Rozdział 57

1.4K 99 35
                                    

[To miało być w poprzednim rozdziale, ale zapomniałam, więc wstawiam na początku tego rozdziału. To screenshot z manhwy, którą ostatnio czytałam i to tak strasznie pasowało mi do tej sytuacji między Sky'em i Mammonem, że nie mogłam się powstrzymać XD

Gdyby ktoś nie pamiętał, Sky pytał Mammona czy ten przypadkiem nie lubi go w 'romantyczny' sposób.]

]

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.






Sky

   Następnego dnia nic ciekawego się nie wydarzyło. Layla nie wbiła do Kapitolu. Nie próbowała mnie zabić czy napastować Ariela. Jednym słowem nuda. No... nie licząc tego, że Gabriel wziął mnie na dywanik i musiałem wysłuchać litanii na temat rozwiązywania problemów bez użycia przemocy.

    Okazało się też, że ta ruda szma... to znaczy... Layla... nie poszła się do nikogo poskarżyć. Tak więc choć odrobinę honoru zachowała. To była uczciwa walka, a ja najzwyczajniej w świecie okazałem się lepszy. Kropka. Dlatego nie miałem żadnych problemów.

    Gabriel przeprowadził ze mną edukacyjną rozmowę wyłącznie z własnej inicjatywy. Rada się nie wtrącała, chociaż plotki już wkrótce obiegły cały Kapitol. W sensie... nawet strażnicy inaczej na mnie patrzą. I najwidoczniej to, że pokonałem kobietę, nie ma żadnego znaczenia. Tutaj to dopiero mają równouprawnienie. W końcu kobiety w żaden sposób nie odbiegają od mężczyzn, jeśli chodzi o siłę. Magia wszystko wyrównuje. Tak więc... wydaje mi się, że zyskałem jakieś punkty respektu. Anioły mogą sobie myśleć, że są cywilizowane... ale chyba doceniają dobry, poczciwy wpierdol.

    Upadli natomiast strasznie zachwycali się moim pokazem waleczności i pytali, czy nie mam jeszcze kogoś na celowniku, bo można by na to opchnąć bilety. Cóż... nie. Nie mam nikogo na celowniku... ale jeśli Layla nie odpuści, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wpieprzyć jej po raz drugi.

    Tak więc wysłuchałem Gabrielowej lekcji, skorzystałem z Arielem z przedostatniego dnia świętowania i wieczorem trochę poćwiczyłem z bronią i magią.

     Nie uszło mojej uwadze, jak poruszony tego dnia był Kapitol. Służba krzątała się jak nigdy. A wszystko, dlatego że jutro ten cholerny bal. Wszyscy dosłownie stają na głowie... Oprócz mnie. Ja tylko schodzę im z drogi.

    Ogólnie to jutro od rana Kapitol otwiera swoje wrota dla każdego. Wieczorem natomiast odbędzie się bal i przybędą różne... ważne persony. W sensie... anioły, które czymś się zasłużyły... ich rodziny... Ja też tam będę. Już mi nawet strój przysłali.

    Jest nawet ładny. W przyjemnym dla oka, w intensywnie granatowym kolorze. Dość prosty. Przypomina trochę taki starodawny frak.

   Średnio mnie ten bal interesuje, ale przejdę się. Głównie po to, by zobaczyć, jak to wszystko wygląda. W końcu robią wokół tego wielkie halo. W sensie... służący sprzątają każdy kąt. Myją okna, kładą nowe dywany, wieszają piękniejsze zasłony, ustawiają wazy z zimowymi kwiatami... ogólnie widać, że traktują to poważnie. Przechodziłem obok kuchni i tam to dopiero się odpierdala. Nawet mnie tam nie wpuścili. Strażnicy też biegają na jakieś spotkania, na których pewnie dowiadują się, jak będzie wyglądać ich jutrzejsza służba.

Alexis IVWhere stories live. Discover now