Rozdział 41

1K 100 22
                                    


   Belzebub nie skomentował zbytnio mojego osiągnięcia. Pokazałem mu, czego się nauczyłem, a on jedynie skinął lekko głową i przeszedł do sedna. To nie tak, że liczyłem na oklaski, ale... No dobra uczy mnie Belzebub. Powinienem chyba cieszyć się, że w ogóle wykonał jakiś gest.

- Na początek pokażę ci jak ustabilizować wyrwę.

- Okej.

- To dość proste. Gdy twoja moc utworzy wyrwę, musisz zwyczajnie nad nią zapanować. Gdy używasz jej na liniach mocy, potrafisz już nadać jej odpowiedni kierunek tak, by wyrwa przybrała odpowiedni kształt. W odpowiednich miejscach zatrzymujesz jej przepływ.

- No tak.

- Teraz musisz zrobić to samo, z tym że zatrzymujesz swoją moc... i starasz się ją tam przetrzymać.

- W sensie... na krawędzi przejścia?

- Tak. W ten sposób się nie zasklepi. Będzie próbować. Linie mocy niemal natychmiast się regenerują, jednak możesz ten proces powstrzymać. W ten sposób zapewnisz sobie kilka dodatkowych sekund. Jest to kwestia twojego bezpieczeństwa. Lepiej mieć pewność, że zdążysz przejść przez wyrwę.

- Więc... muszę tylko przetrzymać moją moc w miejscu.

- Tak.

- No dobra.

   Wydawało się to dość proste. Otworzyłem wyrwę jak gdyby nigdy nic, bo teraz było to dla mnie banalnie proste. Spróbowałem zrobić to, co powiedział Belzebub i z zaskoczeniem stwierdziłem, że aż tak łatwe to nie jest.

   Wyczuwałem moją moc, jednak nie uwalniałem jej tak jak do tej pory, a starałem się utrzymać, jednak czułem silny opór. To było odrobinę jak tworzenie bariery, na którą z każdej strony coś napiera. Nie udało mi się wytrzymać nawet sekundy. Upadły jednak tego nie skomentował.

   Spróbowałem jeszcze kilka razy i powiedzmy, że delikatny postęp był. Udało mi się bardziej równomiernie rozprowadzić swoją moc tak, że nie było słabszych punktów. Mimo to nie wytrwałem dłużej niż sekundę.

- To... trudniejsze niż się wydaje.

- Owszem. Ale nie potrzebujesz zbyt wielu rad. Masz dobry instynkt i wiesz, w którym kierunku podążać.

- Mam ćwiczyć dalej?

- Nie. Będziesz to robił w wolnym czasie. Teraz... otworzysz mi przejście.

- W sensie... do końca... że do ostatniej warstwy?

- Tak.

   Przełknąłem ślinę i odetchnąłem głęboko. Przyznam, że trochę mnie to stresuje. No ale to przecież tylko jedna warstwa więcej. Stanąłem wygodnie i nim zacząłem to zbytnio roztrząsać, użyłem magii.

   Poszło łatwo. Gdy jednak moja magia rozbiła tę ostatnią ścianę, przez moje ciało przemknął chłód. Niczym nagły powiew lodowatego powietrza. Przejście zamknęło się błyskawicznie, ale poczucie chłodu pozostało.

- Dobrze... podejdź nefalemie.

   Niepewni zbliżyłem się do Belzebuba.

- Bliżej.

   Nie zamierzałem jakoś specjalnie protestować, mimo że czułem się nieswojo. Stałem z upadłym twarzą w twarz... to znaczy... bardziej twarzą w pierś, bo jest ode mnie sporo wyższy. W każdym razie dzielił nas może z jeden krok.

- Najprościej będzie ci to najzwyczajniej pokazać.

   Wokół nas zaczęła powoli wić się czerń niczym jakieś żywe stworzenie.

Alexis IVWhere stories live. Discover now