[13] 𝐠𝐨 𝐡𝐨𝐦𝐞, 𝐩𝐞𝐭𝐞𝐫

5.7K 393 285
                                    

MILLIE

Odchylam głowę do tyłu, próbując pozbyć się z twarzy długich włosów, co idzie opornie. Kłuje mnie podłużna rana na policzku zrobiona krótkim nożem, ale mimo to czuję ulgę, bo nic innego na razie mi nie zrobił. Cały czas grzebie w tych papierach na biurku, a od czasu do czasu krótko udziela odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania. Uwierają mnie też te głupie sznury, wbijające się w nadgarstki i kostki, i jeszcze tyłek od zbyt długiego siedzenia. W sumie dziwię się że nie zakleił mi jeszcze ust taśmą izolacyjną.

- Co ty tam czytasz? - zagaduję ponownie, bo dwuminutowa cisza mnie dobija. Facet ignoruje mnie zupełnie, dalej przeglądając kartki, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo siedzę tyłem. Mam piękny widok na szarą, brudną ścianę. - Dałbyś mi jakąś książkę, umieram z nudów.

Po kilku sekundach czuję uderzenie w głowę czymś w miarę twardym, a potem zauważam na podłodze egzemplarz jakiejś encyklopedii. Mógł mi tym uszkodzić głowę.

- Bardzo zabawne. Zaklaskałabym, ale jestem przywiązana do głupiego krzesła. Bolą mnie ręce - narzekam głośno, pewnie irytując porywacza. - Mógłbyś chociaż to poluzować, proszę?

Dalej ignoruje moje wypowiedzi, studiując co on tam ma na biurku. Nie chcę mi się nawet odwracać głowy, bo szyja mnie rozboli.

- Ej, a jak już gadamy, mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - próbuję dalej nawiązać rozmowę, butem starając się dosięgnąć grubej okładki encyklopedii. - Będę mogła mówić ci po imieniu, tak będzie fair, ty znasz moje.

- Skąd ta pewność? - odzywa się wreszcie zza moich pleców, a jego niski głos rozchodzi się echem po piwnicy, podobnie jak mój.

- Błagam cię, nie jestem głupia. Na pewno odrobiłeś pracę domową.

Słyszę westchnięcie i szelest papierów.

- Przyznam ci rację, dowiedziałem się sporo na twój temat - odpowiada chłodno. Przynajmniej odpowiada.

- To jak mam się do ciebie zwracać? - zmieniam temat z powrotem na niego, bo kto nie lubi rozmawiać o sobie? - Per Morderco?

- Najlepiej w ogóle się nie zwracaj, wcale, mówię poważnie. Zaczynasz mnie wkurzać.

- Dopiero zaczynam? O, to słodkie - dmucham na jasny kosmyk włosów, który podlatuje i wraca na swoje miejsce. - Myślałam, że już chcesz mnie zabić.

- Wszystko w swoim czasie. A teraz się przymknij, próbuję się skupić.

- Więc jak się nazywasz? - nie daję za wygraną, a w końcu otrzymuję rozbawiony śmiech i upragnioną odpowiedź.

- Okej, wygrałaś. Jestem Sean.

- Miło mi cię poznać, Sean - uśmiecham się szeroko, czerpiąc satysfakcję z tego, że się poddał. - Rozwiąż mnie, to nawet cię przytulę. Kto wie, może to początek długiej przyjaźni.

Znów się śmieje.

- Ale z ciebie jest optymistka.

- Trzeba się cieszyć z życia, Sean - podkreślam imię, nie przestając się uśmiechać.

- Nie, kiedy odebrano ci wszystko - odpowiada spokojnie.

- Trzeba żyć tu i teraz i zapomnieć o przeszłości, jeśli była okropna tak jak u ciebie.

- Łatwo ci mówić, jesteś księżniczką w wieży tatusia - słyszę, jak w jego głosie udziela się napięcie. - Wiesz w ogóle cokolwiek o cierpieniu? O stracie?

- Cóż - uśmiech znika z mojej twarzy - podobno wiesz o mnie wszystko. Sam sobie odpowiedz na to pytanie.

- Wiem, że nie znasz matki, a raczej prostytutki, która jako jedna z wielu chciała jedynie pieniędzy od twojego tatusia - mówi pogardliwie.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz