Rozdział 21

1.1K 113 41
                                    

   Po tym, jak spotkanie się skończyło, chciałem natychmiast dopaść Lucyfera i powiedzieć mu co nieco na temat tego, jakim dupkiem jest. Z tym że mój plan nie wypalił. Upadli szybko opuścili salę, a gdy chciałem pójść za nimi, niespodziewanie zatrzymał mnie Gabriel.

- Alexis?

- Em... tak?

- Mogę zamienić z tobą słowo?

- Ta... jasne.

   Ariel dał mi znak, że musi iść, a ja delikatnie skinąłem mu głową. Ostatnio ma sporo na głowie. Zaczął trenować. Najwidoczniej moje postanowienie nieco go zainspirowało. Nie jestem pewien, co robi i gdzie (chociaż się domyślam), ale wczoraj tak samo, jak ja wrócił padnięty.

- Słyszałem, że odwiedziłeś Sophie.

- Tak... Skąd wiesz?

- Bywam u niej co jakiś czas. Sprawdzam, czy wszystko w porządku. W końcu mieszka sama. A teraz... wydaje się to trochę niebezpieczne. Demony dostały się do Kapitolu. Teoretycznie wpuszczenie ich do pierwszego kręgu jest znacznie prostsze. Dlatego postanowiłem udać się do niej, gdy tylko znalazłem odrobinę czasu. Mówiła, że ją odwiedziłeś i byłeś też u swojej matki. Chciałem zapytać... czy wszystko w porządku? I przypomnieć ci, że jeśli czegoś potrzebujesz, możesz mi powiedzieć.

   Gabriel był uroczy. Naprawdę się o mnie martwił... To... miłe. Zwłaszcza że większość aniołów traktuje mnie raczej ozięble a upadli... oni niby są mili... ale często wyrażają swoją serdeczność w dość specyficzny sposób.

- Nie... wszystko jest w jak najlepszym porządku. No, a przynajmniej ostatnio było. Teraz już sam nie wiem.

- Co cię martwi?

- Mephistopheles i jego obecność tutaj.

- Nie jestem do końca przekonany czy to słuszna decyzja... Jednak Lucyfer miał trochę racji. Mephistopheles jest niebezpieczny i nie wiemy, do czego jest zdolny. To właśnie najgorsze. Być może jest większym zagrożeniem, niż nam się wydaje. Dlatego unieszkodliwienie go byłoby rozsądne...

- To morderca. Dlaczego po prostu go nie zabijecie?

- To... Cóż... podejrzewamy go o wiele zbrodni... jednak nie mamy dowodów. A to znacznie utrudnia sprawę...

- Przecież wiecie, że zabijał. Zabił mojego przyjaciela...

- My... nie możemy osądzać go za to, że zabił ludzi. To... może wydawać się dość okrutne... jednak dla nas jako Rady liczy się tylko to czy zabił jakiegoś anioła. Nie ważne ilu ludzi by zamordował... to nie należy do naszej jurysdykcji tylko do ludzkich władz. A właściwie do istot i ich organizacji.

- Czyli... nie przeszkadza wam, że morduje ludzi? Wkroczycie, tylko jeśli zacznie zabijać anioły?

- Z prawnego punktu widzenia... tak.

   Nigdy nie spodziewałbym się, że jakieś słowa wypowiedziane przez Gabriela tak bardzo mnie wkurwią.

- To jakiś bulshit.

- Ja... nie twierdzę, że to właściwe...

- Macie ludzi gdzieś i pozwalacie im ginąć. Sami natomiast żyjecie sobie tutaj bezpieczni i szczęśliwi.

- Sky... to nie nasz świat. Ludzie sami nim władają, a to jak to robią... nie mamy prawda w to interweniować.

- Ale Mephistopheles to jeden z was. Za niego powinniście być odpowiedzialni.

- Mephistopheles to upadły.

- To anioł. Może i upadły, ale anioł. Prawda jest taka, że jesteście tacy sami. Upadli wychowali się tutaj. To tutaj się urodzili i tutaj dojrzewali. Owszem młodsze pokolenia tego nie doświadczą. Na przykład Raum... ale nie zmienia to faktu, że jedyne co was różni to źródło waszej mocy. A tak naprawdę czy różnica między czarną a białą magią jest tak wielka? Posługuję się obiema... i nie czuję się przez to gorszy. One po prostu są we mnie i nie zauważyłem, by się niwelowały czy w jakikolwiek sposób ze sobą walczyły. Pomyśleliście może o tym, że tak naprawdę nie są one właściwie ani dobre, ani złe? Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak się je wykorzysta. Czarna magia może zdziałać wiele dobrego a biała wiele złego. Więc to, jaką ktoś się posługuje, nie ma znaczenia. Mephistopheles jest aniołem... jest jednym z was tak jak i inni upadli. I tak jak wy jest silniejszy od ludzi. Dlatego pozwalanie mu na rządzenie się w ludzkim świecie jest według mnie niewłaściwe. Owszem ludzie sami sobie wyrządzają największą krzywdę. Nie znaczy to jednak, że macie prawo ignorować cierpienie, które ktoś z was im zadaje.

Alexis IVWhere stories live. Discover now