[1] 𝐛𝐨𝐝𝐲𝐠𝐮𝐚𝐫𝐝

11.3K 576 1.2K
                                    

Wstaję rano z łóżka, żeby usłyszeć poranną formułkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wstaję rano z łóżka, żeby usłyszeć poranną formułkę.

- Dzień dobry Millie, jest godzina 7:30, sobota 14 września, na zewnątrz 10 stopni, słonecznie.

Wzdycham, stając na nogi i kierując się do łazienki. Mam cały dzień dla siebie. Najpierw zakupy z Pepper, a potem co sobie tylko zechcę. Ubieram się stosownie do pogody i zakładam na czoło czarne okulary przeciwsłoneczne. Jeśli chcę gdziekolwiek wyjść, przydadzą mi się.

Idę do kuchni i zastaję tam Steve'a, siedzącego na kanapie i czytającego nudną historyczną książkę. Ja nie wiem, co on w nich widzi. Chyba odzywa się w nim staruszek.

- Dzień dobry - witam się, a on unosi głowę.

- Dzień dobry. Jak się spało w swoim łóżku? - posyła mi miły uśmiech i ruchem ręki pokazuje śniadanie stojące na stole. Siadam i zaczynam jeść.

- Wyjątkowo normalnie - wzruszam ramionami. - Jest Pepper?

- Zaraz przyjedzie, musiała załatwić coś na mieście.

Opuszczam głowę.

- Mogę zapomnieć o zakupach - mruczę cicho, a w zamian dostaję współczujące spojrzenie. Jak ja dobrze znam to załatwianie coś na mieście. Czy tylko w moim życiu wszyscy dorośli nie mają dla mnie czasu? Może to normalne, nie mam kogo spytać. - W ogóle wiesz, że Tony pozwolił mi na chodzenie do szkoły? - przypominam sobie i od razu się rozchmurzam.

- A dasz sobie z tym radę? - pyta uprzejmym tonem, odkłada książkę na bok i opiera łokcie na kolanach. - Nie jesteś do tego przyzwyczajona. Wiesz, na co się piszesz? Nie chcę zabrzmieć jak stary człowiek, ale...

- Dobrze powiedziane - parskam w talerz.

- Ten żart już nie jest śmieszny - mówi, ale sam się uśmiecha. - Nie jestem stary.

- Mhm, a ja jestem księżniczką.

- Dla Tonego na pewno. Chodzi mi o to, że rówieśnicy potrafią zepsuć ci niektóre wspomnienia z liceum. Poza tym jesteś rozpoznawalna, ludzie ze szkoły będą sprawiać ci problemy.

- Dam sobie radę, nie mam pięciu lat.

- Ani osiemnastu, młoda damo - rzuca niskim głosem, a ja wywracam na niego oczami, po czym znowu wyśmiewam się, że jest przeterminowany.

TONY

Rozmowa z porucznikiem potoczyła się gładko. Złapaliśmy przestępców i oddaliśmy w ręce władz, a ja wreszcie wyszedłem ze zbroi i opadłem na kanapę w apartamencie. Chcę wrócić do domu do mojej córki i spędzić z nią czas tak jak kiedyś. Samolot odlatuje za godzinę. Jestem spakowany i gotowy do drogi.

Przeciągam się i sprawdzam, czy w zbroi nie ma żadnych uszkodzeń czy awarii. Robię to odruchowo, za bardzo się nie skupiając. Muszę wykonać telefon. Bezpieczeństwo Millie jest dla mnie priorytetem. Gdyby coś jej się stało, nie wiem, czy dałbym sobie radę. Tylko rodzic wie jakie to uczucie. Czasem ludzie mówią mi, że jestem nadopiekuńczy, ale czy to źle? Lubię sprawiać, że jest szczęśliwa. Nie mogłem odmówić jej pójścia do szkoły, bo wiem, że brakuje jej kontaktu z rówieśnikami. Na szczęście mam kontakty z branży.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz