Minął styczeń, a ja niczego się nie dowiedziałam pomimo wszelakich starań, bo za każdym razem, gdy próbowałam wypytać Petera o cokolwiek, on mnie zbywał. Więc w końcu przestałam próbować. Zauważyłam, że nie czuje się z tym dobrze, a ja nie mam prawa wymagać od niego, żeby powiedział mi o każdym szczególe ze swojego życia. Każdy ma swoje sekrety, coś o tym wiem, i nie powinniśmy żądać od nikogo, by się przed nami odkrył.Każdy uczeń w szkole gadał tylko o jednym - o balu walentynkowym. Jako że do 14 lutego został tydzień, przygotowania ruszyły pełną parą, a ja zgłosiłam się do pomocy razem z Peterem i Nedem. Pomyślałam, że chociaż w ten sposób zabiję nudę i spędzę czas z moimi znajomymi zamiast siedzieć w wieży. Naszym zadaniem jest wycinanie czerwonych, różowych i białych serduszek, a potem przewlekanie przez nie nitek, by potem zawiesić je jako dekoracje towarzyszące święcie miłości. Idzie nam to w miarę sprawnie, ale jedynie dzięki moim umiejętnościom artystycznym, bo chłopcy nawet serduszka wyciąć nie potrafią. No, w każdym razie nie tak, jak trzeba.
- Więc - odzywam się, kiedy skończyłam już wytykać im, że mają „zaokrąglać kąty, bo serduszka tak nie wyglądają" - pomyślałam sobie, że żadne z nas nie ma pary, więc moglibyśmy pójść razem. - Chłopcy wymieniają spojrzenia, a ja przewlekam kolejne serduszko, które tym razem wyszło odrobinkę za duże, ale i tak ładniejsze od tego, co właśnie wycina Ned. - Chyba, że o czymś nie wiem i poszczęściło się wam w miłości, ale raczej w to wątpię.
Ned odkłada nożyczki, a Peter spogląda na mnie, nieśmiało unosząc kącik ust.
- Jasne, czemu nie - odpowiada cicho, kiedy ja wycinam dwa kolejne serduszka.
Azjata stojący po jego prawej opiera dłonie o blat ławki, przy której pracujemy. Jego dekoracje są najbardziej kanciaste, moje najładniejsze, a Peter jest gdzieś pomiędzy. Ned patrzy na Petera w jakiś dziwny sposób, jakby próbował mu coś przekazać, a potem patrzy na mnie.
- Ja chyba spasuję - mówi powoli, brzmiąc jakby hamował się przed szerokim uśmiechaniem. - Ale wasza dwójka może iść razem. Co nie, Peter?
Brunet wlepia w Azjatę spojrzenie, jakby pytał go, o co chodzi, a ja klępię Neda po ramieniu, przygryzając wargę. Trochę słabo, że Ned nie chce iść. Bez niego to nie będzie to samo. Zawsze z Peterem poprawiają mi humor, a tak... Chociaż chwila. Wyczuwam tu jakiś podstęp.
- Czemu nie chcesz iść? - pytam z zaciekawieniem się w niego wpatrując i na chwilę zaprzestając wycinania. Chłopak jawnie posyła Peterowi uśmieszek.
- Nie martw się, na pewno poradzicie sobie sami we dwójkę - kładzie nacisk na ostatnie słowa, strzelając brwiami. - I tak mam ciekawsze rzeczy do roboty - wzrusza ramionami.
- Niby co, układanie klocków LEGO? - kręcę głową, nie zgadzając się na to, by spędził ten wieczór w samotności. To nie byłoby fair, cokolwiek chciał tym osiągnąć. - Nie ma mowy, idziesz z nami.
CZYTASZ
FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔
Fanfiction❝ZŁAŹ Z MOJEGO SUFITU!❞ Gdzie dzieciaki bawią się w bohaterów, dorośli załamują ręce, a złole z Nowego Jorku przegrywają za każdym razem. No, prawie za każdym. [PART ONE] ej nie zniechęcaj się pierwszymi rozdział...