[12] 𝐜𝐨𝐦𝐟𝐨𝐫𝐭𝐚𝐛𝐥𝐞 𝐜𝐡𝐚𝐢𝐫

5.7K 389 218
                                    

Budzę się w niewygodnej pozycji, ale z łatwością stwierdzam, że nie zostałam związana. Jest zupełnie ciemno, nie mogę się podnieść, bo jest za ciasno. Słyszę silnik samochodu, więc wniosek jest prosty - zostałam zamknięta w bagażniku. Nie mam telefonu, a spódniczka podwinęła się i czuję się dziwnie nieswojo. Nie jestem przerażona, tylko bardzo zdezorientowana. Staram się przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Byłam w szkole, wyszłam, ktoś mnie napadł. Dalej pustka. Nic mnie nie boli, raczej nie upadłam na ziemię, jednak denerwuje mnie fakt, że nic nie widzę.

Próbuję wymacać cokolwiek obok mnie, ale nic tam nie ma. Odgarniam splątane włosy z twarzy, czując dziwny posmak na ustach.

- Halo? - wołam głośno, uderzając parę razy w ściankę pojazdu oddzielającą bagażnik od miejsc siedzących. - O co tu chodzi? Gdzie jedziemy?

Nikt mi nie odpowiada. Wypuszczam powietrze z frustracją, wywracając oczami. Uderzam jeszcze mocniej, kilka razy pod rząd.

- Kim jesteś? - nie daję za wygraną, cały czas z trudem podnosząc głowę. Nie mogę za bardzo zmienić pozycji, a nogi zaczynają mi drętwieć. - Chcesz pieniędzy? Nie ma problemu, tylko mnie wypuść. Słyszysz?

Znowu odpowiada mi cisza. Moja irytacja rośnie z każdą sekundą.

- Hej, jest tam kto?! - krzyczę zdenerwowana, uderzając jeszcze raz, a potem przestaję. Boli mnie już ręka. Opadam głową na materiał wewnątrz bagażnika, który wcale nie jest taki zły w dotyku. - Wypuść mnie w tej chwili! Naprawdę nie chcesz zadzierać z moim ojcem, uwierz mi! Skończysz gorzej niż w więzieniu!

- Zamknij się w końcu - odwarkuje niski, męski głos.

Wzdycham. Najwyraźniej muszę go jeszcze trochę podenerwować żeby zaczął gadać.

- Po co mnie uprowadziłeś? - pytam głośno, żeby wyraźnie mnie słyszał. - Dlaczego akurat mnie? Skąd się wziąłeś pod szkołą? Kim jesteś? - Po krótkiej ciszy kontynuuję: - Propozycja z pieniędzmi dalej jest aktualna. Na pewno chcesz przepuścić taką okazję? Jaka kwota cię interesuje, pięćdziesiąt tysięcy? Sto? Góra sto pięćdziesiąt, staruszek pewnie i tak się wkurzy.

- Przestać tyle gadać, albo potnę cię na kawałki - słyszę w odpowiedzi, przy czym używa wyjątkowo spokojnego tonu. Mam chyba do czynienia z mordercą. Na pewno jest to kryminalista.

- Czy to oznacza nie?

Podgłaśnia muzykę w radiu, ignorując zupełnie mój komentarz. Mam do czynienia z fanem muzyki lat 80. Mogło być gorzej. Przynajmniej porywacz ma dobry gust.

Resztę drogi spędzamy w ciszy. Wreszcie samochód zatrzymuje się. Moje serce wali w klatce piersiowej, jednak udaje mi się opanować oddech i drżenie rąk. To nie pierwszy taki scenariusz, ale pierwszy raz zostałam wepchnięta do bagażnika i wywieziona diabeł wie gdzie. Słyszę, jak mężczyzna wysiada z samochodu i zamyka drzwi, a potem podchodzi bliżej i w końcu otwiera bagażnik. Na zewnątrz jest ciemno, tylko jedna latarnia daje lekką poświatę, lecz to nie wystarcza, żeby dokładnie przyjrzeć się porywaczowi. Widzę tylko jak celuje do mnie z pistoletu, ma jasne włosy i jest wysoki. Podnoszę się i przeciągam, co on ogląda jakby miał do czynienia z wariatką, po czym wyskakuję na zewnątrz i rozglądam się.

- Gdzie ty mnie wywiozłeś? - pytam, stwierdzając, że nie mam pojęcia gdzie jesteśmy. Dookoła nie widać żywej duszy, stoi kilka samotnych, betonowych budynków i zero innych samochodów. Jesteśmy tutaj sami.

- Idź - popycha mnie w stronę ścieżki prowadzącej do jednego z budynków, nie opuszczając broni.

Wolę nie igrać z ogniem, więc wykonuję polecenie bez zbędnych komentarzy. Gdyby chciał mnie zabić zrobiłby to już dawno. Czegoś chce. Tylko czego? Nie kojarzę typka. Docieramy do drzwi, facet tuż za mną ze spluwą przy mojej głowie. Wchodzę do środka i zatrzymuję się w połowie drogi do kolejnych drzwi.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz