Rozdział 31

1.2K 109 42
                                    

    Okazało się, że rozprawa nie będzie odbywać się w Sali Narad. Z jednej strony rozumiem. To ma sens. Z drugiej trochę mnie to uraziło. Bo moja odbyła się Sali Narad. Miło mi, że zostałem potraktowany po łebkach. No ale okej... załóżmy, że to nie naruszyło mojego ego.

    Zaskakujące było to, jak bardzo przypominało to ludzki sąd. Ja i Ariel siedzieliśmy na miejscach dla publiczności, których było dość niewiele. Nie było to tak publiczne, jak ludzkie rozprawy. Oprócz nas w kolistej sali było jeszcze z tuzin osób, które najprawdopodobniej były jakoś powiązane ze sprawą. Może to świadkowie? W prawej części pomieszczenia znajdowała się „ława oskarżonego", że tak to ujmę. Siedział tam zakuty w kajdany Samael.

    Chyba średnio mu się to podobało. A może on ma po prostu taką twarz... może on po prostu wygląda, jakby nic mu się nie podobało. Trudno powiedzieć.

    Po lewej znajdowało się miejsce dla oskarżyciela, ale ono było puste. To nie ten typ procesu. Naprzeciw natomiast przy długim stole w kształcie delikatnego łuku siedziała cała dwunastka w swojej pełnej krasie. Zafiel zajmowała miejsce najbardziej wysunięte na lewo a Zadkiel siedział na drugim końcu, najprawdopodobniej by być jak najbliżej Samaela.

    Pomieszczenie było dość duże. Przypominało trochę Salę Narad. Także miało kształt koła i sufit w kształcie kopuły. Ten tutaj był jednak zdobiony licznymi freskami przedstawiającymi... całkiem imponujące sceny batalistyczne. Demony i anioły walczące przeciwko sobie. To musi być obraz tych pradawnych wojen. I był to obraz wzbudzający lęk. Centrum pomieszczenia było puste, aczkolwiek mogłem się założyć, że jeśli chciało się coś powiedzieć, to trzeba było tam stanąć, paść na kolana, przysięgać na honor, że będzie mówiło się prawdę i... no nie wiem błagać ich o wysłuchanie.

    No dobra. Może trochę przesadzam, ale po nich to można się takich cyrków spodziewać. W końcu Rada założyła swoje dostojne białe szaty... a no właśnie! Nie wiem, co Michael zrobił, ale ta czwórka dekli z Piekła też wystroiła się w biało-złote fatałaszki.

    Mammon miał na sobie wyjątkowo prosto skrojoną białą tunikę w złote wzory w okolicach głębokiego dekoltu i proste białe spodnie. Chyba po raz pierwszy widziałem go z rozpuszczonymi włosami. Sięgały mu niemal do bioder.

    Lucyfer siedział wygodnie na swoim krześle ubrany w perfekcyjnie skrojony biały garnitur z zdobionym w złote zawijasy krawatem. Bardzo ludzki strój. Jednak... no chyba spełniał kryteria.

    Asmodeusz miał na sobie prostą białą koszulę i spodnie, ale skromnie nie było bo nadrabiał to bogato zdobiony surdut z misternie, wręcz do przesytu zdobionymi naramiennikami, który nadawał mu wygląd szlachcica. Prawie tandetnie... a jednak nadal z klasą.

    Belzebub odpuścił sobie rewię mody i złożył proste białe spodnie i koszulę w tym samym kolorze. Jedynym akcentem złota były guziki przy mankietach.

    Ciekawe czym ich przekupili, by tak się ubrali. Albo czym im zagrozili. W każdym razie teraz to nie było zbytnio istotne. Delikatnie szturchnąłem siedzącego obok Ariela.

- Jak właściwie to będzie przebiegać.

- To... bardziej dyskusja niż tradycyjny ludzki sąd. Zafiel będzie próbowała wskazać co dowodzi winy Samaela. Zadkiel natomiast spróbuje zbić te argumenty i podać własne. Chodzi o to, aby przekonać Radę.

- I cała dwunastka będzie głosować?

- Tak.

- Czyli Zafiel też? Ale to oczywiste, że zagłosuje przeciw Samaelowi.

Alexis IVWhere stories live. Discover now