Po wylądowaniu zameldowaliśmy się w hotelu i zostawiliśmy tam swoje rzeczy, a potem od razu wsiedliśmy do autokaru turystycznego i pojechaliśmy do centrum Londynu, gdzie czekała na nas pierwsza atrakcja - zwiedzanie Tower of London z oglądaniem klejnotów koronnych, co zajęło nam czas do dwunastej. Potem Big Ben, zdjęcia przy czerwonych budkach, spacer po mieście, a na koniec został nam opłacony rejs Tamizą, póki jeszcze nie robi się ciemno. Wchodzimy więc na pokład roześmiani i zadowoleni z przebiegu wycieczki. Jest naprawdę fajnie. Nie dlatego, że podobają mi się atrakcje, ale dlatego, że podobają się całej naszej czwórce.
- Klaso, to ostatni punkt w planie na dziś - oznajmia pan Harrington gdy zaczynamy płynąć, opierając się o barierkę. - Stark? - upewnia sie, czy na pewno jestem wśród uczniów, na co przewracam oczami. - Okej, więc razem z rejsem mamy London Eye. Któreś z was ma może lęk wysokości? - rozgląda się po grupie. Nikt się nie porusza. - Świetnie. To sam zostanę na dole.
Betty ciągnie Neda za rękę i razem oglądają widoki kilka metrów dalej. Flash cały czas gada do telefonu, a nauczyciel siada sobie spokojnie i wygląda, jakby z całych sił powstrzymywał się od spoglądania za burtę. Choroba morska i lęk wysokości. Ten facet to się dopiero dla nas poświęca. Mój wzrok przykuwa brązowowłosy chłopak stojący do mnie tyłem. Opiera się o barierkę, pochylając lekko, przy czym jego włosy są poruszane przez silny wiatr. Chyba nad czymś myśli. Wzdycham, powstrzymując swoje blond kudły od wlatywania mi na twarz poprzez zaplecienie ich w kucyk, a potem powoli podchodzę do niego, słysząc rozmowy innych uczniów o tym, co będą robić jak już wrócą do hotelu. Ja tam nie wiem jak wy, ale zamierzam porządnie się wyspać. To był poważnie dosyć męczący dzień, chociaż taki przyjemny. Moje nogi po godzinach łażenia po mieście odpadają. Na jutro mamy zaplanowane zwiedzanie muzeum Harry'ego Pottera i jeszcze kilka innych rzeczy, a zaczynamy już z samego rana, przy czym żadne z nas nie ma szansy na wypicie kawy. W hotelu obsługa przynosi do pokoi gorącą herbatę i nie chce nawet słyszeć o kofeinie. Zresztą, to Anglia - powinniśmy się dostosować, nie ma w tym nic złego.
Splatam ze sobą dłonie na brzuchu Petera, który gwałtownie obraca głowę w moją stronę tak, że patrzy na mnie przez ramię. Jego ciemne oczy są prawie hipnotyzujące. Przysięgam, to jest tak dobre uczucie mieć go blisko.
- Wszystko okej? - pyta niepewnie, a ja wyczuwam, że jest mocno zaskoczony. Do tego te loczki na jego czole to jest naprawdę coś, za co można zabić. Ja zdecydowanie bym za nie zabiła.
- Zimno - odpowiadam krótko, przytulając jego umięśnione plecy.
Wyraźnie słyszę, jak bierze chaotyczny oddech, a jego klatka piersiowa unosi się i opada. Zdenerwowany. Jest zdenerwowany. Może nie powinnam go przytulać. Ale on jest taki ciepły!
Flesz błyska mi po oczach, kiedy pan Harrington szybko robi nam zdjęcie i uśmiecha się, patrząc na nas z rozczuleniem. Wzdycham głęboko. Czegoś takiego spodziewałabym się raczej po naszych przyjaciołach. Nauczyciel odwraca się od nas, gdy wywracam na niego oczami z uśmiechem, a Peter powoli odsuwa mnie od siebie i zaczyna się rozbierać.
CZYTASZ
FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔
Fanfic❝ZŁAŹ Z MOJEGO SUFITU!❞ Gdzie dzieciaki bawią się w bohaterów, dorośli załamują ręce, a złole z Nowego Jorku przegrywają za każdym razem. No, prawie za każdym. [PART ONE] ej nie zniechęcaj się pierwszymi rozdział...