Rozdział 13

1.4K 105 5
                                    

[W tym rozdziale właściwie nic się nie dzieje. Fabularnie. Niefabularnie dzieje się sporo. Dlatego dziś jest nowy rozdział a jutro też normalnie będzie kolejny, w którym rozwiążę pewien wątek. Zdradzę tylko, że Sky w końcu spotka pewną osóbkę ^^.

No więc... Miłego czytania (  ͡° ͜ʖ ͡° )]

   Ten dzień nie jest po prostu męczący. On jest okropny. Z jednej strony świetnie. Tyle nowych formacji. W końcu ruszyliśmy z miejsca. Ale z drugiej strony... już robiło się tak spokojnie. Było... no... jakoś tak w miarę normalnie. A tu proszę. Trzeba znów wziąć się do roboty.

   Jutro proces Haniela. Uniewinnią go. Skoro nie jest zdrajcą, to nie mają za co go więzić. No bo niestety bycie dupkiem to nie przestępstwo. Nie muszę chyba mówić, że wprawiło mnie to w podły nastrój. Udało mi się co prawda spełnić obietnicę złożoną Dolores i odbyłem dość miłą rozmowę z Orfielem, ale co z tego skoro od jutra pewnie znów będę musiał użerać się z tą siwą szmatą. Dlatego właśnie leżałem teraz na łóżku i wzdychałem co chwila z frustracji. Świat jest zły. ARGH! Głupi świat.

- Sky? Dobrze się czujesz?

   Usiadłem i spojrzałem na Ariela. Przyglądał mi się, ewidentnie próbując odkryć skąd ta negatywna energia wokół mnie.

- Jestem zmęczony. I wkurzony. Myślałem, że udało mi się przechytrzyć Haniela. Że... no wiesz... pozbyłem się go.

- ... Może masz ochotę na spacer?

- Spacer?

- Przeszlibyśmy się... do mnie. Po drodze zrobimy jakieś zakupy... i ugotujemy kolację. Powiem tylko straży, że nie wrócimy na noc. I poinformuję ich, by przekazali Radzie, że nas nie ma, gdyby któregoś z nas szukali. Co ty na to?

- Em... w sumie... czemu nie. No ale czemu mielibyśmy nie wracać na noc? Chyba zdążylibyśmy wrócić. Jest jeszcze dość wcześnie...

- Jeśli nie powiemy im, gdzie dokładnie idziemy... to nam nie przeszkodzą. Będziemy sami.

   Ariel mówił to ze stoickim spokojem i pokerowym wyrazem twarzy. To chyba właśnie dlatego dopiero po chwili połączyłem wszystko w całość. Będziemy sami... nikt nam nie będzie przeszkadzał... Och...

   Poczułem, jak serce zabiło mi odrobinę mocniej. No dobra... może nie odrobinę. Tutaj nie mamy chwili spokoju. Już od dawana nie... nie mieliśmy chwili dla siebie. Odetchnąłem głęboko by nieco się uspokoić, bo mój organizm zareagował dość mocno na samą myśl o dzisiejszym wieczorze. No ale nic nie poradzę, że jestem młody i niewyżyty.

- Ta... to dobry pomysł.

- Więc poinformuję kogo trzeba, a ty przygotuj się do wyjścia.

   Gdy Ariel wyszedł, znalazłem jakiś pierwszy, lepszy płaszcz i go założyłem. Gotowy. Chociaż... Pogrzebałem chwilę w szafie i znalazłem niewielką materiałową torbę na ramię. Następnie przeszukałem schowaną w szafie torebkę z zakupami z naszej ostatniej wizyty w ludzkim świecie. Zabrałem z niej kilka rzeczy i zapakowałem do torby. Wziąłem też telefon, który wczoraj udało mi się naładować. Co prawda nigdzie z niego nie zadzwonię... ale jakoś tak lepiej się z nim czuję. No a na pewno normalniej.

   Ariel wrócił dosłownie kilka sekund po tym, jak schowałem urządzenie do kieszeni. Wziął z krzesła swoją kurtkę i uśmiechnął się do mnie.

- No to idziemy.

   Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem za nim. Bez problemów wyszliśmy z Kapitolu. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę do szóstego kręgu, Ariel wziął moją dłoń w swoją, co nieco mnie zaskoczyło... ale i strasznie uszczęśliwiło. Spokojnym krokiem szliśmy kolejnymi ulicami. Wstąpiliśmy do kilku sklepów, gdzie anioł kupił różne warzywa, owoce i świeże zioła.

Alexis IVWhere stories live. Discover now