Rozdział 29

1.2K 96 21
                                    

[Hmmm... Co powiecie na maratonik? Do poniedziałku włącznie będą rozdziały Alexisa, a później postaram się powstawiać jakieś rozdzialik z innych opowiadań, które od jakiegoś czasu są martwe XD

Ogólnie wypadałoby to trochę przyśpieszyć, bo nic się nie dzieje 😅

No ale musicie wytrzymać. Zresztą... Niedługo się zacznie nowy wątek i będziecie mogli Sky'owi trochę pokibicować w... Nowych zmaganiach 😏

No to... Miłego czytania]



Sky

   Gdy wróciliśmy do Nieba, Michael powiedział nam (a właściwie Lucyferowi, ale skierowane to było raczej do wszystkich), że mamy godzinę na odpoczynek po podróży, ponieważ zamierza zwołać naradę.

   Gabriel, który był razem z nim zagadał do Samaela i zabrał go ze sobą. Najprawdopodobniej pełnił funkcję dyskretnego ochroniarza. Nie wiem tylko, kto miał być chroniony. Samael czy cała reszta. W każdym razie każdy poszedł w swoją stronę, a gdy tłum się rozszedł, ja dopadłem do Lucyfera.

- Co to miało być do jasnej cholery?!

- Improwizacja.

- Nie życzę sobie, byś używał mnie jako karty przetargowej, a tym bardziej groził mi!

- Nie bądź taki sztywny. Samael potrzebował małej zachęty. Musiałem uderzyć w czułe punkty. Odrobina strachu na twojej twarzy i od razu zmiękł. Zresztą... Przecież nic bym ci nie zrobił. Nawet twój wuj to wiedział.

- Nie wiem, czy zrobiłbyś, czy nie. Nie obchodzi mnie to. Ważne jest to, że nadwyrężyłeś moje zaufanie.

- Powinieneś bardziej mi ufać. Nie zrobiłbym ci nic co...

- Przestań. Chcesz, abym ci zaufał? Dlaczego miałbym to robić? Pomogłeś mi wiele razy, ale równie wiele wykorzystałeś. Wykorzystałeś mnie, aby się tu dostać. Użyłeś mnie, by zyskać w oczach Rady. A teraz... teraz znowu się mną posłużyłeś. Mogę być twoim sojusznikiem Lucyferze... ale nie będę twoim pionkiem. Masz trzymać łapy przy sobie, bo następnym razem możesz je stracić.

   Upadły nie skomentował moich słów, a ja nie miałem już zamiaru tracić na niego więcej czasu. Odszedłem, zostawiając go samego. Czułem na sobie jego wzrok, jednak zignorowałem to uczucie i dołączyłem do Ariela.

- Chodźmy.

   Mój ukochany nie zapytał dokąd i bez słowa ruszył za mną. I za to między innymi go kocham. Widzi, że jestem wkurzony i nie zadaje zbędnych pytań.

- Czy wiesz, za co dokładnie Samael został skazany?

- Nie. To była poważna sprawa, jednak nie upubliczniano jej. Nie znam szczegółów, a podejrzewa, że to na nich ci zależy.

- ... Dobrze. W takim razie idziemy do kogoś, kto wie.

***

   Jak się spodziewałem Zadkiel przebywał w swoim 'laboratorium'. Przeglądał jakieś księgi. Przerwał jednak gdy tylko nas zobaczył.

- Witaj nefalemie, Arielu.

- Chcę wiedzieć wszystko o sprawie Samaela.

- Teraz.

- Nie. Wczoraj.

- ...

- Tak teraz.

- ... Dobrze. Siadajcie.

   Rozejrzałem się po zagraconym pomieszczeniu i po chwili znalazłem krzesło. Zrzuciłem z niego papiery i usiadłem. Ariel po chwili zrobił to samo z kolejnym, z tym że on grzecznie odłożył je na stół.

Alexis IVWhere stories live. Discover now