[51] 𝐮𝐧𝐞𝐱𝐩𝐞𝐜𝐭𝐞𝐝

4.7K 401 1K
                                    

To wszystko dzieje się zupełnie jak w jakimś filmie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To wszystko dzieje się zupełnie jak w jakimś filmie. Po piętnastu długich minutach dojeżdżamy wreszcie do tego prywatnego szpitala, wyskakuję z samochodu zanim Happy w ogóle zdąża się zatrzymać i biegnę na recepcję. Nie ma tutaj prawie nikogo. Jakaś kobieta w miarę pospiesznie podaje mi piętro i numer sali, w której on leży, a ja nawet jej nie dziękuję, tylko rzucam się do windy i jak w amoku wielokrotnie przyciskam palcem odpowiedni przycisk, nie zważając na to, że sprawiam sobie ból. Mogłam nie uderzać w ścianę jak ostatnia idiotka. W ogóle wygląda mi to na miejsce, na które stać niewiele osób, korytarze nie są długie, wystrój bardzo nowoczesny zarówno wewnątrz jak i zewnątrz budynku, gdyby recepcjonistka mnie nie rozpoznała, prawdopodobnie nie udzieliłaby mi żadnych informacji i dodatkowo posłałaby za mną ochroniarza, do tego ta cisza, pustka, porządek. Jest inaczej niż w zwykłym nowojorskim szpitalu.

Prawie wyskakuję z windy, szukając wzrokiem odpowiednich drzwi, ale nie muszę długo się rozglądać, bo kilka metrów dalej zauważam stojącego przy ścianie Steve'a i Pepper. Z nią widuję się bardzo rzadko, chociaż nie dziwi mnie, że tu jest. Nawet nie staram się opanować, uspokoić oddechu czy czegokolwiek innego, po prostu dobiegam do nich, obrzucając szybkim, przerażonym spojrzeniem, w końcu wyglądają, jakby zdarzyła się jakaś tragedia, a ja chyba nie jestem na to przygotowana, ale biorę się w garść i naciskam klamkę. Nie zatrzymują mnie, kiedy wchodzę do środka, jedynie spuszczają wzrok.

Pierwszym odebranym czynnikiem zewnętrznym jest pikanie. Pomieszczenie jest dosyć sporych rozmiarów jak na salę szpitalną, a przy ścianie stoi tylko jedno, samotne białe łóżko. Właśnie wtedy, widząc to łóżko i osobę na nim leżącą, zatrzymuję się w miejscu, biorąc chaotyczny wdech i przez chwilę dławiąc się powietrzem pachnącym sterylnością. Jest mi niedobrze na sam widok tych wszystkich maszyn, do których jest podłączony, tej kroplówki, całej tej sceny, a zwłaszcza stanu, w jakim się znajduje. Mój mózg ignoruje to, że na zewnątrz dorośli rozpoczynają rozmowę, a kończyny drętwieją.

Przyznam szczerze, że wygląda, jakby już był martwy. Tylko to pikanie utwierdza mnie w przekonaniu, że jego serce wciąż pracuje. Stawiam dwa chwiejne kroki w przód i opadam na białe, obite skórą krzesło ustawione tuż obok, wpatrując się w ledwo rozpoznawalną twarz ojca - jego podbite, napuchnięte oko, rozciętą głęboko wargę oraz oba policzki, tak samo jak łuk brwiowy, fioletowe siniaki i zadrapania. Ma założone szwy na czole i brodzie, na głowie bandaż elastyczny, a gdzieniegdzie naprawdę mocno poranioną i poszarpaną skórę, co widać pomimo tego, że został już opatrzony przez lekarzy. Dodatkowo przeraża mnie to, że założona mu maska obejmująca usta i nos jest podłączona do jednego z urządzeń, prawdopodobnie wspomagającego oddychanie. Domyślam się jak bardzo źle jest z całym jego ciałem po zobaczeniu opatrunków usztywniających. Jęk wydostaje się przez moje gardło, kiedy drżącymi dłońmi sięgam po te jego, ubrudzone trochę krwią, która pewnie nie chciała do końca się odmyć, na jednym nadgarstku ma założony gruby bandaż. Przez dobre dwie minuty patrzę na jego klatkę piersiową, z ulgą obserwując jak bardzo powoli i prawie niezauważalnie unosi się i opada, a później, wciąż pochylając się nad nim dość nisko, czuję nagłe pieczenie oczu.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz