Rozdział 14

1.3K 114 15
                                    


   Nie chciałem wracać do Kapitolu. Naprawdę nie miałem ochoty patrzeć na Haniela i znosić jego pełnego wyższości spojrzenia. Jednocześnie czułem, że muszę coś zrobić. Dlatego podjąłem męską decyzję.

- Ariel?

   Anioł spojrzał na mnie znad kubka herbaty. Właśnie kończyliśmy jeść śniadanie, które przygotował. To było... słodkie z jego strony. Wstał wcześnie, tak by mnie nie obudzić i przygotował wszystko, a później nawet zniósł mnie po schodach, gdy uparłem się, że nie będę jeść w łóżku.

- Tak?

- Czy musimy być obecni na rozprawie Haniela?

- ... Nie. To raczej tylko formalność. Ponadto nie będzie to typowe spotkanie. Uniewinnią go, przywrócą mu jego obowiązki, przeproszą... To wszystko. Nie będą podejmować żadnych innych decyzji. Nie chcesz w tym uczestniczyć?

- Nie. Chciałbym... zrobić coś innego.

- Co takiego?

- ... Pomyślałem... że mógłbym w końcu... spotkać się z moją babką.

- ... Jeśli tego chcesz... będę przy tobie.

   Ariel ewidentnie czuł, że mam co do tego mieszane uczucia. Tak naprawdę strasznie bałem się tego spotkania. Bałem się, że przebiegnie tak samo, jak spotkanie z moim ojcem. Nie chcę, by kolejny członek rodziny mnie odrzucił. Co prawda pozostaje mi jeszcze Samael... mój wuj. Jednak gdy ostatnio go widziałem nie był zbyt miły ani serdeczny. Mimo wszystko przeciągałem to dostatecznie długo. To przecież moja babka. W końcu musiałbym to zrobić a być może lepiej mieć to z głowy.

- W takim razie chodźmy.

- Teraz?

- Boję się, że... że się rozmyślę.

- Rozumiem.

   Ariel odstawił swój kubek i wstał, by wziąć kurtkę. Ja po chwili zrobiłem to samo. Zaczynałem coraz bardziej się denerwować. Musiałem ciągle uspokajać się w myślach. W końcu podjąłem tę decyzję. Ciekawe czy zdołam ją zrealizować.

   Wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę niższego kręgu. Zerknąłem na Ariela i postanowiłem zacząć jakąś rozmowę. Cokolwiek, aby tylko zająć czymś myśli.

- Więc... wiesz jak tam dojść?

- Tak. Pamiętam adres, który podał nam pan Gabriel. Nigdy nie byłem w tej okolicy, ale trafimy z łatwością.

   O adres mojej babki zapytałem Gabriela jakiś czas temu. Dotąd jednak nie znalazłem w sobie odwagi, by jakoś tę informację wykorzystać. Wiem jedynie, że mieszka w pierwszym kręgu. Raczej w odosobnieniu. Pierwszy krąg jest jak obszar wiejski. Można powiedzieć, że znajdują się tam głównie niewielkie wioski lub duże wiejskie domostwa. Żyją tam ci, którzy cenią sobie spokój i bliskość przyrody. Jakby nie patrzeć to głównie tam znajdują się tereny zielone i to właśnie tam rozwija się hodowla i rolnictwo.

   To tam mieszka moja babka. Nie mam jednak pojęcia jaką jest kobietą i jak na mnie zareaguje. Jakby nie patrzeć przeze mnie zginęła jej córka. Jak miałaby darzyć mnie sympatią? Dlatego z każdym krokiem czułem się coraz mniej pewnie. Z każdym kolejnym miałem coraz gorsze przeczucia.

   W pewnym momencie Ariel zaprowadził nas do bramy, która miała przenieść nas do pierwszego kręgu. Szczerze... nie miałbym nic przeciwko temu, by iść tam pieszo przez kilka dni. Może nawet tygodni. Jednak dzięki temu wspaniałemu wynalazkowi... a w sumie to magicznemu szajsowi, została nam zaledwie godzina drogi powozem. Tak więc mój wybranek załatwił nam transport i po tym, jak przez jakiś czas podziwiałem mijane łąki i lasy, nadszedł czas na zebranie się do kupy. No bo w końcu dojechaliśmy. Cóż... mogłem się mentalnie przygotować. Ale tego nie zrobiłem.

Alexis IVWhere stories live. Discover now