[38] 𝐲𝐨𝐮𝐫 𝐟𝐫𝐢𝐞𝐧𝐝'𝐬 𝐞𝐧𝐞𝐦𝐲

4.7K 342 411
                                    

PETER

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

PETER

Pokonuję kilka ostatnich stopni. Jest już późno, bo prawie północ, ale było warto zostać tak długo. Z głową w chmurach docieram wreszcie do drzwi i wchodzę do mieszkania, od razu stwierdzając, że May nie śpi - wszystkie światła są wciąż zapalone. Zsuwam trampki i układam równo obok siebie, spowalniając swoje ruchy, a potem wplątuję palce we włosy, które dzisiaj za nic nie chciały ze mną współpracować, więc wyglądają, jak wyglądają, idąc do kuchni. Po drodze o mało co nie wywracam się o stolik w salonie, uderzając w niego dosyć mocno i jęcząc cicho z bólu, czym przykuwam uwagę cioci, która stoi przy blacie kuchennym z kubkiem kawy w ręku. Na mój widok unosi kąciki ust. Nie chciałem, żeby na mnie czekała, bo ma pracę i musi rano wstać, ale pewnie i tak by nie usnęła dopóki nie byłaby pewna, że leżę bezpiecznie w łóżku. Dobrze jest mieć kogoś takiego w swoim życiu.

- Hej - witam się zmęczonym, ale względnie szczęśliwym głosem, stając obok niej i robiąc sobie herbatę. Wiem, że i tak teraz szybko nie zasnę. Mam za dużo w głowie.

- Hej - odpowiada żywo, obserwując mnie uważnie, kiedy wlewam wrzątek do niebieskiego kubka. Dopija kawę i zaczyna po sobie zmywać. - I jak było na urodzinach? - pyta, nie kryjąc podekscytowania. Oczywiście wiedziała o wszystkim, nawet poradziła mi, co kupić i chciała się dołożyć. Nie mogłem na to pozwolić. Chciałem dać jej coś prosto od siebie, żeby wiedziała, jak bardzo mi zależy. - Chyba dobrze się bawiłeś.

Biorę łyk herbaty, parząc przy tym język, ale nie zwracam na to uwagi, bo znów wracam myślami do tego, co się działo jeszcze kilkadziesiąt minut temu. Po zjedzeniu tortu zaczęliśmy wszyscy rozmawiać. Rozmawialiśmy bardzo długo, wszyscy goście żartowali, niektórzy z nich po kilku mocniejszych zaczynali śpiewać, a nasza dwójka trochę się z nich śmiała. Wiele razy spędzałem czas z Millie i wiedziałem już, że to zupełnie wspaniałe, ale teraz było trochę inaczej. Ani razu nie wspomniała o tym, co chciałem zrobić przez nagły przypływ odwagi, który wziął się znikąd, jakbym był kimś innym, co nie było takie złe, bo przynajmniej nie czułem zawstydzenia. Ale nie wiedziałem też, co sobie myślała. Czy w ogóle zauważyła, co się działo? Nie no, musiała zauważyć, skoro byłem tak blisko. Nasze nosy już się dotykały. Ledwo oddychałem, patrząc w te niesamowite, zielone oczy, w których się zgubiłem, i prawie dostałem jakiegoś ataku, kiedy Thor oznajmił, że pora na tort. Pan Stark potem wziął mnie na bok i powiedział, że trochę mu przykro, że tak to wyszło, a on sam uważa, że będzie jeszcze szansa. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę od niego tak miłe słowa, jak wtedy. Po godzinie od rozpoczęcia urodzin pojawił się też Happy, który był w bezbłędnym humorze i na luzie rozmawiał ze wszystkimi, nawet ze mną, a potem zaczął nawet opowiadać jakieś swoje historie o tym, dlaczego tak nie lubi szkoły.

Spuszczam wzrok, zastanawiając się, czy nie zadzwonić do niej i nie spytać o to, co krąży mi po głowie, ale szybko uznaję, że to beznadziejny pomysł i zapewne tylko zacząłbym się jąkać, a potem rozłączył i rzucił telefonem o ścianę przez stres. Dlaczego gadanie o uczuciach przychodzi mi z taką trudnością? Z każdym dniem jest odrobinę lepiej i czuję się przy niej swobodniej, ale kiedy patrzę jej w oczy, wraca ten onieśmielony, głupi Peter z września, który od samego początku wiedział, że ta dziewczyna to ktoś wyjątkowy. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego jestem jej jedynym przyjacielem, i to akurat ja, gdy może mieć ich na pęczki, przecież w szkole tyle osób uwielbia ją za jej osobowość. Nie, poprawka, nie jestem jej jedynym przyjacielem. Jest jeszcze ten drugi ja. Ugh, to takie głupie.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz