   Jeszcze chyba nie widziałem Ariela tak wściekłym. Przecież to nie moja wina... poradziłbym sobie... mógłbym spokojnie przejść na drugą stronę... gdyby tylko nagle nie pojawił się tam lód.

- Chciałem tylko...

- Co? Co było tak ważne, by robić coś tak głupiego?!

- Ja... nieważne. Nic istotnego...

- Sky... przestraszyłeś mnie.

- Przepraszam.

   Anioł patrzył na mnie przez chwilę potępiającym wzrokiem, po czym westchnął ciężko i przybrał swój zwyczajowy ton.

- Wszystko w porządku?

- Tak. Tylko jest mi zimno. Tobie pewnie też.

- Zaraz coś na to zaradzimy.

   Zapadła ciężka cisza, grzaliśmy się przy ogniu, jednak w przynajmniej moim przypadku niewiele to dawało.

- Możemy wrócić do Kapitolu? I tak przemoczeni zbyt wiele nie zrobimy.

Alexis IVWhere stories live. Discover now